środa, 12 czerwca 2013

Rozdział VIII: Inicjacja

Zaciskał pięści jak najbardziej potrafił, czuł jak czerwona posoka spływa po jego palcach skapując na kamienną posadzkę. W głębi ducha miał nadzieję, że nikt nie zauważy czerwonych plam pod jego nogami. Ale nikt nie zwracał na niego najmniejszej uwagi.
Szare, kamienne ściany kwatery Czarnego Pana odbijały echo krzyków młodej dziewczyny nie mającej więcej niż piętnaście lat. Leżała ona naga na zimnej posadzce błagając o litość i krzycząc przy każdym kolejnym machnięciu różdżki Voldemorta. Nikt nie przejmował się bólem, który w tej chwili odczuwała. Nikt również nie zwracał uwagi na to, że właśnie jest upokarzana przed wszystkimi śmierciożercami w najobrzydliwszy sposób z możliwych.  
Na dzisiejszym spotkaniu mieli pojawić się tylko sami mężczyźni ze względu na inicjacje kolejnej członkini wąskiego kręgu popleczników Czarnego Pana. Z aprobatą przypatrywali się torturowanej dziewczynie uśmiechając się lubieżnie widząc jej nagie ciało, które za parę chwil będą mogli wykorzystać. Tylko on stał i patrzył na wszystko z obrzydzeniem, miał ochotę wyrwać Voldemortowi różdżkę z rąk, aby ten tylko przestał rzucać zaklęcie na jego siostrę. Nie mógł znieść jej bólu, jej cierpienia i błagania o litość. Ale on doskonale wiedział, że na torturach się nie skończy. Pragnął uchronić młodszą siostrzyczkę przed tym, co za chwilę miało ją spotkać z rąk tych wszystkich mężczyzn. Nie, nie wszystkich. Tylko tej części, która będzie chciała wykorzystać jej ciało dla swojej własnej przyjemności.
Nazwij to głupcze po imieniu.
Sam nie chciał brać udziału w tym przedstawieniu, ale on go zmusił. Tak jak zmuszał ich wszystkich do robienia rzeczy, na które nie mieli najmniejszej ochoty. Nienawidził tego, kiedy czuł zaklęcie Imperiusa na sobie i musiał zabijać. Widział twarze tych wszystkich mugoli, którzy zginęli z jego ręki. Śniły mu się po nocach krzyki, wrzaski, dlatego już od jakiegoś czasu nie przespał całej nocy. Budził się zlany potem i już nie potrafił zamknąć oczu. Każdego wieczora bał się, że już nigdy nie będzie miał szansy na normalne życie.
Teraz, widząc swoją siostrę, która przechodziła inicjacje żałował, że nie ukrył jej przed czasem. Był zaskoczony kiedy Voldemort powiedział, że chce mieć ją w swoich szeregach.
Ona ma dopiero piętnaście lat, kretynie.
Krzyki ustały. Poluzował uścisk swoich dłoni i wbił zdeterminowane spojrzenie w Voldemorcie. Nie pozwoli, aby ci wszyscy mężczyźni użyli ciała jego siostry, nie będzie na to patrzył.
— Panie, proszę… Oszczędź jej tego upokorzenia — powiedział cicho ktoś inny. Od razu poznał ten głos.
— Zabini — syknął Czarny Pan opuszczając swoją różdżkę. Gestem ręki nakazał mu podejść.
Młoda dziewczyna patrzyła przerażona to na Voldemorta to na Blaisa Zabiniego, który stanął patrząc w jej oczy. Nie chciał spojrzeć na jej nagość.
— O co prosisz Zabini?
— Proszę o odpuszczenie jej bólu — powiedział spokojnie. — Ona jest za młoda na to, co za chwilę powinno się stać.
Czarny Pan zaśmiał się szyderczo, ale pokiwał twierdząco głową. Nakazał śmierciożercom opuścić komnatę. Dało się słyszeć jęki rozczarowania niektórych mężczyzn, ale nikt nie zwrócił na nich szczególnej uwagi. Zabini zobaczył na twarzy Dianny łzy. Miał ochotę je zetrzeć.
Voldemort machnął jeszcze raz różdżką, a na przedramieniu piętnastolatki pojawił się Mroczny Znak. Dziewczyna wrzasnęła z bólu i złapała się za przedramię. Nie wierzyła, że zostanie zmuszona do dołączenia do grona popleczników Voldemorta.
Dianna nie miała siły się podnieść, czuła każdy mięsień w swoim ciele.
— Zabierzcie ją.
Zabini ściągnął z siebie płaszcz i okrył nim nagie ciało dziewczyny prosząc jednocześnie, aby się nie opierała.
— Pomóż mi, Rutherford.
Christopher drgnął zaskoczony i podszedł do Zabiniego starającego się podźwignąć bezwładne ciało Dianny. Złapał ją pod drugie ramię, a następnie wziął na ręce wyciągając ją z ramiona Blaisa. Zobaczył jak czarna tkanina zsuwa się z ciała dziewczyna, więc starał się ją poprawić.
— Nie możemy teraz wrócić do Hogwartu — szepnął Zabini.
Rutherford pokiwał bezwiednie głową i skierował swoje kroki w stronę schodów prowadzących do sieni kuchni Malfoyów. Wiedział, że Dianna powinna teraz wypocząć i odzyskać siły, dodatkowo zdawał sobie sprawę, że powinna porozmawiać z kimś kto pomoże jej teraz uporać się ze wspomnieniem dzisiejszego wieczora.  
Zaczęli wspinać się schodami na piętro w stronę kwater, które były przeznaczone dla gości. Mijali po drodze portrety wszystkich członków rodu Malfoyów. Na większości z nich przeważała podobizna Dracona, raz namalowana farbą olejną, raz węglem, jednak wyraz twarzy pozostał taki sam. Im wyżej wchodzili tym więcej gości spotykali po drodze. Kobiety przypatrywały się Diannie ze współczuciem, a mężczyźni odwracali się z gniewem w oczach. Sama Rutherford nie zwracała najmniejszej uwagi na obserwujących. Co chwilę zamykała i otwierała oczy po to tylko, aby spojrzeć w zimne spojrzenie Zabiniego.
Była mu wdzięczna, że poprosił Czarnego Pana o litość dla niej. Domyślała się, że Blaise zapłaci za ten czyn, że to następnym razem on będzie torturowany. I przez to chciała mu podziękować, ale nie potrafiła nic wypowiedzieć. Z bezsilności zacisnęła mocniej usta i jęknęła kiedy Christopher zmienił ułożenie swoich rąk.
Do tej pory nie mogła uwierzyć, że wbrew woli została wcielona do armii Voldemorta. Miała nadzieję, że nie będzie tego musiała nigdy robić, obserwowała Christophera, kiedy wracał z każdej misji przybity i od razu zamykał się w swojej sypialni. Teraz kiedy został nauczycielem był bardziej ponurym człowiekiem niż jeszcze dwa lata temu. Co roku jeździli we dwójkę na wakacje do dziadków zostawiając rodziców samych. Od powrotu Voldemorta mogła tylko marzyć o wspólnych wypadach. Już teraz wiedziała, że straciła swojego starszego brata na zawsze.
— Zabierzmy ją do mojej sypialni — mruknął Zabini i poszedł przodem żeby otworzyć drzwi.
Dianna poczuła jak mięśnie Christophera napięły się. Podejrzewała, że to ze zdenerwowania. Pewnie też nie rozumiał dlaczego to właśnie Blaise zareagował. 
— Jak się czujesz? — wyszeptał w jej włosy Christopher. Pokręciła tylko przecząco głową, a w jej oczach pojawiły się łzy.  Przycisnął ją mocniej do siebie i pocałował we włosy. — Nie martw się, zrobię wszystko żebyś więcej nie musiała stanąć z nim twarzą w twarz.
— Dostanę zadanie — wychrypiała Dianna z pewnością w głosie.
Christopher nic nie odpowiedział. Podniósł wzrok i zobaczył, że Zabini otworzył stare  drzwi, za którymi zniknął. Westchnął tylko i przyspieszył. Chciał jak najszybciej położyć swoją siostrę na wygodnym łóżku i opatrzyć ewentualne rany.
— Mogę wezwać skrzata domowego — odezwał się Zabini. — Jestem pewien, że Narcyza nie będzie miała nic przeciwko.
Dianna spojrzała na niego przerażona. Christopher od razu zrozumiał, że Dianna nie chciała pomocy skrzatów. Wolała pomoc brata.
— Jutro wrócimy do szkoły, nikt nie może się dowiedzieć o tym, co dzisiaj zaszło — warknął Rutherford. — Gdyby Dumbledore się dowiedział, że Dianna dołączyła do nas…
— On już wie — powiedział Blaise. Widząc zdziwione spojrzenie blondyna prychnął. — Snape o wszystkim donosi, tak jak ja. Doszedłem do wniosku, że nie mam co przed wami ukrywać. Ty Rutherford, stawiasz Diannę ponad wszystko, więc ochrona ze strony starego dyrektora się przyda.
— Zamknij się Zabini — syknął Christopher. — Nie tutaj.  
Tamten pokiwał głową na znak, że zrozumiał i wyszedł na korytarz, aby zobaczyć czy nikt nie podsłuchiwał. Kiedy wrócił, Dianna leżała już przykryta puchową kołdrą, a przy niej leżał Christopher szepcząc jej coś zawzięcie. Wcale nie wyglądali na rodzeństwo. Gdyby nie podobieństwo, Zabini wziął by ich za parę. Zacisnął dłonie hamując swoją złość.
— Daj jej odpocząć, Rutherford — mruknął, ale nie podszedł do nich bliżej. Nie chciał patrzeć na Dianne w tym stanie. Doskonale wiedział, że dziewczyna nie życzyła sobie, aby teraz się nią zajmował. Potrzebowała wsparcia bliskich. On mógł tylko stać i obserwować ją.
Opuścił sypialnię nawet nie spojrzawszy na rodzeństwo.
Po chwili dołączył do niego Christopher zamykając cicho drzwi. Zabini zrozumiał, że piętnastolatka starała się zasnąć. Wyciągnął zza pazuchy różdżkę i rzucił zaklęcie ostrzegawcze. Nie chciał, aby ktokolwiek wszedł do tego pokoju i zrobił jej jakąkolwiek krzywdę. Niektórzy śmierciożercy byli potworami nie znającymi litości.
Zabini zignorował zdziwione spojrzenie swojego nauczyciela i ruszył przed siebie. Słyszał głuche kroki swojego towarzysza idącego za nim. Miał ochotę krzyknąć, aby znalazł sobie inne zajęcie i zostawił go teraz w spokoju. Chciał zostać sam i zapomnieć o tym, co robił Voldemort jeszcze parę minut temu. Wiedział, że mimo jego prośby Christopher z czystej ciekawości pójdzie za nim.
Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Nie, oboje już jesteśmy w piekle, więc za różnica?, pomyślał i zatrzymał się przed drzwiami do ogrodów Narcyzy.
Ruszył przed siebie doskonale zdając sobie sprawę, że były Ślizgon nadal za nim podąża.
— Dlaczego to zrobiłeś? — zapytał Rutherford kiedy zostali sami. Zabini zacisnął usta. Nie musiał mu się tłumaczyć, zrobił to, bo nie był potworem. Nie chciał patrzeć na cierpienie niewinnej dziewczyny. Nie chciał.
— A dlaczego TY tego nie zrobiłeś? — odpowiedział mu pytaniem na pytanie. Zadając je miał wrażenie, że rozjuszył nim Christophera. Miał rację, ponieważ po chwili uderzył plecami o wilgotną ziemię i poczuł stalowy uścisk dłoni blondyna na swojej szyi. Uśmiechnął się kpiąco. Czuł, że palce są ułożone w złym kierunku, więc nic mu nie groziło.
— Chce mnie pan udusić, panine profesorze? — rzucił ściszonym głosem. — Po tym jak uratowałem twoją siostrę?
Darował sobie oficjalny ton. W tym miejscu on nie był uczniem tak samo jak Rutherford nie był nauczycielem.
Poczuł jak uścisk zelżał i w końcu zobaczył wyciągnięta dłoń drugiego śmierciożercy. Chwycił ją.
— A więc jesteś zdrajcą — wyszeptał Christopher i nie spuszczał wzroku z Blaisa. Ten pokiwał tylko głową zaciskając jeszcze bardziej usta.
— Ty też — odpowiedział mu. — Szkoda, że jesteś taki słaby. Poddałeś się klątwie Impriusa, którą rzucił na ciebie Draco.
Christopher sprawiał wrażenie, że nie wie o co chodzi. W rzeczywistości pluł sobie w brodę, że nie potrafił tej klątwy odeprzeć od siebie i zaproponował Sewell taki układ jaki zaproponował. Nie pragnął jej. Nie znał jej nawet, a co dopiero ryzykować swoją nową posadę i reputację. Nie mógł również tego zrobić Dafne, nie kiedy ona była w pobliżu. Właściwie to jego narzeczona dawała mu wszystko czego tylko potrzebował.
Kretyn.
— Dlaczego Malfoy to zrobił? Na polecenie Czarnego Pana?
Kretyn. Kretyn. Kretyn.
Blaise powoli pokiwał głową.
— Dostałeś zadanie Rutherford, wykonaj je tak, żeby Susan nic się nie stało, rozumiesz? — syknął. — Nie chce po tobie sprzątać, a ona nie zasługuje na taką śmierć.
— Powiedz to samo Nottowi — warknął tamten i kopnął najbliższy kamień.
Zabini prychnął pogardliwie. Nie uważał Teodora za godnego przeciwnika. Wiedział, że tamten upodobał sobie Susan. Gdyby tylko ona wiedziała kim są wszystkie osoby, z którymi się zadaje.
Zaległa między nimi krępująca cisza. Żaden nie wiedział, co ma powiedzieć.
Christopher zgadzał się z osądem Zabiniego. Był słaby, ale jednak Voldemort mu ufał. Powinien sam pobiec teraz do Czarnego Pana i powiedzieć mu, że znalazł zdrajcę donoszącego wszystkie ważne plany Dumbledorowi i utrudniającego pracę śmierciożerców. Zganił się w duchu. Sam chętnie by wszystko wyjawił, ale był zbyt wielkim tchórzem. Bał się śmierci. Wolał chronić tych na których mu zależy od środka, nie chciał się wychylać. Wiedział jak kończą zdrajcy. Wiedział jak skończyli Sewellowie.
Teraz musiał jeszcze pilnować Susan, a przez Malfoy’a to zadanie nie stało się łatwiejsze. Jak niby przekona ją teraz do tego żeby mu zaufała? A może ma ją siłą przyprowadzić do Czarnego Pana niech i ona cierpi tak jak jego siostra? Ale wiedział, że to nie ma sensu. Nie chce, aby kolejna niewinna dziewczyna była torturowana. Chociaż Susan nigdy nie spadłby włos z głowy. W tym cholernym liście było wszystko! Przed swoją śmiercią Thomas opowiedział mu jeszcze więcej. Wszystko po to, aby chronić małą Susan Sewell.
Miał ogromną ochotę zburzyć cały plan i opowiedzieć tej dziewczynie wszystko czego się tylko dowiedział. Powiedzieć kim jest i co zrobił. Chciał to ogłosić całemu światu. Chciał, aby to ziemskie piekło dobiegło końca.
Jak mam to zrobić?
— Nie ma za co, Rutherford.
Cholera.
— Mam u ciebie dług, Zabini – krzyknął jeszcze zanim, a potem zamilkł. Powinien już wracać.

*

 Perspektywa Susan
Byłam głupia, że nie domyśliłam się tego wcześniej.
Teoria Notta wydawała się być bardziej prawdopodobna od tej, którą słyszała tyle razy. Nie zginęli by gdyby nie było takiego powodu. Jako czysto krwiści czarodzieje mieli typową ochronę i gdyby nie zrobili niczego, co zagrażałoby życiu Voldemorta nadal by żyli. Tymczasem ich martwe ciała spoczywały na cmentarzu.
Nie chciała wierzyć, w to co powiedział jej Teodor.
Tak naprawdę nie wiedziała nic o swoich rodzicach, więc chwytała się każdej informacji, którą udało jej się usłyszeć. Mogła tylko w duchu ganić siebie za ignorancję przez te wszystkie lata. Miała dostęp do tajnych informacji znajdujących się w gabinecie Thomasa, mogła na własną rękę uwarzyć eliksir prawdy. Mogła nawet rzucić na swoich bliskich klątwę Imperiusa i siłą wyciągnąć od nich prawdę.
Idiotka.
Zamiast tego słuchała, że wie już wszystko. Prawda była taka, że nie wiedziała nic. Co jej po imionach? Co jej po tym, do którego domu należeli jej rodzice? Nie miała bladego pojęcia czym się interesowała matka, czy również kochała quidditcha? Czy może odziedziczyła tę fascynację po ojcu? Do kogo była bardziej podoba? Brak odpowiedzi na te wszystkie pytania doprowadzał ją do szału. Niewiedza sprawiała, że z dnia na dzień przestawała interesować się normalnym życiem. Dosłownie jakby zamknęła się w ochronce i nie chciała z niej wyjść.
Wiedziała, że postępując tak robi źle. To, co działo się kiedyś było przeszłością i w żaden sposób nie mogło jej pomóc. Tak samo jak ciągłe wpatrywanie się w fotografię swoich rodziców. Żyła. Jako jedyna, jako ostatnia. Mogła jeszcze tyle osiągnąć, mogła pomóc przywrócić równowagę światu. Wcale nie musiała zadawać się ze Ślizgonami, którzy byli ograniczeni ciągle trzymając się przestarzałych wartości. Ona chciała więcej. A z drugiej strony nie chciała nic.
Susan nigdy nie potrafiła się odnaleźć. Winiła za to swoich przybranych rodziców, a w szczególności Carol. Matka nigdy nie traktowała jej tak samo jak Dafne czy Astorii. Zawsze dostawała wszystko na samym końcu, chyba że była to zwykła nagana. Wszystkiemu była winna, za wszystko obwiniana. Tylko Thomas jako tako szanował jej zdanie i często zapraszał do swojego gabinetu na rozmowę. Te chwile były dla niej wyjątkowe. To wtedy słyszała o tym, co mogłaby robić w przyszłości. Czasami widziała uśmiech na jego twarzy i choć był tam tylko przez chwilę wierzyła, że mimo swojej szorstkości Thomas ją szanuje.
A ja jestem wróżką zębuszką, prychnęła.
Nie, wcale nie była dla nikogo ważna. Nigdy.
Powinnam przestać się nad sobą rozczulać.
Naprawię sprawę z Dafne.
Poczuła mocny uścisk zaciskający się w jej umyśle. Nie potrafiła się od niego uwolnić. Czuła jak coś chłodnego na kształt palców otacza jej wolną wolę i nie pozwalało skupić się na niczym innym. Pozbawiał ją chęci do czegokolwiek.
I nagle wszystko zniknęło.
Susan upadła na podłogę ściskając mocno swoją głowę i nie amortyzując upadku. Jęknęła, kiedy jej kolana uderzyły o twardą, kamienną posadzkę. Poczuła pęknięcie kości.
Nie rozumiała, co przed chwilą się wydarzyło. Już wcześniej miała wrażenie, że doświadczyła podobnego bólu. Było to wtedy, kiedy chciała po raz pierwszy przeprosić Dafne za to, co powiedziała jej przed przyjazdem do Hogwartu. Jakby te sprawy były powiązane. Jednak tym razem nikt się nie odezwał.
Podniosła się z jękiem z podłogi, prawą ręką podtrzymując się łóżka. Rzuciła okiem na swoje kolano i aż zachwiała się na widok krwi. Wzięła głęboki oddech i wypuściła powietrze z płuc. Nie sądziła, że ten upadek zakończy się w taki sposób.
Drzwi się otworzyły i do pokoju wpadła Dafne z Astorią. Pierwsza miała wściekłą minę, a druga coś do niej szeptała zawzięcie. Susan podniosła zaskoczona głowę wbijając wzrok w obie siostry.
— O, cholera — zaklęła Dafne i zasłoniła usta dłonią. — Co ci się stało?
Susan nie usłyszała już, co dalej mówiła blondynka. Nie potrafiła rozróżnić poszczególnych słów.




20 komentarzy:

  1. Ale fajnie, że wreszcie nowy rozdział ^^. Mimo dużej ilości obserwowanych blogów, to pierwsza nowość dzisiaj, a ja w końcu mogłam znaleźć pretekst, by choć na moment oderwać się od Niebieskich marzeń, tfu, Evelyn.
    No, ale do rzeczy.
    Rozdział bardzo mi się podobał. Wiesz, że lubię takie klimaty, czasy świetności Voldiego, środowisko jego zwolenników i tak dalej. Jakoś zawsze wolałam takie historie niż sielanki o młodym pokoleniu, gdzie Voldka już nie ma (a sama takie teraz piszę, łeeeeh. Nie ma to jak pójście na łatwiznę ://).
    Myślę, że dobrze oddajesz te mroczne klimaty. Już kilkakrotnie spotykałam się z motywem inicjacji, i szczerze mówiąc, to zawsze się zastanawiałam, czy to aż tak drastycznie wygląda. Ale to nawet lepiej, bo w opowiadaniach powinno być dużo krwawych scen.
    Ale ten pierwszy kawałek jest z perspektywy Chrisa? Na początku myślałam, że może to Teodor, ale dalsze czytanie wyzbyło mnie tego przekonania. Od jakiegoś czasu przypuszczałam, że z nim jest coś nie w porządku, ale nie myślałam, że popierał Voldiego. Choć mam wrażenie, że chyba raczej z musu niż z prawdziwych przekonań, i po prostu nie ma odwagi się przeciwstawić, co jest dość zrozumiałe. Szkoda mi jego siostry, była jeszcze taka młoda i zastanawiam się w takim razie nad rolą Zabiniego. Bo skoro postawił się Voldziowi i ją obronił, to znaczy, że nie jest taki zły, i do tego ta wzmianka o przekazywaniu informacji Dumblowi...
    Teraz martwię się o Susan, bo wnioskuję, że to właśnie Chris dostał zadanie, żeby ją dostarczyć do swojego pana. I teraz się zastanawiam też, gdzie ten paring będzie, chyba, że to faktycznie tylko tymczasowe. Ech, facet też nie ma za ciekawie, nie potrafię go tak całkiem znielubić.
    No i co się dzieje z Susan? To jej upadnięcie na ziemię i dziwne odczucia zdecydowanie nie są normalne. Może to wszytko też ma jakiś związek? Wątek jej rodziców także jest ciekawy.
    Sorry, że taki zagmatwany ten komentarz wyszedł, no ale rozdział był naprawdę super, zresztą jak zwykle ^^. Ale takie odejście od Susan dobrze zrobiło tekstowi. Nie żebym coś do niej miała, ale lubię wstawki z punktu widzenia innych postaci ^^.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty idziesz na łatwiznę? Bo cię zaraz trzepnę. Uważasz,że tworzenie amerykańskiego społeczeństwa czarodziei jest łatwe? To ja podziękuję i poczytam ;d
      Krwawej sceny może i nie było, ale chodziło mi raczej o pokazanie jak bardzo brutalny i okrutny jest Voldemort i niektórzy ze Śmierciożerców. Gwałcić niewinną dziewczynę? Nie, dlatego to wszystko przerwałam. Aż tak dużo zła to nawet dla mnie za dużo, a pisanie o tym jest okropne i trudne.
      Zastanawiam się czy nie przybliżyć bardziej postaci Chrisa. Na przykład napisania powodów, dla których wstąpił w ich szeregi i dlaczego musiała to zrobić jego siostra. Ale wydaje mi się, że większość tych bohaterów ma coś na sumieniu.
      Zabini jest skomplikowany i taki zostanie. Jest postać jak najbardziej drugoplanowa i nie ma ona większego związku z całą fabułą. Ona będzie pojawiać się i znikać, czasami mieszając, czasami co dodając od siebie.
      Chris i ktoś jeszcze :) Ale cii.
      Wątek będzie i nie tylko tymczasowy. Chyba powinnam przyspieszyć akcję skoro dochodzisz do takiego wniosku, ale to znowu zaburzyłoby cały piękny rysunek ;d
      Ten upadek ma coś wspólnego z jej rodzicami, ale to jest tak skomplikowane, że sama na tę chwilę nie potrafię tego wyjaśnić.

      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Miałam na myśli to, że idę na łatwiznę przy NM, zamiast umieszczać akcję w roku 1980 jak na początku to ja ją przenoszę do 1999, ale to kwestia tego, że w 1980 bardzo zaniedbałam kwestię Voldiego (cóż, postać z Ameryki, która nawet nie słyszała wcześniej o jego istnieniu niezbyt się jarała tym wszystkim, a narracja była personalna z jej punktu widzenia). Dlatego teraz nie będzie Voldiego, bo i tak w pierwszej wersji o nim nie pisałam, ale to nie znaczy, że będzie jej lekko, bo jestem zbyt wredna dla postaci aby zafundować im sielankę. W sumie fakt, kreacja Ameryki to nie taka całkiem łatwizna, bo musiałam ją sama wymyślić, ale jestem troszkę hipokrytką, bo często krytykuję młode pokolenie, a sama piszę może niezupełnie o nim, ale o okresie pomiędzy.
      Jestem bardzo ciekawa, czemu Chris i jego siostra musieli wstąpić w jego szeregi. Rozumiem, że mogą być czystokrwiści i tak dalej, mógł chcieć im mieć, albo im jakoś groził czy coś, ale naprawdę intrygują mnie ich motywy i fajnie by było to przybliżyć później, dla pełniejszego obrazu :).
      No ale i tak jestem ciekawa, co dalej, bo robi się coraz bardziej intrygująco ^^.

      Usuń
  2. No, odnośnie rozdziału, to hm. Już Ci pisałam na maila, że strasznie malutko opisów i bardziej skupiłaś się na przemyśleniach/odczuciach bohaterów i jakichś suchym skwitowaniu ich czynności. Muszę przyznać, że byłam też trochę zdezorientowana, bo nie miałam zielonego pojęcia, skąd oni wszyscy się nagle wzięli w rezydencji Malfoyów - przecież był rok szkolny. Jeszcze zrozumiem, że Christopher mógłby opuszczać szkołę, ale całkowita nieobecność uczniów na pewno nie umknęłaby uwadze nauczycieli i dyrektora.

    "Ale oskonale wiedział" - zgubiło Ci się "d", pewnie podczas usuwania zaimka, co?
    "Złapał ją pod drugie ramię, a następnie wziął na ręce wyciągając ją z ramiona Blaise'a." - z ramion. Chyba musiałam tego nie zauważyć przy sprawdzaniu...
    "ifnormacji, którą udało (...)." - prawdopodobnie chwilowo oślepłam i nie zauważyłam tej literówki Oo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnie błędy poprawie już w sobotę, kiedy będę oglądała ten cały "Potop" :)
      Tak wiem, mało tych opisów, ale będę ze sobą walczyć i napiszę je w następnym rozdziale. Tylko lepiej przejdę jakiś kurs wcześniej ;d

      Usuń
  3. Aj kochana brakowało mi Twojego rozdziału i nie tylko tutaj.
    Cieszę się że po małej przerwie w końcu coś się pojawiło.
    Sam rozdział mną wstrząsnął.
    Szczególnie sam początek, który był naprawdę piorunujący.
    Biedna Diana.
    Bez względu na wszystko ta cała Inicjacja nie była dla niej łatwa.
    Voldemort jest wrednym potworem i normalnie brak mi słów na niego.
    Trochę brakowało mi Draco w tym rozdziale, ale zaskoczyła mnie postawa Bleisa.
    Jak najbardziej pozytywna gdyż nie spodziewałam się tego.
    Zachował sie jak prawdziwy bohater w przeciwieństwie do Christopera.
    Co do niego to od początku wiedziałam, że coś z nim nie tak, ale żeby popierać Czarnego Pana?
    No rozczarowałam się Chris po Tobie kompletnie.
    No i jest jeszcze Susan.
    widać że ciężko jest jej z tym wszystkim.
    W ogóle rozdział wyszedł ci cudownie.
    Pełen emocji jakich dawno nie było i jedynie trochę za krótko moim skromnym zdaniem.
    Wiem, że stać Cię na więcej i na więcej również niecierpliwie czekam;)
    Oby nie tak długo.

    pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)
      Może pojawi się jakiś fragment opowiadający o uczuciach Diany po ten całej inicjacji? Jednak wątpię. Jest ona postacią drugoplanową i nie odegra żadnej roli. Dokładnie tak jak Zabini.
      Chrisem się rozczarowałaś? On jest taki... ^^

      Usuń
  4. Całą historię przeczytałam jednym tchem. Nareszcie jacyś nowi bohaterowie, nie tylko ci kanoniczni.
    Postać Susan bardzo Ci się udała. Dziewczyna nie wpada z jednej skrajności w drugą, jak to się często zdarza w opowiadaniach, a charakter nie zmienia jej się z notki na notkę. Lubię ją.
    Szczerze mówiąc, trochę pogubiłam się w intencjach tych wszystkich otaczających ją ludziach. o ile postępowanie Dafne i Astorii rozumiem, o tyle Teodor i Christopher są kompletną zagadką. A do tego wszystkiego dochodzi jeszcze kwestia Imperiusa - kto jest pod działaniem zaklęcia, a kto po prostu źle życzy dziewczynie?
    Kiedy czytałam o dziwnym bólu Susan, kiedy postanowiła naprawić swoje stosunki z Dafne, jakoś tak skojarzyło mi się to właśnie z Imperiusem. Czyżby i na nią ktoś rzucił zaklęcie?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje :)
      Sama nie darzę Susan sympatią, ponieważ mamy kompletnie odmienny charaktery i czasami trudno jest nam się razem zgrać.
      Pod klątwa Imperiusa była tylko jedna osoba i to wyjaśniłam w tym rozdziale. Nikt więcej.

      Usuń
  5. Myślałam, że uda mi się przeczytać wczoraj, ale już mi czasu nie starczyło. Na dodatek powinnam już się zabierać za naukę na egzamin z montażu, ale wolę by mi się zaległości nie ciągnęły przez następny tydzień.
    Jejku, to okropne przez co musiała przechodzić Diana. Voldemort jest okrutny, zresztą sama Rowling uważała go za czyste zło, i teraz dziewczyna łatwo po tym wszystkim się nie pozbiera i szczerzę wątpię, by od tak zaczęła z dnia na dzień żyć normalnie, szczególnie, że tego nie chciała.
    Jednak mam jedno zastrzeżenie, sam gwałt to dla mnie już przegięcie, Voldemort jest straszny, ale to wyglądałoby bardziej na karę, a nie na inicjację. W pewnym momencie miałam wrażenie, że chce ją zwyczajnie wykończyć, upokorzyć i całkowicie złamać psychicznie, a nie przyjąć do swego grona.
    Dobrze, że Blaise się stawił za dziewczyną i mam nadzieję, że jakiejś szczególnej kary za wszystko nie poniesie. Jednak wspominanie o tym, że jest szpiegiem Dumbledore'a w domu pełnym śmierciożerców było więcej niż nieostrożne. Każdy mógł to usłyszeć i z uśmiechem na ustach pognać do Voldemorta, by dostać nagrodę.
    W końcówce bardzo zastanawiające było to, co działo się z Susan. Mam nadzieję, że niebawem ten wątek będzie dalej kontynuowany i wszystko zacznie się wyjaśniać.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo podobał mi się ten pierwszy fragment. Lubię takie klimaty, no i to taka przyjemna odmiana od otoczenia Hogwartu. Cieszę się również, że pokazałaś inicjację na swój sposób, który, nie ukrywam, mnie zszokował. Podejrzewam, że Dianne nie była pierwszą tego typu ofiarą. To okropne. Dobrze, że zdołała uniknąć tego losu. Postawa Zabini'ego bardzo mi się podobała. Już kiedyś go polubiłam, bo ostrzegł Susan, natomiast teraz uratował tę nieszczęśnicę. Cieszę się, że chłopak tak naprawdę jest po stronie Dumbledore'a. Natomiast Chris... jego raczej nie lubię. Rozumiem, że jego sytuacja jest ciężka, jednak widzę w nim za dużo tchórzostwa. W dodatku nie starczyło mu odwagi, aby pomóc własnej siostrze. Ale przynajmniej dowiedziałam się, że wcale nie podoba mu się Susan, a został zmuszony do złożenia jej propozycji. Jestem też ciekawa uczuć Blaise'a do Susan :)
    Końcówka również ciekawa. Co się dzieje? To musi być coś poważnego...
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo, dla każdego inicjacja wygląda trochę inaczej. Dla kobiet jest bardziej bolesna i poniżająca, niżby dla mężczyzn. Voldemort uważa kobiety za głupie, nic nieznaczące ostoty, które będą mogły zabijąc niewinnych mugoli. Ale muszę chcieć to zrobić. Mężczyźni mają trochę inaczej. O tym kiedy indziej.
      Sama nie wiem czy mam lubić Chrisa czy może zostawić go w spokoju. Trochę dziwne, bo mam wiele planów w związku z jego osobą. Myślę, że z czasem wszystkie obdarzycie go sympatią xd
      Tak, Chris jest tchórzem. I to jeszcze jakim. Tak naprawdę, tylko Zabini mimo swojej opinii na innych blogach jest w stanie wiele zrobić.
      Blaise i Susan? Kurczę, coraz więcej tych facetów, nieprawdaż? Nie, powiem od razu, że Blaisa i Susan nie będzie. Koniec kropka.

      Usuń
    2. W sumie się nie dziwię, że Voldemort uważa kobiety za gorsze, choć trzeba pamiętać, że jego największa popleczniczką była kobietą :P
      Nie będzie Blaise'a i Susan? A tak na to liczyłam xD Serio, widziałam pomiędzy nimi chemię, ale skoro masz inny plan to ok. Właśnie tak mi się wydaje, że wokół Susan kręci się sporo facetów. W takim razie teraz kibicuję Nottowi :)

      Usuń
  8. nie pytaj mnie, czemu komentuję dopiero dzisiaj, bo nie mam pojęcia. przeczytałam już dawno, a jakoś wczoraj przed spaniem przypomniało mi się, że nie skomentowałam.
    rozdział był dobry, ale czegoś mi w nim brakowało. jakoś średnio podobało mi się przedstawienie śmeirciożerców. nie rozumiem, po co oni się nawzajem torturują w czasie inicjacji. nie potrafię sobie tego logicznie wytłumaczyć.
    podobała mi się postawa Zabiniego. dobrze, że uratował dziewczynę przed tym gwałtem.
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)
      Chyba tymi torturami sprawdzają kto jest wystarczająco silny. Voldemortowi nie potrzeba osoby, która jest po prostu słaba.

      Usuń
  9. Teraz już wiem, dlaczego Blaise okazał się taki łaskawy i powiedział Susan o tym, co jej groziło. Był zdrajcą. No, tego się nie spodziewałam, zaskoczyło mnie to totalnie :) Aż mi ciarki przeszły po plecach, gdy tak Voldemort torturował siostrę Christophera. Blaise zaryzykował tym, aby powiedzieć Czarnemu Panu, by przestał tej inicjacji, ale opłaciło się. Tylko że potem Mroczny może okazać się nielitościwy wobec niego. I martwi mnie to, co się stało z Susan… czuję, że ktoś za pomocną czarnej magii próbuje manipulować jej osobą. No, coraz to ciekawiej się robi i nie mogę się już doczekać, co będzie dalej:)

    Życzę Wanki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że Voldemort mógłby wykorzystać słabość Blaisa do swoich celów. Niekoniecznie do zemsty. Przecież Czarny Pan nie ma czasu na planowanie inne zagrywki, ponieważ planuje podbić świat.
      Jesteś chyba pierwszą osobą, która prawie zgadła, co się dzieje z Susan. Tak.. Ktoś jej bardzo nienawidzi.

      Usuń
  10. Jestem w szoku, że jakoś ominęłam ten rozdział, ale ostatnio mam duże zaległości w blogsferze, wobec czego mocno przepraszam. Uch, jeżeli inicjacja kobiety w szeregi Czarnego Pana wyglądałaby właśnie tak... Nawet nie chcę myśleć, jakiego upokorzenia zaznała Dianna, wijąc się naga na zimnej posadzce. To byłoby straszne, gdyby tak młodziutką dziewczynę zgwałcił tuzin Śmierciożerców. Przerażający był brak odzewu Rutherforda, który, choć nie ze spokojem, przyglądał się poniżaniu swej młodszej siostrzyczki. Byłam zdziwiona, że Blaise wystąpił w jej obronie, aczkolwiek zyskał tym u mnie kilka plusów... W odróżnieniu od reszty szajki, on nie jest tym złym typem spod ciemnej gwiazdy... Biedna Dianna. Choć pewnie taka niewinna to ona z drugiej strony nie jest. Natomiast bardzo szkoda mi Susan, która łaknie prawdy o swoich rodzicach. Z jednej strony ma żal do przybranych, z drugiej ich nienawidzi... Chciałabym, aby dla niej zajaśniało słońce. Końcówka mega szokująca, ciekawe, co stało się jej?! Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. W końcu dotarłam. TEż sobie urządziłam niezłą przerwę od całego blogspotu, a co dopiero od pisania.
    Chyba w twoim opowiadaniu mało było o Diannie nie? Bo jakoś za bardzo nic nie pamiętam oprócz tego, że jest siostrą narzeczonego Dafne. Bo tak się zastanawiam czego Voldemort od niej chce. Ale chyba nie wymyślę, bo nie znam za dużo szczegółów z jej życia.
    Podoba mi się to jak przedstawiłaś Śmierciożerców. Oryginalne jest użycie Impreusa przez Voldemorta, względem wszystkich misji. Zawsze niby było, że robili to świadomie, ale bali się o bliskich i o siebie i wykonywali jego rozkazy. Podoba mi sie ta wersja. Poza tym ukazałaś brutalność Voldmeorta oraz pokazałaś mniejszość kobiet, co by się zgadzało z poglądami arystokratycznymi. Ale żeby aż ją gwałcić? Dobrze, że Voldemort posłuchał Zabiniego, choć zapewne poniesie za to karę. Dziwię się, czemu jej własny brat tego nie zrobił, ale podejrzewam, że jest za bardzo tchórzliwy po prostu.
    No i Susan. Czyżby podświadomie rodzice lub ktoś inny (bo nie wiem) tak jak ostatnio powstrzymywali ją przed zadawaniem się z Dafne? Ona spadła z łóżka? To musiała chyba an coś upaść, że złamała nogę. I to chyba otwarte złamanie, jak leciała krew. Nie potrafię sobie wyobrazić jak to musiało ją boleć.
    Z jednej strony chce by dowiedziała się prawdy o swoich rodzicach, ale z drugiej to ją chyba dobije. Niby chce wiedzieć wszystko, ale ta prawda nie jest taką jaką by chciała by była.
    PS Stworzyłaś niezłą sieć zła, lepszą chyba niż Rowling.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy