wtorek, 10 września 2013

Rozdział X: Sanguinis Vinculo


Susan od samego rana starała się unikać myśli o tej dziewczynie ze skrzydła szpitalnego, siostry Christophera. Snuła się samotnie po ogromnych korytarzach Hogwartu, na przemian licząc od tysiąca w dół, a następnie od zera do tysiąca. Jednak nie bardzo wiedziała, jak ma zapomnieć o Diannie. Widząc jej zmaltretowane, oznakowane ciało bała się, że to nie pierwsza taka osoba. I pewnie nie ostatnia.
Miała wrażenie, że wraz z powrotem Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać świat się skończył. A jeżeli to nie był jeszcze koniec, to na pewno ostateczna walka o przetrwanie. Jednak ta bitwa miała się wkrótce skończyć, a jej los był z góry przesądzony. Susan zastanawiała się, gdzie się podział ten Harry Potter, którego wszystkie gazety, włącznie z Prorokiem Codziennym, ogłaszały Wybrańcem. Nie miał dość siły, żeby pokonać Czarnego Pana? Czyż nie zrobił tego tak dawno temu, kiedy był tylko niemowlęciem?
Dodatkowo w jej życiu zaczęło się coś dziać. Jeszcze nigdy, tak jak teraz, nie chciała poznać prawdy o swoim pochodzeniu. Mimo usilnych starań, pytań, zawsze była zbywana przez wszystkich i miała tego świadomość. Jednak ostatnie wydarzenia, które wywoływały ból, powodowały, że jeszcze bardziej chciała odnaleźć siebie.
Zabini wiedział, co to jest, ale nie chciał tego wyjawić. Susan miała wrażenie, że rzucił te słowa, nie chcąc, aby zadawała więcej pytań. Niby skąd ma to wiedzieć? Był tylko zwykłym uczniem, nikim więcej. Jakoś nie mogła uwierzyć, że z ponurego chłopaka zmienił się w bohatera. A Rutherford? Blaise wspomniał, że to właśnie on jest odpowiedzialny za jej ochronę, cokolwiek miałoby to oznaczać.
Przypomniała sobie jego słowa z przyjęcia w Green Hall. Czarny Pan pragnie mieć ciebie w swoich szeregach. Nawet teraz nie była w stanie w to uwierzyć. Jednak to wyjaśniałoby, dlaczego nikt nie chciał jej pomóc.
Pojawiła się kwestia Teodora.
Usilnie starał się zaskarbić sobie jej sympatię. Jako jedyny chciał jej pomóc, chociaż jej nie znał. Robił wszystko, aby odsunąć od siebie Dafne, która usilnie chciała zwrócić jego uwagę. To właśnie było powodem całego sporu. Susan nie pragnęła żadnego zainteresowania ze strony chłopaka. Można by powiedzieć, że wykorzystywała jego wiedzę, a potem nie dawała mu nic w zamian. Z drugiej strony Nott nigdy o nic nie prosił i to wydawało jej się dziwne. Nikt nie robił nic bezinteresownie.
Zabini przestrzegał ją przed nim, nazywając chłopaka draniem.
Może była to kwestia wzajemnej nienawiści. Nie wiedziała, co to było. Jakoś nie miała zamiaru wnikać w ich wzajemne relacje.
Aczkolwiek, po tylu latach, Susan wiedziała, że nie należy ignorować przestróg i ufać bezpodstawnie. Mimo szczerych chęci nie potrafiła sama odpowiedzieć sobie na pytania: kim jest? Po co to wszystko? W jakim celu? Nie umiała wyjaśnić żadnej z sytuacji, a nie uśmiechało jej się szukać pomocy u nauczycieli. Nikt jej tutaj nie znał.
Przypomniała sobie o kopercie, którą chciała jej dać Carol. Miała ona niebieski kolor i wcale nie była taka lekka. Susan miała nadzieję, że to w niej znajdują się odpowiedzi na te wszystkie pytania. Już chciała udać się z powrotem do swojego dormitorium, ale przypomniała sobie, że zostawiła ów przedmiot na stoliku w Green Hall. Mogła jedynie uderzyć się otwartą dłonią w czoło.
— Nie możesz bezpodstawnie podejrzewać Malfoya o to, że dołączył do kręgu Voldemorta, Harry.
