wtorek, 23 lipca 2013

Rozdział IX: Pierwsza ofiara

 Kiedy otworzyła oczy, nie czuła niczego: żadnego bólu, pieczenia. Podniósłszy się, Susan zobaczyła, że znajduje się w skrzydle szpitalnym. Była zbyt zmęczona, żeby zastanawiać się nad tym, jak się tutaj znalazła. Domyśliła się, że któraś z jej współlokatorek znalazła ją leżącą na ziemi. Dopiero po chwili przypomniała sobie, że słyszała nieprzyjemny głos Dafne.

Podniosła się z jękiem z podłogi, prawą ręką podtrzymując się łóżka. Rzuciła okiem na swoje kolano i aż zachwiała się na widok krwi. Wzięła głęboki oddech i wypuściła powietrze z płuc. Nie sądziła, że ten upadek zakończy się w taki sposób. Zacisnęła zęby, żeby nie krzyknąć z bólu. Bolało, tak bardzo bolało.
Drzwi się otworzyły i do pokoju wpadła Dafne z Astorią. Pierwsza miała wściekłą minę, a druga coś do niej szeptała zawzięcie. Susan podniosła zaskoczona głowę, wbijając wzrok w obie siostry.
— O, cholera — zaklęła Dafne i zasłoniła usta dłonią. — Co ci się stało?
Susan nie usłyszała już, co dalej mówiła blondynka. Nie potrafiła rozróżnić poszczególnych słów.

Wydawało jej się, że to wcale nie było tak dawno od momentu, kiedy rozbolała ją głowa i upadła. Nadal nie wiedziała, co się wtedy stało. Zawsze, kiedy myślała o naprawieniu sytuacji z Dafne, w ogóle o poprawieniu relacji z kimkolwiek, czuła, jak chłodne palce zaciskają się na jej wolnej woli. Do tej pory zdarzyło się to dwukrotnie, ale nigdy nie została zraniona. Oczywiście sam ból był okropny i nie do zniesienia. Jednak miała nadzieję, że już więcej się nie pojawi, inaczej będzie musiała poszukać pomocy u kogoś innego.
Susan starała się odgonić te myśli i spróbowała znowu zasnąć. Jednak promienie słońca wpadające przez wielkie, wykuszowe okna, skutecznie jej to uniemożliwiały.
Po chwili zdała sobie sprawę, że jeszcze nigdy nie była w tym pomieszczeniu. Z ciekawością rozglądnęła się po jasnym skrzydle szpitalnym.  Po przeciwnej stronie stał rząd metalowych łóżek, pustych, jak się spodziewała. Przy każdym stała metalowa szafeczka , a na niej mały, biały ręczniczek. Spojrzała na boki i uśmiechnęła się widząc to samo po swojej stronie. Oprócz niej w skrzydle szpitalnym nie było nikogo.
Westchnęła.
Nie wiedziała, kogo miała zawołać, nikt jej nie poinformował, co powinna zrobić w takiej sytuacji. Wyprostowała się na swoim łóżku i odrzuciła kołdrę. Nie znalazła nigdzie swoich butów, więc z rozczarowaniem stanęła na kamiennej posadzce bosymi stopami i mimowolnie zadygotała z zimna. Pod kołdrą było przyjemnie ciepło. Jednak nie należała do osób cierpliwych i nie zamierzała w ciszy czekać, aż ktoś do niej przyjdzie.
Podeszła do jednego z wielkich okien, zaciskając po drodze usta i starając się nie szczękać zębami. Żałowała, że w tym pomieszczeniu musiało być tak chłodno. Oparła się o parapet i przybliżyła twarz do szyby.
Był koniec września. Liście przybrały różne kolory, niektóre już opadły z drzew, pozostawiając nagie gałęzie. W oddali majaczyła się mała chatka Hagrida, a po lewej stronie zobaczyła najwyższy słupek bramki na boisku do quidditcha. Westchnęła, widząc pierwszoklasistów, którzy rzucali się liśćmi i biegali dookoła, krzycząc i zamaszyście wymachując rękami. Na twarzach dzieci widziała uśmiechy i pomyślała, że ta zabawa musi sprawiać im wiele radości. Żałowała, że sama nie może do nich zejść. Nie wiedziała jak. Zresztą... Miała na sobie tylko bawełnianą, szarą koszulę nocną.
Odwróciła się nagle, gdy dębowe drzwi się otworzyły i do skrzydła szpitalnego wszedł sam Albus Dumbledore w towarzystwie Blaise’a Zabiniego i Christophera Rutherforda. Nad nimi unosiła się młoda dziewczyna, na oko piętnastoletnia.
Susan nie wiedziała, co powinna zrobić. Stała w samej koszuli nocnej. Zaskoczeni mężczyźni również zatrzymali się, jednak Dumbledore szybko doszedł do siebie i uśmiechnął się smutno.
— Cieszę się, panno Sewell, że już wszystko w porządku. Jednak prosiłbym, żebyś wróciła do łóżka, zanim pani Pomfrey odkryje, że zwiedzasz jej skrzydło szpitalne.
Susan zarumieniła się i szybkim krokiem przemierzyła całe pomieszczenie, i znalazła się z powrotem w łóżku. Krępowała ją obecność dwóch młodych mężczyzn. Pamiętała jeszcze niemoralną propozycję Christophera. Zmrużyła oczy, kiedy o tym pomyślała, i badawczym wzrokiem zmierzyła swojego nauczyciela.
— Połóżcie ją tutaj, z daleka od drzwi — powiedział cicho Albus i spojrzał smutnym wzrokiem na ciało dziewczyny. — Bądź ostrożny Chris, Blaise pójdź proszę po panią Pomfrey. Dianna potrzebuje fachowej pomocy.
Zabini posłuchał dyrektora i zniknął za małymi drzwiczkami, które zapewne prowadziły do gabinetu pielęgniarki.
Susan była ciekawa, co się stało. Miała ogromną ochotę wstać ze swojego łóżka podejść do leżącej dziewczyny, zapytać się dyrektora o powód jego wizyty w skrzydle szpitalnym. Rozumiała jednak, że nie powinna spacerować po pomieszczeniu na bosaka. Zresztą, to nie była jej sprawa.
Po chwili do pomieszczenia wpadła pani Pomfrey. Susan domyśliła się, że dopiero wstała, ponieważ jej ubranie było wygniecione, a włosy nieuczesane. Chociaż... nigdy jeszcze nie widziała szkolnej pielęgniarki i nie wiedziała, jak wyglądała ona na co dzień.
Dumbledore razem z Christopherem zrobili jej miejsce przy łóżku dziewczyny. Zabini, na nieme polecenie dyrektora, zaczął iść w jej kierunku. Stało się to zaraz po spodziewanym pytaniu, zadanym przez pielęgniarkę: Co się jej stało? I cichej odpowiedzi Christophera: Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać.
Sewell opadła zdumiona na poduszki.
On w Hogwarcie? – spytała samą siebie.
Wiedziała, że jest to wręcz niemożliwe. Obecność Albusa Dumbledore’a trzyma go z daleka od szkoły. Wszyscy o tym wiedzieli. Niektórzy powtarzali, że Czarny Pan boi się obecnego dyrektora szkoły i nie chce wkraczać na jego teren, kiedy nie jest pewien swojej wygranej. Susan doszła do wniosku, że nie jest wystarczająco silny, żeby zaatakować. Więc dlaczego jego ofiarą została ta młoda dziewczyna?
Wzdrygnęła się, kiedy chłodne palce dotknęły jej czoła. Wiedziała, że to Blaise do niej podszedł. Jednak mimowolnie odtrąciła jego rękę.
— Jak się dzisiaj czujesz? — zapytał. Nie usiadł na skraju jej łóżka. Stał obok i pewnie pilnował, aby nie podsłuchiwała, o czym rozmawiają w przeciwległym kącie sali. Dziewczyna tylko prychnęła. Nie miała ochoty wdawać się w dyskusje z tym człowiekiem. Nie darzyła go zaufaniem mimo tego, co jej powiedział na przyjęciu u Malfoyów.
— Nie wiem, co się wtedy stało — zaczęła po chwili. Nie cierpiała milczeć, kiedy ktoś czekał na jej odpowiedź. — Widziałam krew na swojej nodze, czułam straszny ból. A teraz mogę już normalnie na niej stanąć i nie ma nawet blizny.
Zabini westchnął i jednak usiadł na jej łóżku.
On wie, pomyślała i złapała go za rękę. Widziała to w jego oczach. Pragnęła, aby jej wyjaśnił.
— To nie jest odpowiednie miejsce, żeby o tym mówć, Sewell — odparł, burząc nadzieję Susan. Była rozczarowana tym, że znowu będzie musiała poczekać na jakiekolwiek wyjaśnienia.
— Gdzie w takim razie będzie odpowiednie miejsce?
— Słuchaj, Sewell, jestem zmęczony. Chciałbym po prostu położyć się do łóżka i zasnąć, nie wyjaśniając ci nic. To nie jest moje zadanie, to Rutherford ma dbać o twoje bezpieczeństwo i to do niego powinnaś się zgłosić. Jestem pewien, że on zna odpowiedź na wszystkie twoje pytania.
Prychnęła i zabrała swoją dłoń. Mogła się tego spodziewać. Odeśle ją do kogoś innego, wszyscy tak robili. Tylko Nott miał tyle odwagi, żeby jej coś powiedzieć. I dokładnie to, co myślała, mu powtórzyła.
Nie spodziewała się, że tak oburzy się na wieść o tym, że rozmawiała z Teodorem.
— Nie powinnaś się do niego zbliżać — szepnął. — On nie jest tym, za kogo się podaje, nie ufaj mu.
— A komu mam ufać? Tobie? Rutherfordowi? A może Malfoyowi? — syknęła. — Przynajmniej on chce ze mną rozmawiać.
Zabini roześmiał się sardonicznie. Usłyszeli na końcu sali cieniutki głos. Susan odwróciła wzrok w tamtą stronę i zobaczyła młodą dziewczynę, która siedziała z pomocą nauczyciela eliksirów, trzymającego ją mocno za ramiona. Dopiero teraz zauważyła uderzające podobieństwo i zrozumiała, że to musi być jego młodsza siostra. Przerażona, przeniosła wzrok na swojego towarzysza, a ten pokiwał głową na znak, że to prawda. Nieświadomie wypowiedziała swoje myśli na głos. Zaklęła w duchu.
Blaise, nie chcąc przerywać dyrektorowi, odwrócił się w stronę Sewell i złapał jej podbródek, zmuszając do spojrzenia w jego oczy. Szybko mu się wyrwała. Nie lubiła, kiedy ktoś dotykał jej bez potrzeby, a uznała, że ten gest taki nie był.
— Dzisiaj na pewno stara Pomfrey wypuści cię ze skrzydła szpitalnego, w końcu nic ci nie jest. Proponuję, żebyś o dziewiętnastej, po kolacji w wielkiej sali, niezauważona przyszła do gabinetu Rutherforda. Będziemy tam na ciebie czekać.
Spojrzała na niego przerażonymi oczami. Westchnął i próbował pogładzić ją po dłoni, ale w połowie drogi zrezygnował ze swojego pierwotnego zamiaru.
— Wiem, co proponował ci ten drań — powiedział cicho. — I możesz mi wierzyć, że nie miał tego w planach.
Susan była zdumiona i nie rozumiała.
Nie miał w planach?
— Nie jestem pewna, czy zrozumiałam.
— Nie tylko on jest draniem w tej szkole — odpowiedział. — Czai się tu więcej szpiegów, niż Dumbledore jest w stanie zliczyć, więc nic dziwnego, że ktoś chciał przeszkodzić naszemu profesorowi.
Widząc jej minę, miał ochotę wstać i wyjść. Była naprawdę inteligentną i pojętną kobietą, ale kiedy chodziło o sprawy związane z Voldemortem, to udawała, że o niczym nie ma pojęcia.
— Nie traktuj go jako tego złego, ta propozycja nie wypłynęła z jego wolnej woli — rzekł w końcu. Nie miał zamiaru tłumaczyć jej, na czym polega użycie klątwy Imperiusa i jak reaguje na nią człowiek. Sądził, że słabe zaklęcie Dracona nie będzie problemem, a sam Christopher szybko mu się oprze. Najwidoczniej tylko mu się wydawało, że Rutherford jest tak silny. Był taki sam, jak reszta.
 Susan nadal nie rozumiała, co miał na myśli, jednak nie chciała zadawać kolejnych pytań odnośnie jego osoby. Nie lubiła swojego nauczyciela eliksirów i nie darzyła go zaufaniem. W duchu współczuła Dafne, że wychodzi za takiego człowieka. Jednak wiedziała, że jej przyrodnia siostra sama sobie męża nie wybrała i robi to ze względu na jego majątek. Zresztą, ta cała sytuacja wydawała jej się śmieszna. Mężczyzna uczy swoją przyszłą żonę. Ona nie zwraca na niego w szkole większej uwagi, ale robi się strasznie zazdrosna, kiedy rozmawia z innymi uczennicami.
Takie rozmowy wydawały jej się na początku normalne. Jednak kiedy padła ta nieszczęsna propozycja, to zaczęła podejrzewać, że nie jest pierwszą, której taką złożył. Teraz Zabini gadał coś o braku wolnej woli i o tym, że Nott nie jest tym, za kogo się podawał.
On przynajmniej coś mi powiedział o rodzicach, idioto.
— Co się jej stało? —Pragnęła zmienić temat i już nie poruszać już tego dotyczącego jej nauczyciela eliksirów. Jednak nie ukrywała, że była ciekawa, co się stało jego młodszej siostrze. Nie bez powodu w skrzydle szpitalnym pojawił się sam dyrektor, który na pewno miał wiele ważniejszych spraw niż nieprzytomna uczennica.
— Nie zostałem upoważniony do tego, żeby ci o tym opowiadać. Siedzę przy tobie, żeby odwrócić twoją uwagę od tego, co się tam dzieje.
— To w takim razie kiepsko ci to idzie — zażartowała.
Nie czas na żarty.
Zrozumiała to dopiero, kiedy Rutherford spojrzał prosto w jej oczy i mimowolnie odsunął się od swojej siostry, odsłaniając ją Susan.  
Dianna wyglądała koszmarnie. Jej niegdyś jasna, alabastrowa skóra, pokryta była fioletowymi siniakami i zadrapaniami. Widziała pod jej okiem ciągnącą się szramę, która sięgała jej do skroni. Susan podejrzewała, że to wynik jakiejś brutalnej napaści. Reszta ciała dziewczyny również była pokryta siniakami, niektóre były fioletowe, jednak pozostałe już zdążyły zrobić się żółte. Jej dłoń spoczywała na kołdrze, nienaturalnie wykrzywiona. Z oczu dziewczyny nie można było niczego odczytać.
Po raz pierwszy Susan żałowała, że skrzydło szpitalne nie jest większe i że na żywo widzi tę dziewczynę. Z daleka mogłaby sobie wyobrazić jej wygląd.
— Matko Boska —wyszeptała brunetka.
Dianna wyglądała, jakby ktoś znęcał się nad nią nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Widziała to w ruchach jej ust, kiedy mechanicznie odpowiadała na zadawane pytania. Kiedy pani Pomfrey podniosła skraj jej koszulki, ta krzyknęła z bólu i zasłoniła swoje lewe przedramię.
— Sewell, powinnaś stąd wyjść — szepnął Zabini i złapał ją za ramię. Pani Pomfrey nawet nie zwróciła uwagi na to, że druga pacjentka wstała z łóżka. Podciągnął ją do góry i zmusił, żeby stanęła za parawanem znajdującym się za jej łóżkiem przy ścianie. Wyciągnął z małej, metalowej szafeczki jej ubrania, i kazał je włożyć. Sam odszedł w stronę dyrektora, żeby wyjaśnić im, że zabiera ją do pokoju wspólnego.
Susan usłyszała stłumioną przez parawan rozmowę.
—... muszę ją jeszcze zbadać, Albusie. Nikt nie traci świadomości w taki sposób — odezwał się piskliwy, kobiecy głos. Sewell automatycznie dopasowała go do pielęgniarki. Odpowiedzi dyrektora nie dosłyszała.
— Ona nie powinna tego widzieć.
Wciągając przez głowę szkolną szatę, Susan sapnęła ze złości. Christopher Rutherford nie chciał, żeby zobaczyła to, co jego siostra ma na ramieniu. Wiedziała, że Dianna ma tam mroczny znak. Kiedy dziewczyna złapała się za swoje ramię, wszystko stało się oczywiste. Niejednokrotnie podsłuchała rozmowę Thomasa ze swoimi tajemniczymi gośćmi, czy szczeniackie przechwałki paru Ślizgonów. Mroczny znak zawsze pojawiał się na lewym przedramieniu.
Jednak nie spodziewała się, że tak młoda dziewczyna wstąpi w szeregi Czarnego Pana. Nie chciała w to nawet wierzyć. Może po prostu się skaleczyła w tamto miejsce? Albo ktoś pogruchotał jej tam kości? Wszystko mogło się zdarzyć.
Nikogo nie potępiała za podejmowane decyzje. Kiedy dowiedziała się od Notta, że jej rodzice również byli Śmierciożercami, pragnęła zrozumieć powody, dla których wstąpili w szeregi Czarnego Pana. Nie chciała wierzyć, że zabijali ludzi, skoro sami zostali zamordowani bez żadnych skrupułów.
Pochyliła się, żeby zawiązać sznurówki swoich butów. Ciemne włosy opadły jej kaskadą na twarz zasłaniając widok. Szybkim ruchem odgarnęła je za ucho.
Miała dość rozmyślania o swoich rodzicach, o prawdziwych powodach ich wstąpienia w szeregi zła. Ostatnie tygodnie podporządkowała chęci znalezienia prawdy, jakichkolwiek informacji o nich. Starała się też poprawić swoją sytuację i zmienić relacje z Dafne. Miała dość tych ironicznych spojrzeń. Owszem, była szarą myszką. W Beauxbatons. Z pomocą Dafne starała się zmienić i w jakiś sposób udało jej się to osiągnąć. Prawda była taka, że gdyby nie jej przyrodnia siostra, pewnie siedziałaby w bibliotece i uczyłaby się do testów, powtarzała materiał z ostatnich lekcji. Wszystko byłoby na nic, ponieważ nigdy nie miała odwagi zgłosić się do odpowiedzi.
— Jesteś gotowa? Musimy już stąd wyjść.
Wyszła zza parawanu i rzuciła ostatnie spojrzenie w kąt sali. Wszyscy patrzyli na nią. Jakby tylko czekali, aż opuści to pomieszczenie. Pożegnała się krótkim do widzenia  i poszła za Zabinim w stronę drzwi. Przytrzymał je specjalnie dla niej, a potem stanął w progu, czekając, aż się oddali. Jednak Susan stała w miejscu.
— Musisz mnie odprowadzić — odezwała się zażenowana. — Nie byłam jeszcze w tej części zamku i nie wiem jak trafić do sali wyjściowej.
Nawet jeżeli był zdziwiony, nic po sobie nie pokazał. Nie odwracając się do tyłu, zamknął drzwi i zaczął iść korytarzem prosto.
Nie rozmawiali dłuższą chwilę. Nie mieli sobie nic do powiedzenia. Jednak Susan od dłuższego czasu  z nikim nie rozmawiała i była wręcz spragniona jakiegokolwiek towarzystwa. Dlatego dogoniła Blaise'a.
— Powiedziałeś Rutherfordowi, że zjawię się dzisiaj w jego gabinecie? — zapytała.
— Naprawdę masz taki zamiar?
Spojrzała na niego zaskoczona. Oczywiście, że chciała przyjść i dowiedzieć się prawdy o tym, co się dookoła działo.
— Uważasz mnie za głupią? Doskonale wiesz, że szybko się nie poddam.
Westchnął.
— Tak, doskonale znam tę twoją stronę. Zawsze byłaś uparta. — Uśmiechnął się do niej przyjaźnie. — Nie spodziewałem się jednak, że będziesz chciała ponownie wejść do jego nory.
Pokręciła tylko głową z rozczarowaniem.
— Dużo o mnie nie wiesz, Zabini — mruknęła.
— Wiem więcej, niż bym chciał.
Zacisnęła zęby.  Nie było sensu teraz o wszystko wypytywać. Szli korytarzem, na którym kręciło się już paru uczniów.
— Właściwie, to która jest godzina?
— Jak pojawiliśmy się w skrzydle szpitalnym, to było po siódmej rano. Zanim się zebrałaś... Myślę, że zbliża się ósma. Zgłodniałaś?
Pokiwała twierdząco głową.
Gdy wyszli na bardziej tłoczy korytarz, który rozpoznała, Blaise zatrzymał się i złapał ją za ramię.
— Nie mów nikomu o tym, co widziałaś w skrzydle, rozumiesz? Wszystko wyjaśnimy ci wieczorem, ale pod warunkiem, że nikomu nie piśniesz słówkiem.
Zaśmiała się smutno. Nie wymagał od niej zbyt wiele za to, co miała usłyszeć. O ile cokolwiek jej powiedzą, a sam Blaise jej nie oszukuje. Mogła tylko mu zaufać, nic więcej.
— Nie mam komu powiedzieć — przyznała po chwili.

__________________________________
Rozdział nareszcie się pojawił. Chciałam was przeprosić za zwłokę, tym bardziej, że wakacje trwają już od dłuższego czasu. Jednak przez dwa tygodnie nie potrafiłam tego rozdziału skończyć, a potem internet mi wysiadł. Typowe tłumaczenie. Jednak mam nadzieję, że następny rozdział opublikuje o wiele szybciej, tym bardziej, że będzie ważny.



30 komentarzy:

  1. Bardzo się cieszę, że wreszcie napisałaś rozdział! ^^ Byłam ciekawa, jak zakończy się sytuacja z rozdziału poprzedniego i nie rozczarowałam się. Doczekaliśmy się wyjaśnień paru rzeczy i jednocześnie pojawły się kolejne wątki czekające na wyjaśnienie. Znowu urwałaś w takim momencie, że aż by się chciało czytać dalej, serio. Zresztą ogólnie bardzo lekko i szybko czytało mi się ten rozdział. Niewątpliwie robi się też coraz mroczniej, za co plus. Lubię, kiedy w fanfickach jest mroczno i ostatnio jakoś tak bardziej wolę czytać o Ślizgonach i "ciemnej stronie mocy", bo dzielni i przyjacielscy Gryfoni z reguły szybko mnie nudzą.
    Dobrze, że Susan nie stało się nic poważnego, ale to zemdlenie jest dość dziwne i wciąż zastanawia mnie, jak do tego doszło. Wątpię, by powód był taki całkiem niewinny. Tak samo zastanawia mnie Chris; czyżby faktycznie ktoś go zmusił, żeby się tak zachował? Troszeczkę się pogubiłam w zachowaniu tego bohatera, przyznaję. Aczkolwiek nadal intryguje mnie jego rola i podoba mi się to, że jest taki, jak ja to często nazywam, "szary i pomieszany". Mam wrażenie, że on nie jest dobry, ale nie jest też taki w stu procentach zły. Zwłaszcza, że tak troszczy się o siostrę. Ale, zastanawia mnie też, czy ona przed inicjacją przebywała w Hogwarcie, i kto w takim razie ją wziął ze szkoły? Czyżby to Chris sam ją wepchnął w łapska Voldzia? Serio, gubię się w nim. Podobnie jak gubię się w przypadku Blaise'a, który też jest taki szary i pomieszany. Tylko zastanawia mnie, kto tu oszukuje Susan, on czy Nott? Dziewczyna chyba wie, że coś przed nią ukrywają, ale może faktycznie wkrótce dowie się więcej? Jeśli tak, to jestem ciekawa, jak zareaguje i jakie będzie mieć to dla niej konsekwencje.
    Naprawdę robi się coraz ciekawiej, więc mam nadzieję, że teraz dopisze ci więcej weny i szybciej wrzucisz kolejny rozdział ^^.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowy rozdział już zaczęłam pisać i przyznam, że wyjaśnianie tych wszystkich spraw jest o wiele przyjemniejsze. Zastanawiam się tylko, czy teraz wrzucić tę kopertę, czy podzielić ten rozdział na dwa osobne. Boję się, że sama zgubię swoje myśli mieszając jedno z drugim.

      Tak, Chris jest skomplikowaną osobowością, nawet dla mnie. Czasami nie mogę nad nim zapanować i muszę przestać pisać, zastanowić się jeszcze raz, co i jak. Ale masz rację, nie jest on ani tak zły, jednak nie jest też święty. W końcu w szeregi Czarnego Pana wstąpił z własnej woli. Jednak to wszystko się wyjaśni już wkrótce. Mam nadzieję, że na początku sierpnia.
      Mam ochotę wyjaśnić tę sytuację z omdleniami już teraz, ale wiem, że nie mogę. Do tego potrzeba czasu i obrać pomysł w coś bardziej oryginalnego. Jednak warto się zastanowić, komu tak bardzo zależy, żeby Susan miała jakieś problemy? Ja mam trzy typy i zastanawiam się: kto najbardziej?
      Kto jest zły: Nott czy Zabini to kwestia sporna. Każdy z nich ma jakiś plan, ale jak ktoś wierzy, że będzie z tego tru lof to się przeliczy bo nie będę robiła żadnego miłosnego trójkąta. Bez przesady, ale ja nie widzę w tym najmniejszego sensu.

      Dzięki za komentarz :)

      Usuń
  2. W końcu nasza bohaterka ;) Podobało mi się to, że my wiemy już co stało się Diannie, a opisałaś to z drugiej strony. Co pomyślała sobie osoba, która nie ma pojęcia o całej sytuacji. Zmasakrowane ciało dziewczyny musiało być naprawdę szokiem, co te pokazałaś przemyśleniami Susan. Też bym już chyba wolała nie widzieć dziewczyny w takim stanie.
    Widać, że S czuje się samotna, co przyznała chłopakowi, za którym za bardzo nie przepada. To naprawdę musi sie tak czuć. Musiała się komuś wygadać.
    Jestem ciekawa, co w ogóle stało się Susan i w sumie mam dwie opcje. Albo ktoś próbuje ją ostrzec przed Dafne lub ktoś bardzo jej nie lubi, a uwielbia zadawać jej ból. Ciekawe, co z tego wyjdzie. To chyba wyjaśni się w kolejnym rozdziale, co oni chyba wiedzą, co jej się dzieje. Mam nadzieję, bo jestem łakoma wiedzy ^^
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za opinie :)
      Wiesz, zabrałam się za czytanie twojego opowiadania. Nie wiem, kiedy skończę, ale codziennie coś czytam.

      Tak, nareszcie Susan. Następne rozdziały też będą o niej i mam nadzieję, że o wiele lepsze od tego. Wyjaśni się wiele kwestii z nią związanych, prawdopodobnie też tych omdleń i wypadków. Muszę to zrobić, bo naciągam ten wątek jak idzie i szczerze, to wszystko wydaje się mało prawdopodobne.

      Usuń
    2. Mam nadzieję, że sie nie zrazisz początkiem mojego opowiadania, bo jednak rozwinęłam się troszeczkę podczas jego pisania. Miło mi, że zajrzałaś ;) (na którym jesteś rozdziale? tak z ciekawości pytam).

      To dobrze, że będzie więcej Susan. W końcu to nasza bohaterka, poza tym polubiłam ją i jej tok myślenia.

      Wiadomo, że dopóki nie wyjaśnisz nam, co się z nią dzieje, to będziemy wymyślać swoje teorie, a niektórzy stwierdzą, że jest to naciągane. Ale, czy nie o to chodzi, by trzymać czytelnika w niepewności ile się da, by pobudzić jego wyobraźnię? Więc nie ma co się martwić ;)

      Usuń
    3. Na razie powstrzymam się od opinii, ponieważ chciałabym ją zawrzeć w jednym komentarzu.
      Aktualnie na 7. Czytam głównie po nocach, kiedy znajduje czas na takie coś jak komputer i internet.

      Jesteś jedną z nielicznych, która polubiła Susan. Sama chętnie bym ją udusiła.

      O to chodzi, ale czasami to ja (i paru czytelników) ma dość tych tajemnic i pięć tysięcy nowych wątków. A to, co się z nią dzieje to taka odskocznia, wszystko wyjaśnię mniej więcej (nie mogę się zdecydować) w przyszłym rozdziale. Jak nareszcie skończę pisać strategię xd

      Usuń
  3. Ten rozdział pozostawia po sobie duże zaciekawienie. Nie mogę się doczekać wyjaśnień, które Susan otrzyma w gabinecie.
    Podobały mi się opisy sali czy krajobrazu za oknem. Widać w nich, że starasz się jak najwyraźniej przedstawić tę historię.
    Coraz bardziej lubię Blaise'a. I to, jak traktuje Susan... W tym rozdziale nawet ją dotykał! No i powiedz mi, że Zabini nic do niej nie czuje :P
    Biedna Dianne, faktycznie wygląda koszmarnie. Zaciekawił mnie tekst o szpiegach w Hogwarcie. Czyżby zdołali się ukryć przed czujnym okiem Dumbledore'a?
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat te opisy to walczyłam ze sobą. Nie umiem ich pisać i to widać. Wszystko pomieszane i nijakie.

      Nie, Zabini nic do niej nie czuje. Wcześniej wspomniałam, że nie będę robiła żadnego trójkąta miłosnego i takowego nie będzie. Kim jest Zabini to wszystko się jeszcze wyjaśni, a będzie kupa śmiechu. On w ogóle jest takim aniołem pojawiającym się znikąd i czekającym z pomocą.
      Chodziło mi o szpiegów donoszących na Voldemorta. Dumbledore jest człowiekiem przed którym nic się nie ukryje. On wie bardzo dużo o tym, co się dzieje w jego szkole. A nawet więcej.

      Pozdrawiam.

      Usuń
  4. Na miejscu Susan trzymałabym się z daleka od Christophera. I nie chodzi mi tu tylko o jego propozycję, ale o to, w co jest zamieszany. Po zdarzeniu w Skrzydle Szpitalnym dziewczyna nie powinna już mieć wątpliwości, po czyjej stronie mężczyzna stoi.
    Biedna. Ona naprawdę nie ma tam już komu zaufać. Jak jeden jej coś powie, to drugi zaraz go oskarża nie wiadomo o co. I tak bez końca. Blaise najpierw mówi jej, żeby przyszła do gabinetu Rutherforda, a później dziwi się, że naprawdę ma zamiar to zrobić. I jeszcze opowiada o szpiegach w szkole.
    W zakładce bohaterwie widnieje zdjęcie Hermiony. Czy to znaczy, że planujesz wprowadzić ją do opowiadania? Odegra w niej jakąś rolę? Może to jej wreszcie Susan będzie mogła zaufać?
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A po czyjej stronie stoi Susan.
      Sama chciałabym żeby trzymała się od niego z daleka, ale niestety choćby chciała to nie będzie mogła. W poprzednim rozdziale napisałam, że Chris ma za zadnie jej pilnować. Zresztą, w X dowie się wszystkiego dokładnie i na pewno was też z tym zapoznam.
      Faktycznie trochę zamieszałam.
      Jednak ja na wszystko mam jakieś wytłumaczenie. Postaw się na miejscu Susan. Nie ufa nikomu, Chrisa nie lubi za to, co jej zaproponował i uważa go za kogoś gorszego, ale z drugiej strony chciałaby poznać prawdę. Ona nic nie wie, ma siedemnaście lat i ciągle szuka swojego "ja".
      Tak, Hermiona pojawi się w tym opowiadaniu, nie wiem dokładnie kiedy. Nie mogę się trzymać tylko Ślizgonów.

      Usuń
  5. Podobał mi się ten rozdział. Po nim mogę jedynie stwierdzić, że w najbliższym rozdziale coś będzie się działo.
    Propozycja Blaise'a, aby Susan przyszła do gabinetu Rutherforda brzmi bardzo intrygująco, ponieważ może się tak stać, że Dafne się o tym dowie, że idzie w kierunku gabinetu jej narzeczonego, może opacznie to zrozumieć po tym, jak jej młodsza siostra nagadała jej głupot o tym, że całowała się z nim.
    Nie dziwię się jednak Susan dlaczego chce tam przyjść. Tyle tych tajemnic przed nią stanęły, że moim zdaniem ma prawo dowiedzieć się czegoś więcej o swojej osobie oraz jej rodzicach.
    I biedna Dianne, że musi tak cierpieć po tym, co Voldemort jej zrobił. Mam nadzieje, że dziewczyna wyzdrowieje.
    Jestem już niezmiernie ciekawa, co się wydarzy dalej ;)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Czytasz mi normalnie w myślach z tą Dafne. Jednak starsza Greengrass nie przepada również za Astorią po tym, co ona jej powiedziała, więc nie jestem pewna czy uwierzy, że ona miała w tym jakiś cel. Z drugiej strony, Susan może coś po prostu wymyślić, prawda?
      Tyle tych tajemnic w ogóle się pojawiło. Sama zaczynam się w nich plątać, a moja mapa myśli staje się coraz większa i wygląda przezabawnie.

      Usuń
  6. Aj kochana w końcu się doczekałam.
    Naprawdę rozdział trochę mną wstrząsnął.
    Zawsze wiedziałam że Voldemort jest okrutny, ale żeby do tego stopnia?
    Mam nadzieje że Dianne wyjdzie z tego.
    Dziewczyna nie zasługuje na taki okrutny los.
    I jeszcze Christopher.
    Nie ufam mu a jednak jest coś w tym chłopaku.
    Coś, co sprawia że pod pozorami maski można mu ufać a jednak Susan powinna być ostrożna.
    Mam wrażenie, że ich znajomość nie skończy sie najlepiej.
    Szczególnie że mam przeczucie iż chłopak coś kombinuje.
    pozostaje niecierpliwie oczekiwać ciągu dalszego.

    pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dianne wyjdzie z tego, kto jak nie ona?
      Dlaczego wszyscy uważają Chrisa za kogoś niebezpiecznego, podejrzanego typa spod ciemnej gwiazdy? Naprawdę taki dziwny mi wyszedł?
      Ja tam go uwielbiam, ale chyba muszę zrobić szarady w bohaterach żeby pokazać, iż jest on ważnym bohaterem.

      Dziękuję za opinię.

      Usuń
  7. Chciałam skomentować wczoraj, ale po pracy byłam tak wykończona, że wolałam dać sobie spokój niż robić coś na siłę, by potem komentarz wyszedł bez ładu i składu.
    Rozdział był bardzo dobry i cieszę się, że cały przedstawiał perspektywę Susan.
    Myślałam, że pojawi się coś więcej na temat tego, co zakończyło poprzedni rozdział, jednak najwyraźniej na odpowiedzi trzeba będzie poczekać i na razie pogodzić się z kolejnymi wątpliwościami.
    Propozycja Blaise'a na początku trochę mnie zaskoczyła, ale z drugiej strony to dobrze się składa, bo może teraz Susan dowie (a razem z nią czytelnik ^^) na dręczące ją od tak dawna pytania.
    Natomiast opis Dianny z perspektywy postronnej osoby był okropny i mam nadzieję, że Pomfrey uda się postawić dziewczynę na nogi, przynajmniej pod tym fizycznym względem.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, znam to :)
      Też nie miałam siły, kiedy wracałam z tego upału do domu.
      Mam nadzieję, że wszystkie wątpliwości rozwieje w przyszłym rozdziale. W końcu planuje poważną rozmowę Susan z Christopherem i Blaisem. Oni chyba jako jedyni mają dostęp do niektórych informacji.

      Oj, wszyscy się dowiedzą. O to chodzi, prawda? Ile jeszcze tajemnic tutaj wcisnę to ja nie wiem, dlatego chciałabym rozwiać niektóre wątpliwości prowadząc małymi kroczkami do punktu kulminacyjnego.

      Jeżeli Dianna jest tak silna jak jej brat, to wszystko będzie w porządku z jej stanem fizycznym.

      Pozdrawiam :)

      Usuń
  8. Aha... byłam pewna, że skomentowałam. No cóż T_T'.

    Trochę czasu już minęło, od kiedy zaczęłam czytać tego fanfika, więc nie bardzo pamiętam, jakie relacje łączyły Blaise'a i Susan. Mogłabyś mnie oświecić, jak to było wcześniej? Bo, czytając ten rozdział, nie mogłam się pozbyć wrażenia, że chyba wcześniej nie za bardzo się lubili, a tutaj zachowywali się raczej przyjaźnie.

    Christopher nie jest jakimś typem spod ciemnej gwiazdy, ale zwyczajnie żywię do niego awersję przez to, że dorosły chłop bierze udział w takich głupotach jak aranżowane małżeństwa z nastolatkami (tak nawiązując do wcześniejszych komci). Czekam na wyjaśnienie tej sprawy z omdleniami Susan, ktoś jej w głowie mąci czarną magią. Przydałoby się, gdyby zaczęła wyciągać jakieś wnioski na ten temat i żeby zaczęła szukać pomocy u profesorów, bo trochę dziwnie tak. Gdyby mnie się przydarzało coś takiego, po jakimś czasie poleciałabym do pani Pomfrey albo do opiekuna domu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, już wyjaśniam :)

      Susan z Blaisem nie mieli dobrych kontaktów od małego. Wszyscy traktowali ją jak tę gorszą, a Zabini nie odstawał od reszty. Jednym słowem albo nie zwracał na nią uwagi, albo robił to w pogardliwy sposób. Jednak nigdy nie powiedział jej złego słowa, chociaż dochodziło między nimi do kłótni. No, mniej więcej. Sytuacja zaczęła się zmieniać na przyjęciu w Green Hall, kiedy kazał jej uważać i ostrzegł, że Voldemort chce ją w swoich szeregach.

      Tak, to trochę dziwne z tym Christopherem, ale warto zwrócić uwagę, że ma on dopiero 23 lata i należy do arystokracji. Jest tylko 6 lat starszy od Dafne :)
      I cóż, nie ma wielkiego wyjścia.
      Susan jest dziwna i jedyna w swoim rodzaju. Sama nie biegłabym do nauczycieli szukać pomocy. Do tego Susan jest nowa w szkole, więc nie wie do kogo powinna się zgłosić. Do Severusa?
      Wszystko się wyjaśni. A wniosku same przyjdą.

      Dziękuję za opinię i pozdrawiam ;)

      Usuń
  9. A więc nie wyjaśniłaś, dlaczego Susan ogarnęła słabość pod koniec poprzedniego rozdziału? Bo mi to omdlenie wydało się dość dziwne, w tym rozdziale skupiłaś się niemal zupełnie na Skrzydle Szpitalnym i tej sprawie z Donną. Biedna dziewczyna, aż byłam trochę w szoku, że Rutherford zabrał ją do szpitala w Hogwarcie...
    Jestem ciekawa, co sądzi o tym wszystkim Albus Dumbledore, bo przecież nastolatka dołączyła wbrew sobie do szeregów Voldemorta. Nie przepadam za Zabinim. Znacznie większym zaufaniem darzę Notta, podobnie jak Susan.
    Sam Blaise, choć wyraźnie nie pragnie krzywdy dziewczyny, to momentami zachowuje się dziwnie, jakby znał wszystkie sekrety świata, ale udawał wielce mądrego i nie chciał nikomu nic wyjawić.
    Z kolei Teodor... na pewno nie ma czystych rąk, ale wydaje się, że chce się zbliżyć do Susan w dobrym celu. Ach, coraz więcej tajemnic i niedomówień, jestem bardzo zadowolona z tego, jak rozwijasz akcję, bo fabuła nabiera żywych barw. Brakowało mi w tym poście Dafne, lubię jej temperament.
    Pozdrawiam i życzę weny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, zaznaczyłam pod rozdziałem, że wyjaśnię tę sprawę w następnym rozdziale. Przynajmniej na tyle, na ile pozwoli mi akcja, której jeszcze nie mam.
      Dianną. Nie Donną.
      Musiał ją gdzieś zabrać. Niestety, Voldemort nie jest litościwy, a ktoś musiał jej pomóc. A skoro Dumbledore wie o wszystkim...

      Mnie te omdlenia wydają się irracjonalne, ale za późno już na zmianę tego wszystkiego. Czas minął :)

      Powód, dla którego Dianna dołączyła do śmierciożerców jeszcze wyjawię, wkrótce.
      Dlaczego nikt nie lubi Zabiniego, a ufają Nottowi? Chyba naprawdę kiepsko idzie mi tworzenie własnych postaci.

      Pozdrawiam :)

      Usuń
  10. w końcu dotarłam do Ciebie... wiem, wiem, ale nie mam nic na swoje usprawiedliwienie.
    rozdział mi się podobał, choć czegoś mi w nim brakowało... może to przez to, ze ograniczyłaś się tylko do perspektywy Susan? Nie jestem pewna.
    Zabini strasznie mnie ostatnio irytuje. nie wiem czemu... ale z drugiej strony to dobrze, bo nijakie postacie są najgorsze. wiem, że on chce dobrze dla dziewczyny, ale kurde... mam wrażenie, że wywinie jej jakiś numer.
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ograniczyłam się do jej perspektywy, ponieważ o to mi chodziło w tym rozdziale. W kolejnym będzie tylko ona. Niestety muszę powyjaśniać parę kwestii.

      Zabini? Jest jak aniołek :)
      Też mnie momentami tymi zagadkami irytuje i nie mogę go uspokoić i dostosować do siebie. No cóż, czasami się nie da.

      Pozdrawiam :)

      Usuń
  11. Bardzo spodobał mi się klimat tej historii. Klimat arystokracji, balów, jak kilka stuleci temu, a później groza i brutalność śmierciożerców.

    Co prawda ja inaczej sobie wyobrażam życie w czystokrwistej elicie, a także same siostry Greengrass, ale ta wizja jest taka... pociągająca, magiczna :)

    Oczywiście mój komentarz jest mało wyszukany, ale jakoś nie wiem, co mam więcej napisać. A, pytałaś się chyba kiedyś, dlaczego wszyscy lubią Teodora. Nie wiem jak w przypadku innych, ale ja jakoś zawsze pałałam sympatią do tego tajemniczego chłopca, a potem... A potem trafiłam na "Wyjątek" Empatii i już całkowicie pogrążyłam się w Teodoromanii ;D I chyba to się tak za bardzo odbiło na postrzeganie tej postaci w innych fanfikach ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) To miłe.

      Zastanawiam się, co widzisz magicznego w tej mojej wizji :) Sama uwielbiam swoją Dafne, chyba bardziej niż główną bohaterkę i zaczynam się waham czy aby ich nie wymienić. Jednak byłoby to bez sensu.

      Też czytam Wyjątek Empatii, jednak mój Teodor nie będzie taki jak jej :) Nie da się zrobić drugiego takiego Notta. Dlatego mój się stanowczo różni.

      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Co widzę? Widzę życie z pozoru piękne, pełne przepychu, klasy. Wygląda to tak, jakby człowiek cofnął się o ponad sto lat, jakby czas zatrzymał się w miejscu. Ta perspektywa jest ciekawa, chociaż ja sama w życiu nie chciałabym w takim otoczeniu żyć. Co to, to nie :D

      Skąd ja to znam? Sama wykreowałam bohaterkę, która już sama w sobie jest wyjątkowa, a ja na każdym kroku dokładam jej kolejne charakterystyczne cechy i stało się tak, że z drugoplanowej bohaterki stała się właściwie pierwszoplanową.
      Mnie Dafne i Astoria w tym opowiadaniu odpychają, a Susan... fakt, w tych ostatnich rozdziałach taka trochę sierota z niej wyszła. Dosłownie i w przenośni ;) Chociaż mam nadzieję, że jeszcze coś z niej tam wyrośnie.

      Również pozdrawiam :)

      Usuń
    3. Dotarłam do twojego opowiadania, skończyłam czytać trzeci rozdział i nadal nie wiem kto jest główną bohaterką :)
      Nie mogę się zdecydować czy Pansy, czy Sophie, chociaż skłaniam się ku drugiej.

      Owszem, Susan wyszła jak sierota, bo sama nic nie potrafi zrobić. To chyba moja najgorsza bohaterka. Mam nadzieję, że jeszcze ją naprostuję.

      Usuń
  12. Lubię Susan i lubię Notta. Podoba mi się te napięcie, które budujesz miedzy nimi. Już nie mogę się doczekać Susan podczas meczów. Ciekawe jak zareaguje na to Dafne i Astoria.
    Cieszę się, że nawiązałyśmy współpracę i przeczytałam tą historię. Jest naprawdę świetna! Bardzo oryginalna i dzięki temu plusujesz.
    W końcu główną bohaterką nie jest przesłodzona i idealna pod każdym względem dziewczyna. Wkurza mnie takie coś.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Wpadłam tu bo na jakimś blogu moją uwagę przykuł Twój avatar z Troian, a że ją bardzo lubię, postanowiłam wpaść :D Lubię tematykę potterowską, więc z chęcią przeczytałam Twoje opowiadanie. Połknęłam je w całości, w niecałą godzinę (: Lubię postaci, które wykreowałaś, jak na przykład Nott <3 Susan lubiłam w kilku pierwszych rozdziałach, ale ostatnio się zrobiła taka trochę Bellowata. Taka sierotka (; Nie wiem, czy to było Twoje zamierzenie, ale mam nadzieję, że niedługo ją troszkę... hm, wyprostujesz. No i jeszcze te omdlenia... dlaczego ona mdleje? :P
    Ogólnie to piszesz bardzo fajnie, lekko, tworzysz tajemnice, niektóre wyjaśniasz, niektóre ciągniesz dalej i wymyślasz nowe (: Wciągające jest to opowiadanie. Tylko widzę, że dawno już nie dodałaś nic nowego. Dlaczego? Nie mogę się doczekać, jeszcze po takim zakończeniu! Ciekawe, co zdradzi jej Zabini. Dodaję do obserwowanych i z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.
    Weny! :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Jezu już nie mogłam się doczekać tego rozdziału, na prawdę tak sie ciesze że już jest. rozdział jest genialny. Warto było czekać. Tylko dla mnei odrobinę za krótki ale co tam. Ważne że opowiadanie jest genialne i dużo się dzieje. Czekam na next i życzę dużo weny

    Zapraszam do komentowania i obserwowania: http://one-direction-lose-my-mind.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm... Rozdział dodany z miesiąc temu, ale co tam.

      Usuń

Obserwatorzy