Susan wzdrygnęła się, kiedy na końcu pustego dotąd korytarza pojawiły się sylwetki dwójki ludzi. Z daleka trudno jej było rozpoznać kto to jest, jednak szybko zrozumiała, że w jej stronę podąża Harry Potter ze swoją nieodłączną przyjaciółką: Hermioną Granger. Westchnęła tylko i szła dalej, starając się nie patrzeć na tę dwójkę. Jednak ciekawość wzięła w niej górę i choć nie podniosła wzroku z  posadzki, nadal przysłuchiwała się ich rozmowie.
Doskonale zdawała sobie sprawę, że to niegrzeczne, a wręcz bezczelne z jej strony, jednak nazwisko Dracona pojawiające się w tej dyskusji spowodowało, że chciała wiedzieć więcej.
— To w takim razie dlaczego nie ma go na mapie, kiedy na nią spojrzę?
Hermiona nic na to nie odpowiedziała. Wbiła wściekłe spojrzenie w swojego przyjaciela, myśląc, że mogłaby jeszcze zmienić temat. Jednak Harry się nie poddał, co wywołało tylko współczujący uśmiech na twarzy Susan.
— Harry, Voldemort nie przyjmie w swoje szeregi szesnastolatka — rzekła dziewczyna. — Malfoy może i ma ojca śmierciożercę, ale sam jest tylko nastolatkiem. Do tego nieodpowiedzialnym i nadzwyczaj głupim.
Susan zachichotała pod nosem.
Dwójka przyjaciół przystanęła i spojrzała ze zdziwieniem na Sewell.
— Przepraszam — wyszeptała Susan. Zobaczyła jak Harry dotyka dłonią wewnętrznej strony swojej szaty. Brunetka domyśliła się, że trzyma rękę na różdżce i ten fakt ją zmartwił. Nie chciała, aby ktokolwiek myślał, iż jest zagrożeniem.
— Nie chciałam was podsłuchać. Ja po prostu... Zainteresowało mnie to, że mówicie o Malfoyu w taki sposób.
— To leć mu wszystko powiedzieć — warknął Harry.
Susan była zdumiona tą wrogością ze strony Wybrańca. Nie spodziewała się, że odezwie się do niej w taki sposób. Przecież nawet jej nie znał!
— Ja nie...
— Harry, przestań się zachowywać jak Ronald — powiedziała Hermiona i gestem pokazała mu, żeby opuścił rękę. — Jesteś tą nową, prawda?
Susan pokiwała twierdząco głową, starając się ukryć czerwone wypieki na twarzy. Naprawę nie spodziewała się, że dowiedzą się, iż podsłuchiwała ich rozmowę. Przez swój krótki pobyt w tej szkole zdążyła zauważyć, że Gryffindor i Slytherin nie darzą siebie sympatią.
Chciała całą sytuację wyjaśnić, ale nie wiedziała, jak ma to zrobić. Wystarczająco się skompromitowała i jakoś nie miała ochoty pokazywać im, że tego żałuje.
— Jesteś blisko z Malfoyem? — dopytywała się Hermiona. Sewell miała ochotę się zaśmiać. Mimo swojego zażenowania, bawiło ją to, że Granger chciała teraz wszystko odkręcić. Pewnie nie chcieli, aby Draco dowiedział się, iż jest tematem rozmów Harry'ego.
— Jest narzeczonym mojej przyrodniej siostry, ale czy jesteśmy blisko? Nie, chyba nie — odpowiedziała zgodnie z prawdą. Susan zobaczyła, jak ramiona Hermiony zaczynają powoli opadać, więc domyśliła się, że przed chwilą jej rozmówczyni spięła się. Rzuciła szybkie spojrzenie na Pottera i od razu odwróciła wzrok. Patrzył na nią ze zdziwieniem, a jednocześnie miała wrażenie, że chciał jej pokazać, iż wcale nie boi się tego, co mogłaby zrobić. I tak nie miała zamiaru rozmawiać o tym z Draconem.
— Więc rozumiesz, że Malfoy nie może się dowiedzieć o tym, co usłyszałaś? Gdyby do tego doszło, mielibyśmy kłopoty, podejrzewając, że...
— Hermiono!
Granger zamilkła, słysząc swoje imię w ustach Harry'ego.
Susan od razu domyśliła się, że pod tymi słowami kryje się coś więcej niż tylko prośba.
— Nikomu nie powiem o tym, co dzisiaj usłyszałam — powiedziała. — Jednak na przyszłość rozmawiajcie o Draconie w bardziej spokojnym miejscu. Nigdy nie wiadomo, kto następnym razem usłyszy waszą rozmowę.
Odeszła, zostawiając dwójkę zdumionych Gryfonów.
Nie przeczyła, że zaintrygowało ją to, o czym mówili. Od dawna podejrzewała, że Malfoy coś ukrywa, a teraz miała dowód, że nie tylko ona tak myślała.
— To jest to, Hermiono! — Usłyszała jeszcze zanim skręciła w następny korytarz.

*

— Uspokój się, do cholery.
Jednak upomnienie nic nie dało. Mężczyzna nadal chodził wzdłuż biurka.
Nie potrafił się uspokoić po tym, co właśnie usłyszał. Mając taką wiedzę, nie spodziewał się, że tak szybko będzie musiał odkryć swoje karty. Jednak powinien się domyśleć, że zdrada Czarnego Pana nie przyniesie mu niczego dobrego. Ale był gotów zrobić wszystko, aby obronić swoją rodzinę i bliskich tego drania.
— Zamknij się, Zabini — warknął w odpowiedzi.
Po tym, co stało się w Malfoy Manor, nie chciał, aby Diannie stała się jeszcze większa krzywda. Wiedział, do czego zdolny był Voldemort i wiedział również, że nie oszczędzi nawet piętnastoletniej dziewczyny.
Nadal nie mógł zrozumieć, dlaczego właśnie Dianna. Była najmłodsza w szeregach Czarnego Pana, niedoświadczona. Do tego nie mogła używać magii poza Hogwartem, więc to czyniło ją bezużyteczną w każdej misji. Mogła być to jakaś nieudana próba sabotowania jego działań, jednak spodziewał się czegoś innego. A raczej kogoś innego, na przykład Teodora Notta.
Dotąd zastanawiał się, dlaczego Czarny Pan nie ufał mu na tyle, że wysyłał za nim głupiego osiemnastolatka, aby ten utrudnił mu pracę. Chociaż miał za zadnie doprowadzić dziewczynę przed oblicze tego ścierwa, nie chciał, aby stało sie jej coś złego. Obiecał to.
— Wybacz, Rutherford, ale musisz się opanować, zanim ona się tutaj pojawi.
Prychnął.
Niby dlaczego miał się opanować? Powie jej, że Zabini po prostu odwrócił jej uwagę i nieopatrznie okłamał. Gdyby powiedział jej o tym, co się dookoła działo, sprowadziłby niebezpieczeństwo nie tylko na nią, ale także i na siebie. Musiałby się wtedy podjąć dodatkowych środków ostrożności, a ponadto, wyjawić motywy swojego postępowania. Pewnie zapytałaby go o to, skąd to wszystko wie. One zawsze zadają zbyt dużo pytań.
— Dlaczego zwaliłeś to wszystko na mnie? Sam doskonale wiesz, co się dzieje.
— Owszem, wiem. Jednak to ty poprzysiągłeś Thomasowi opiekować się Susan. Nie ja.
Tu Zabini miał rację. Nie wiedział, dlaczego zgodził się to zrobić. Może dlatego, że zobaczył w oczach tego człowieka błaganie? Bądź co bądź, ale to, co nastąpiło parę minut później... Może i opieka nad dziewczyną była najlepszym zadośćuczynieniem.
— Masz rację — przyznał. — Nie musiałeś jej od razu mówić wszystkiego.
— Mój błąd.
— To teraz go napraw.
Zabini westchnął i podszedł bliżej płonącego światła. Wyciągnął przed siebie dłonie, jakby chciał je ogrzać.
— Teraz jest już na to wszystko za późno, Christopherze. Dumbledore wie, że jesteś po naszej stronie, wie, co zrobiłeś i co obiecałeś zrobić. Nie ma już odwrotu — powiedział Blaise. — Nie mam najmniejszego zamiaru błagać cię o to, żebyś wyjawił Sewell tę wielką tajemnicę. Chcę tylko, żebyś nauczył ją jak z tym walczyć tak, jak nauczyłeś mnie.
Po chwili Rutherford pokiwał ledwie zauważalnie głową.
Mógł to zrobić. Mimo całego strachu i egoizmu, mógł. I tak przestał już wierzyć, że wyjdzie z tej wojny cało. Natomiast mógł uratować inne życie.
— Dlaczego tak ci na tym zależy?
Rozległo się pukanie do drzwi. Mężczyźni spojrzeli po sobie i Christopher szeptem poprosił Zabiniego, aby wyszedł z gabinetu i zostawił ich samych. Po chwili drzwi się otworzyły.
Susan weszła przestraszona do małego, ciemnego gabinetu swojego nauczyciela. Minęła w drzwiach Zabiniego, który próbował się do niej uśmiechnąć, czego efektem był grymas na jego twarzy. W zamian ścisnął jej ramię.
Popatrzyła na Rutherforda bardziej przyjaznym wzrokiem.
Od pamiętnego momentu, w której zaproponował jej chory układ, starała się go unikać. Wiedziała bowiem, że nie ma sensu pchać się tam, gdzie zniszczyłaby nie tylko siebie. Zresztą, nie była taką osobą. Nigdy w życiu nie zgodziłaby się stracić swojego ja w takim układzie.
— Mieliśmy porozmawiać, profesorze — zaczęła, widząc, że Christopher nie miał zamiaru sam tego zrobić. Zauważyła, jak nerwowo zaciska dłonie na blacie swojego biurka. W nikłym blasku ognia widać było jego białe kłykcie. Prawie się do siebie uśmiechnęła, widząc, że nie tylko on czuje się skrępowany tym, że tu stoi. Jednak nie miała zamiaru wracać do tego, co wydarzyło się przed paroma tygodniami. — Nie wyjdę stąd, dopóki nie dowiem się wszystkiego.
Westchnął.
— Doskonale o tym wiem, Sue. Może usiądziesz?
Nie zrobiła tego, nie miała najmniejszego ochoty korzystać z gościny tego człowieka. Po raz pierwszy była zdecydowana i nauczyła się nie ufać po raz kolejny.
Westchnął jeszcze raz.
— Nie zdajesz sobie sprawy, co to wszystko oznacza.
— W takim razie proszę mi wyjaśnić, profesorze — wyszeptała.
Zajął miejsce za swoim biurkiem i pohamował przemożną chęć oparcia się na dłoniach. Chciał poprosić Susan, aby mówiła do niego po imieniu. W tym gabinecie i podczas tej rozmowy nie był jej nauczycielem. Jednak miał wrażenie, że dziewczyna stara się utrzymać dystans między nimi.
Może nawet to i lepiej.
Susan pragnęła go pospieszyć. Czuła się nieswojo w tym gabinecie.
— Musisz wiedzieć, Sue, że to, co zdarzyło się ostatnio, nie wynikało z mojej wolnej woli — zaczął, ignorując jej cichy protest. — Jak już pewnie wiesz, jestem śmierciożercą. Przynależę do Czarnego Pana. Nie potępiaj mnie przedwcześnie — powiedział, kiedy zobaczył obrzydzenie na jej twarzy.
— Dlaczego mi to pan mówi, profesorze? Zabini wyjaśnił mi, że rzucono na pana klątwę.
Pokiwał twierdząco głową. Tak właśnie było.
— To powinnaś też już domyśleć się, że nie żywię do ciebie żadnego uczucia — dodał. Susan zarumieniła się na samą myśl i spuściła wzrok. W Christopherze coś drgnęło. — To nawet dobrze, ponieważ ułatwi nam to współpracę.
Podniosła głowę. Nie rozumiała, co Rutherford miał na myśli, mówiąc, że czeka ich wspólna praca. Nie wiedziała nawet, co on ma tutaj do powiedzenia!
— Posłuchaj mnie, Sue. Teraz tego nie rozumiesz, ale obiecałem cię chronić za wszelką cenę. Nie robię tego, bo chcę. Nie jestem bezinteresownym człowiekiem, ale to jest moja pokuta za to, co zrobiłem jakiś czas temu. Zabini przekonał mnie, że powinnaś znać tę część prawdy, która pomoże ci zadbać o siebie, kiedy mnie nie będzie. Sam nie wiem ile jeszcze życia przede mną, a muszę zadbać o swoją rodzinę.
— Do rzeczy.
Pochylił się.
Sanguinis Vinculo. Więź krwi. Nauczę cię jak zablokować tę więź, aby pewne osoby nie miały dostępu do twojej świadomości, wspomnień. Na ten temat znajdziesz mnóstwo rzeczy w mojej prywatnej biblioteczce, którą ci udostępnię. Niestety, ja nie potrafię ci tego wyjaśnić. Sam nie jestem powiązany więzią z nikim mi bliskim.
— Proszę, Christopherze — wyszeptała. — Zrób to.
____________________________________
Ostatecznie nie dałam z siebie wszystkiego. Nie wyjaśniłam prawie niczego, jednak już pracuje nad kolejnym rozdziałem, który (może) pojawi się jeszcze w tym miesiącu. Mam nadzieję, że nie będę już robiła takich długich przerw i kompletnie bloga olewała.



9 komentarzy:

  1. W sumie faktycznie spodziewałam się, że coś więcej wyjaśnisz w tym rozdziale, ale na pocieszenie mam to, że przynajmniej rozrosły ci się opisy i to przez to się nie zmieściłaś. Bo opisy to jednak ważna rzecz. Przynajmniej dla mnie.
    Susan dużo rozmyśla. I nic dziwnego, w końcu zdaje sobie sprawę, że może być zagrożona (skoro Voldi chce mieć ją w swoich szeregach), w dodatku nie wie, komu zaufać, i tak się miota bezradnie. Bo w sumie nie wie, kto chce dla niej dobrze, a kto źle. Każdy z zainteresowanych zdaje się mieć jakiś interes.
    Podobała mi się ta scena z Harrym i Hermioną. Cieszę się, że się pojawili, w dodatku do wyszło dość kanonicznie, w końcu skoro to czasy szóstej części, to Harry żywił podejrzenia wobec Malfoya. Ich podejrzliwość wobec Susan też jest uzasadniona i dobrze obrazuje stereotypy i niechęci między Gryfonami a Ślizgonami, a Susan, jako nowa, nie do końca zdaje sobie z tego sprawę.
    Zdziwiło mnie, czemu Chris zdaje się nieco bać Zabiniego. Czyżby był aż takim tchórzem, że drży przed nastoletnim gówniarzem? Ale w sumie i tak od jakiegoś czasu mam go za dość tchórzliwego. W końcu nie pomógł swojej siostrze i biernie godził się na wszystko. Mam nadzieję, że się jeszcze zmieni. Ale zbyt poufale zachowuje się w stosunku do Susan, nawet nazywa ją zdrobniale, a przecież chyba nie zdążyli jeszcze zacieśnić swojej znajomości, więc mnie to zdziwiło. A może po prostu ja mam luki w pamięci, bo ostatnio tak rzadko coś publikujesz.
    Ale jestem ciekawa, o co z tym chodzi. I po co on jej to powiedział? Zostawiłaś trochę niedopowiedzeń, więc zostaje czekać na ciąg dalszy ^^. Mam nadzieję, że wróci do ciebie wena i będziesz trochę częściej publikować ^^.

    OdpowiedzUsuń
  2. W końcu pojawił się rozdział a już zaczęłam się obawiać o to opowiadanie.
    Cieszę się jednak że wróciłas do pisania i dalej tworzysz, gdyż twoja historia jest naprawdę wspaniała.
    Najciekawszym momentem był fragment rozmowy między Susan, a Harrym i Hermioną.
    Nieco zaskoczyła mnie reakcja Harry'ego na Susan. Owszem jest Ślizgonką, ale nie powinien być taki wredny wobec niej. W końcu nic złego mu nie zrobiła prawda?
    No i jeszcze tajemnicza sprawa między Chrisem i Zabinim. Mam wrażenie, że kryje się za tym coś głębszego. Jednak postawa Chrisa stanowczo mi się nie podoba. Spodziewałam się, że jest całkiem inny niż myślałam, ale chyba zmienię o nim moje dobre zdanie jeśli je w ogóle miałam. I zaintrygowałas mnie tym zaklęciem na końcu. Aby cokolwiek pomogło.
    I jeszcze raz cieszę się że wróciłaś bo opowiadanie naprawdę wciąga.
    Aby następny rozdział był dłuższy bo ten stanowczo za krótki jak na moje standardy, ale już Ty je doskonale znasz.
    Tymczasem czekam na ciąg dalszy;)

    Ściskam serdecznie;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Właściwie nie mam zielonego pojęcia, czemu wcześniej nie komentowałam tego opowiadania. Chyba zaczynam mieć sklerozę, ponieważ przeczytam dany rozdział i wydaje mi się, że wyraziłam swoją opinię na jego temat, a potem okazuje się odwrotnie. Dziwne.
    Przechodząc do sedna sprawy: historia jest fajna, ciekawy pomysł. Mogę śmiało stwierdzić, iż Susan to biedna dziewczyna, bardzo pokrzywdzona przez los (albo bardziej przez Czarnego Pana). Na dodatek jej przybrana siostra [tutaj od razu chciałam zwrócić uwagę na (chyba) błąd w poprzednich rozdziałach: nie przyrodnia, ponieważ Susan i dziewczęta Greengrass'ów nie są spokrewnione w żaden sposób, lub jestem ślepa i tego nie zauważyłam, co jest bardzo możliwe :-)) Astoria niezbyt za nią przepada.
    Same kłopoty jednym słowem.
    Wybacz za potężny chaos w moim komentarzu, ale jakoś dzisiaj nie mogę się na niczym skupić. Pozdrawiam gorąco i czekam na następną część ;-*
    P.S.
    Teodor <3
    P.S.2
    Wspaniały szablon.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurczę, byłam pewna, że skomentowałam ten rozdział! Albo mi się już wszystko miesza, albo blogger znowu zawodzi ;\ W każdym razie, rozdział mi się podobał, choć może liczyłam na trochę więcej odpowiedzi. Może to i niefajnie ze strony Susan, że podsłuchiwała, ale Harry też nie powinien zareagować z taką wrogością. Dobrze, że Hermiona go trochę uspokoiła (: Trochę zdziwiła mnie rozmowa Zabiniego i Rutherforda... Czemu Chris tak się daje rozstawiać po kątach?
    Przynajmniej w rozmowie Sue z Chrisem się trochę wyjaśniło (: Jestem ciekawa, jak będą wyglądać te ich lekcje :P
    Jeszcze taka malutka uwaga: "To powinnaś też już domyśleć się, że nie żywię do ciebie żadnego uczucia " - może lepiej by brzmiało "Powinnaś się już domyśleć"? (: To jedyny błąd który wyczaiłam. W sumie to nawet nie jest błędem, ale po prostu dziwnie brzmi w takim szyku :P
    Mam nadzieję, że następny rozdział dodasz szybciej!
    Weny! :*
    [zaplatani-w-mitologie]

    OdpowiedzUsuń
  5. Coraz bardziej mnie intrygujesz ;) To zaklęcie podejrzewam, że będzie bardzo przydatne dla naszej bohaterki. Podejrzewam już powoli, o co chodzi, tylko wtedy Susan musiałaby mieć kogoś bliskiego z rodziny, kogoś kto nie życzy jej za dobrze i wpływa negatywnie na jej psychikę i jak pokazałaś ostatnio nawet ciało.
    Chris jest dziwny, ale chyba taki miałaś zamiar. Niby dorosły, a jest dużo bardziej zagubiony w swojej obecnej sytuacji niż np Zabini, który naprawdę wie co robić.
    Rozmowa z Harry'm i Hermioną przypadła mi do gustu. Nawiązała, że jednak trzymasz się kanonu. Hemriona wyszła jak to Hemriona, jednak Harry chyba trochę za gwałtownie zareagował na Susan, chociaż z drugiej strony ja mu się wcale nie dziwię. Ale kanoniczny Harry chyba byłby łagodniejszy ;)
    Nie dziwię sie etż, ze Susan przeżywa widok zmasakrowanej dziewczyny. Ja to chyba na samym początku nawet bym nie mogła zasnąć. Jednym plusem tej sytuacji są osobiste przemyślenia Susan, które pokazują, ż dziewczyna dorasta. Pokazuje swoje wątpliwości i coraz bardziej się boi.
    Nie wiem co jeszcze dodać....
    Pisałam już to u siebie w odpowiedzi, ale napisze jeszcze raz. ONi nie spali w jednym łóżku :D Hemriona na kanapie, Draco na łóżku ^^ Dymbledore dał wolną rękę Snape'powi ale jak widać niesłusznie. Sam snape wie, ze Hemriona jest inteligentna, a Draco tak naprawdę dobry, więc nie obawiał się o sceny łóżkowe (tym bardziej, ze są jeszcze bardzo młodzi i w moich czasach nie myślało się o seksie w wieku 13 lat, w iem, że teraz może być zupełnie inaczej ;P)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem jakim cudem, ale nowy rozdział nie wyświetlił się na głównej na bloggerze i dotarłam tu z opóźnieniem. :(
    Rozdział za dużo nie wyjaśnia, ale podoba mi się, a najbardziej ta scena miedzy Hermioną, Harrym i Susan.
    Nadal nie do końca rozumiem czego wszyscy chcą od Susan, ale pewnie w następnych rozdziałach to się wyjaśni. Btw... szesnaście lat i już narzeczeństwo. Trochę przesrane ;/
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Po tym rozdziale mogę stwierdzić, że już niebawem coś nam zdradzisz, bo rzeczywiście, wiele nie zdradziłaś w tym rozdziale. Wiem na pewno, coś od Susan będą chcieli, mówię o Chrisie i Blaise. Zastanawia mnie te więzy krwi, co to może znaczyć. Czyby chodziło o to... że z kimś jej związana krwią? Zapewne po tym, co się stało, reakcje pomiędzy Sue a Christopherem będą dość krępujące podczas tych lekcji. Tylko zaś gdy dowie się o tym Dafne, zazdrość tej dziewczyny może źle wpłynąć. Ciekawe, jak to dalej się potoczy.

    Pozdrawiam serdecznie ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Po pierwsze, wybacz, że komentuję z takim opóźnieniem.
    Po drugie, rozdział przeczytałam, ale nie mam jakoś weny na komentowanie, więc powiem krótko. Jak wszyscy, jestem ciekawa wyjaśnień kilku spraw i dalszych losów bohaterów. Słowa Chrisa były niewątpliwie intrygujące. Ogólnie ta ,,współpraca'' Sue z dwoma mężczyznami wypadła fajnie. Ale najbardziej podobało mi się tutaj chyba spotkanie z Harry'm i Hermioną. To był taki barwny akcent na tle mrocznych spraw związanych z Susan.
    Pozdrawiam :)



    OdpowiedzUsuń
  9. A ja komentuję po raz trzeci, bo za pierwszym razem zapomniałam włączyć ciasteczka w przeglądarce, a za drugim wywaliło mi korki. Normalnie aż straciłam na jakiś czas cierpliwość do komentowania ^^.

    Wcześniej dialogi szły Ci lepiej niż teraz. Te rozmowy między bohaterami (mam na myśli Hermionę, Harry'ego i Susan, bo te z Christopherem były lepsze) brzmiały strasznie nienaturalnie i nieprawdopodobnie. Szczególnie kwestia, w której Hermiona pyta Susan o to, czy jest blisko z Malfoyem. Serio myślisz, że ktoś zadałby takie pytanie zupełnie obcej osobie, tylko dlatego, że jest nowa? Rozumiem, że Hermiona chciała być miła i jakoś załagodzić sytuację, ale nie popadajmy w skrajności. Z drugiej strony jej uwaga, żeby Harry nie zachowywał się jak Ron, była zupełnie kanoniczna i zrozumiała.

    No i skąd Susan wiedziała o Goyle'u w przebraniu? Samo takie wydarzenie byłoby fajne, gdybyś je w jakikolwiek sposób uzasadniła. W końcu rozgryzienie czegoś takiego zajęło Harry'emu sporo czasu, a Susan tak po prostu na to wpadła? Skądś musiała dowiedzieć się o eliksirze wielosokowym... Takie majstrowanie z kanonem, wplatanie w niego swojej oryginalnej postaci jest fajne i zawsze ciekawe, ale jeżeli robi się to z głową.

    No i brakowało mi opisów otoczenia, jak to cały czas ostatnio. Zupełnie o nich zapominasz, wplątując się w sieć przemyśleń i uczuć Susan, jakby sądząc, że to one są w tej chwili jedyną ważną rzeczą. I jasne, są ważne, ale opisy otoczenia też są ważne. Ja już powoli zaczynam zapominać, jaki kolor włosów ma Susan (nie wspominając o Christopherze)! Stawiam na brązowe, ale podkreślę, że tylko strzelam. I jeżeli nie lubisz tych opisów, staraj się po prostu rzucić kilka szczegółów mimochodem - np. ciasteczka i świeże kwiaty na biurku wprowadzą bardziej przytulną atmosferę, a to już wystarczy, by jako-tako ludzi zadowolić.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy