Zaciskał pięści jak najbardziej
potrafił, czuł jak czerwona posoka spływa po jego palcach skapując na kamienną
posadzkę. W głębi ducha miał nadzieję, że nikt nie zauważy czerwonych plam pod
jego nogami. Ale nikt nie zwracał na niego najmniejszej uwagi.
Szare, kamienne ściany kwatery
Czarnego Pana odbijały echo krzyków młodej dziewczyny nie mającej więcej niż
piętnaście lat. Leżała ona naga na zimnej posadzce błagając o litość i krzycząc
przy każdym kolejnym machnięciu różdżki Voldemorta. Nikt nie przejmował się
bólem, który w tej chwili odczuwała. Nikt również nie zwracał uwagi na to, że
właśnie jest upokarzana przed wszystkimi śmierciożercami w najobrzydliwszy
sposób z możliwych.
Na dzisiejszym spotkaniu mieli
pojawić się tylko sami mężczyźni ze względu na inicjacje kolejnej członkini
wąskiego kręgu popleczników Czarnego Pana. Z aprobatą przypatrywali się
torturowanej dziewczynie uśmiechając się lubieżnie widząc jej nagie ciało,
które za parę chwil będą mogli wykorzystać. Tylko on stał i patrzył na wszystko
z obrzydzeniem, miał ochotę wyrwać Voldemortowi różdżkę z rąk, aby ten tylko
przestał rzucać zaklęcie na jego siostrę. Nie mógł znieść jej bólu, jej
cierpienia i błagania o litość. Ale on doskonale wiedział, że na torturach się
nie skończy. Pragnął uchronić młodszą siostrzyczkę przed tym, co za chwilę
miało ją spotkać z rąk tych wszystkich mężczyzn. Nie, nie wszystkich. Tylko tej
części, która będzie chciała wykorzystać jej ciało dla swojej własnej
przyjemności.
Nazwij
to głupcze po imieniu.
Sam nie chciał brać udziału w
tym przedstawieniu, ale on go zmusił. Tak jak zmuszał ich wszystkich do
robienia rzeczy, na które nie mieli najmniejszej ochoty. Nienawidził tego,
kiedy czuł zaklęcie Imperiusa na sobie i musiał zabijać. Widział twarze tych
wszystkich mugoli, którzy zginęli z jego ręki. Śniły mu się po nocach krzyki,
wrzaski, dlatego już od jakiegoś czasu nie przespał całej nocy. Budził się
zlany potem i już nie potrafił zamknąć oczu. Każdego wieczora bał się, że już
nigdy nie będzie miał szansy na normalne życie.
Teraz, widząc swoją siostrę,
która przechodziła inicjacje żałował, że nie ukrył jej przed czasem. Był
zaskoczony kiedy Voldemort powiedział, że chce mieć ją w swoich szeregach.
Ona
ma dopiero piętnaście lat, kretynie.
Krzyki ustały. Poluzował uścisk
swoich dłoni i wbił zdeterminowane spojrzenie w Voldemorcie. Nie pozwoli, aby
ci wszyscy mężczyźni użyli ciała jego siostry, nie będzie na to patrzył.
— Panie, proszę… Oszczędź jej
tego upokorzenia — powiedział cicho ktoś inny. Od razu poznał ten głos.
— Zabini — syknął Czarny Pan
opuszczając swoją różdżkę. Gestem ręki nakazał mu podejść.
Młoda dziewczyna patrzyła
przerażona to na Voldemorta to na Blaisa Zabiniego, który stanął patrząc w jej
oczy. Nie chciał spojrzeć na jej nagość.
— O co prosisz Zabini?
— Proszę o odpuszczenie jej
bólu — powiedział spokojnie. — Ona jest za młoda na to, co za chwilę powinno
się stać.
Czarny Pan zaśmiał się
szyderczo, ale pokiwał twierdząco głową. Nakazał śmierciożercom opuścić
komnatę. Dało się słyszeć jęki rozczarowania niektórych mężczyzn, ale nikt nie
zwrócił na nich szczególnej uwagi. Zabini zobaczył na twarzy Dianny łzy. Miał
ochotę je zetrzeć.
Voldemort machnął jeszcze raz
różdżką, a na przedramieniu piętnastolatki pojawił się Mroczny Znak. Dziewczyna
wrzasnęła z bólu i złapała się za przedramię. Nie wierzyła, że zostanie
zmuszona do dołączenia do grona popleczników Voldemorta.
Dianna nie miała siły się
podnieść, czuła każdy mięsień w swoim ciele.
— Zabierzcie ją.
Zabini ściągnął z siebie
płaszcz i okrył nim nagie ciało dziewczyny prosząc jednocześnie, aby się nie
opierała.
— Pomóż mi, Rutherford.
Christopher drgnął zaskoczony i
podszedł do Zabiniego starającego się podźwignąć bezwładne ciało Dianny. Złapał
ją pod drugie ramię, a następnie wziął na ręce wyciągając ją z ramiona Blaisa.
Zobaczył jak czarna tkanina zsuwa się z ciała dziewczyna, więc starał się ją
poprawić.
— Nie możemy teraz wrócić do
Hogwartu — szepnął Zabini.
Rutherford pokiwał bezwiednie
głową i skierował swoje kroki w stronę schodów prowadzących do sieni kuchni
Malfoyów. Wiedział, że Dianna powinna teraz wypocząć i odzyskać siły,
dodatkowo zdawał sobie sprawę, że powinna porozmawiać z kimś kto pomoże jej teraz
uporać się ze wspomnieniem dzisiejszego wieczora.
Zaczęli wspinać się schodami na
piętro w stronę kwater, które były przeznaczone dla gości. Mijali po drodze
portrety wszystkich członków rodu Malfoyów. Na większości z nich przeważała
podobizna Dracona, raz namalowana farbą olejną, raz węglem, jednak wyraz twarzy
pozostał taki sam. Im wyżej wchodzili tym więcej gości spotykali po drodze.
Kobiety przypatrywały się Diannie ze współczuciem, a mężczyźni odwracali się z
gniewem w oczach. Sama Rutherford nie zwracała najmniejszej uwagi na
obserwujących. Co chwilę zamykała i otwierała oczy po to tylko, aby spojrzeć w
zimne spojrzenie Zabiniego.
Była mu wdzięczna, że poprosił
Czarnego Pana o litość dla niej. Domyślała się, że Blaise zapłaci za ten czyn,
że to następnym razem on będzie torturowany. I przez to chciała mu podziękować,
ale nie potrafiła nic wypowiedzieć. Z bezsilności zacisnęła mocniej usta i
jęknęła kiedy Christopher zmienił ułożenie swoich rąk.
Do tej pory nie mogła uwierzyć,
że wbrew woli została wcielona do armii Voldemorta. Miała nadzieję, że nie
będzie tego musiała nigdy robić, obserwowała Christophera, kiedy wracał z
każdej misji przybity i od razu zamykał się w swojej sypialni. Teraz kiedy
został nauczycielem był bardziej ponurym człowiekiem niż jeszcze dwa lata temu.
Co roku jeździli we dwójkę na wakacje do dziadków zostawiając rodziców samych.
Od powrotu Voldemorta mogła tylko marzyć o wspólnych wypadach. Już teraz
wiedziała, że straciła swojego starszego brata na zawsze.
— Zabierzmy ją do mojej
sypialni — mruknął Zabini i poszedł przodem żeby otworzyć drzwi.
Dianna poczuła jak mięśnie
Christophera napięły się. Podejrzewała, że to ze zdenerwowania. Pewnie też nie
rozumiał dlaczego to właśnie Blaise zareagował.
— Jak się czujesz? — wyszeptał
w jej włosy Christopher. Pokręciła tylko przecząco głową, a w jej oczach
pojawiły się łzy. Przycisnął ją mocniej
do siebie i pocałował we włosy. — Nie martw się, zrobię wszystko żebyś więcej
nie musiała stanąć z nim twarzą w twarz.
— Dostanę zadanie — wychrypiała
Dianna z pewnością w głosie.
Christopher nic nie
odpowiedział. Podniósł wzrok i zobaczył, że Zabini otworzył stare drzwi, za którymi zniknął. Westchnął tylko i
przyspieszył. Chciał jak najszybciej położyć swoją siostrę na wygodnym łóżku i
opatrzyć ewentualne rany.
— Mogę wezwać skrzata domowego
— odezwał się Zabini. — Jestem pewien, że Narcyza nie będzie miała nic
przeciwko.
Dianna spojrzała na niego
przerażona. Christopher od razu zrozumiał, że Dianna nie chciała pomocy
skrzatów. Wolała pomoc brata.
— Jutro wrócimy do szkoły, nikt
nie może się dowiedzieć o tym, co dzisiaj zaszło — warknął Rutherford. — Gdyby
Dumbledore się dowiedział, że Dianna dołączyła do nas…
— On już wie — powiedział
Blaise. Widząc zdziwione spojrzenie blondyna prychnął. — Snape o wszystkim
donosi, tak jak ja. Doszedłem do wniosku, że nie mam co przed wami ukrywać. Ty
Rutherford, stawiasz Diannę ponad wszystko, więc ochrona ze strony starego
dyrektora się przyda.
— Zamknij się Zabini — syknął
Christopher. — Nie tutaj.
Tamten pokiwał głową na znak,
że zrozumiał i wyszedł na korytarz, aby zobaczyć czy nikt nie podsłuchiwał.
Kiedy wrócił, Dianna leżała już przykryta puchową kołdrą, a przy niej leżał
Christopher szepcząc jej coś zawzięcie. Wcale nie wyglądali na rodzeństwo.
Gdyby nie podobieństwo, Zabini wziął by ich za parę. Zacisnął dłonie hamując
swoją złość.
— Daj jej odpocząć, Rutherford
— mruknął, ale nie podszedł do nich bliżej. Nie chciał patrzeć na Dianne w tym
stanie. Doskonale wiedział, że dziewczyna nie życzyła sobie, aby teraz się nią
zajmował. Potrzebowała wsparcia bliskich. On mógł tylko stać i obserwować ją.
Opuścił sypialnię nawet nie
spojrzawszy na rodzeństwo.
Po chwili dołączył do niego
Christopher zamykając cicho drzwi. Zabini zrozumiał, że piętnastolatka starała
się zasnąć. Wyciągnął zza pazuchy różdżkę i rzucił zaklęcie ostrzegawcze. Nie
chciał, aby ktokolwiek wszedł do tego pokoju i zrobił jej jakąkolwiek krzywdę.
Niektórzy śmierciożercy byli potworami nie znającymi litości.
Zabini zignorował zdziwione
spojrzenie swojego nauczyciela i ruszył przed siebie. Słyszał głuche kroki
swojego towarzysza idącego za nim. Miał ochotę krzyknąć, aby znalazł sobie inne
zajęcie i zostawił go teraz w spokoju. Chciał zostać sam i zapomnieć o tym, co
robił Voldemort jeszcze parę minut temu. Wiedział, że mimo jego prośby
Christopher z czystej ciekawości pójdzie za nim.
Ciekawość
to pierwszy stopień do piekła. Nie, oboje już jesteśmy w piekle, więc za
różnica?, pomyślał i zatrzymał się przed drzwiami do ogrodów Narcyzy.
Ruszył przed siebie doskonale
zdając sobie sprawę, że były Ślizgon nadal za nim podąża.
— Dlaczego to zrobiłeś? —
zapytał Rutherford kiedy zostali sami. Zabini zacisnął usta. Nie musiał mu się
tłumaczyć, zrobił to, bo nie był potworem. Nie chciał patrzeć na cierpienie
niewinnej dziewczyny. Nie chciał.
— A dlaczego TY tego nie
zrobiłeś? — odpowiedział mu pytaniem na pytanie. Zadając je miał wrażenie, że
rozjuszył nim Christophera. Miał rację, ponieważ po chwili uderzył plecami o
wilgotną ziemię i poczuł stalowy uścisk dłoni blondyna na swojej szyi.
Uśmiechnął się kpiąco. Czuł, że palce są ułożone w złym kierunku, więc nic mu
nie groziło.
— Chce mnie pan udusić, panine
profesorze? — rzucił ściszonym głosem. — Po tym jak uratowałem twoją siostrę?
Darował sobie oficjalny ton. W
tym miejscu on nie był uczniem tak samo jak Rutherford nie był nauczycielem.
Poczuł jak uścisk zelżał i w
końcu zobaczył wyciągnięta dłoń drugiego śmierciożercy. Chwycił ją.
— A więc jesteś zdrajcą —
wyszeptał Christopher i nie spuszczał wzroku z Blaisa. Ten pokiwał tylko głową
zaciskając jeszcze bardziej usta.
— Ty też — odpowiedział mu. —
Szkoda, że jesteś taki słaby. Poddałeś się klątwie Impriusa, którą rzucił na
ciebie Draco.
Christopher sprawiał wrażenie,
że nie wie o co chodzi. W rzeczywistości pluł sobie w brodę, że nie potrafił
tej klątwy odeprzeć od siebie i zaproponował Sewell taki układ jaki
zaproponował. Nie pragnął jej. Nie znał jej nawet, a co dopiero ryzykować swoją
nową posadę i reputację. Nie mógł również tego zrobić Dafne, nie kiedy ona była
w pobliżu. Właściwie to jego narzeczona dawała mu wszystko czego tylko
potrzebował.
Kretyn.
— Dlaczego Malfoy to zrobił? Na
polecenie Czarnego Pana?
Kretyn.
Kretyn. Kretyn.
Blaise powoli pokiwał głową.
— Dostałeś zadanie Rutherford,
wykonaj je tak, żeby Susan nic się nie stało, rozumiesz? — syknął. — Nie chce
po tobie sprzątać, a ona nie zasługuje na taką śmierć.
— Powiedz to samo Nottowi —
warknął tamten i kopnął najbliższy kamień.
Zabini prychnął pogardliwie.
Nie uważał Teodora za godnego przeciwnika. Wiedział, że tamten upodobał sobie
Susan. Gdyby tylko ona wiedziała kim są
wszystkie osoby, z którymi się zadaje.
Zaległa między nimi krępująca
cisza. Żaden nie wiedział, co ma powiedzieć.
Christopher zgadzał się z
osądem Zabiniego. Był słaby, ale jednak Voldemort mu ufał. Powinien sam pobiec
teraz do Czarnego Pana i powiedzieć mu, że znalazł zdrajcę donoszącego
wszystkie ważne plany Dumbledorowi i utrudniającego pracę śmierciożerców.
Zganił się w duchu. Sam chętnie by wszystko wyjawił, ale był zbyt wielkim
tchórzem. Bał się śmierci. Wolał chronić tych na których mu zależy od środka,
nie chciał się wychylać. Wiedział jak kończą zdrajcy. Wiedział jak skończyli
Sewellowie.
Teraz musiał jeszcze pilnować
Susan, a przez Malfoy’a to zadanie nie stało się łatwiejsze. Jak niby przekona
ją teraz do tego żeby mu zaufała? A może ma ją siłą przyprowadzić do Czarnego
Pana niech i ona cierpi tak jak jego siostra? Ale wiedział, że to nie ma sensu.
Nie chce, aby kolejna niewinna dziewczyna była torturowana. Chociaż Susan nigdy
nie spadłby włos z głowy. W tym cholernym liście było wszystko! Przed swoją
śmiercią Thomas opowiedział mu jeszcze więcej. Wszystko po to, aby chronić małą
Susan Sewell.
Miał ogromną ochotę zburzyć
cały plan i opowiedzieć tej dziewczynie wszystko czego się tylko dowiedział.
Powiedzieć kim jest i co zrobił. Chciał to ogłosić całemu światu. Chciał, aby
to ziemskie piekło dobiegło końca.
Jak
mam to zrobić?
— Nie ma za co, Rutherford.
Cholera.
— Mam u ciebie dług, Zabini –
krzyknął jeszcze zanim, a potem zamilkł. Powinien już wracać.
*
Perspektywa Susan
Byłam głupia, że nie domyśliłam się tego wcześniej.
Byłam głupia, że nie domyśliłam się tego wcześniej.
Teoria Notta wydawała się być
bardziej prawdopodobna od tej, którą słyszała tyle razy. Nie zginęli by gdyby
nie było takiego powodu. Jako czysto krwiści czarodzieje mieli typową ochronę i
gdyby nie zrobili niczego, co zagrażałoby życiu Voldemorta nadal by żyli.
Tymczasem ich martwe ciała spoczywały na cmentarzu.
Nie chciała wierzyć, w to co
powiedział jej Teodor.
Tak naprawdę nie wiedziała nic
o swoich rodzicach, więc chwytała się każdej informacji, którą udało jej się
usłyszeć. Mogła tylko w duchu ganić siebie za ignorancję przez te wszystkie
lata. Miała dostęp do tajnych informacji znajdujących się w gabinecie Thomasa,
mogła na własną rękę uwarzyć eliksir prawdy. Mogła nawet rzucić na swoich
bliskich klątwę Imperiusa i siłą wyciągnąć od nich prawdę.
Idiotka.
Zamiast tego słuchała, że wie
już wszystko. Prawda była taka, że nie wiedziała nic. Co jej po imionach? Co
jej po tym, do którego domu należeli jej rodzice? Nie miała bladego pojęcia
czym się interesowała matka, czy również kochała quidditcha? Czy może
odziedziczyła tę fascynację po ojcu? Do kogo była bardziej podoba? Brak
odpowiedzi na te wszystkie pytania doprowadzał ją do szału. Niewiedza
sprawiała, że z dnia na dzień przestawała interesować się normalnym życiem.
Dosłownie jakby zamknęła się w ochronce i nie chciała z niej wyjść.
Wiedziała, że postępując tak
robi źle. To, co działo się kiedyś było przeszłością i w żaden sposób nie mogło
jej pomóc. Tak samo jak ciągłe wpatrywanie się w fotografię swoich rodziców.
Żyła. Jako jedyna, jako ostatnia. Mogła jeszcze tyle osiągnąć, mogła pomóc
przywrócić równowagę światu. Wcale nie musiała zadawać się ze Ślizgonami,
którzy byli ograniczeni ciągle trzymając się przestarzałych wartości. Ona
chciała więcej. A z drugiej strony nie chciała nic.
Susan nigdy nie potrafiła się
odnaleźć. Winiła za to swoich przybranych rodziców, a w szczególności Carol.
Matka nigdy nie traktowała jej tak samo jak Dafne czy Astorii. Zawsze dostawała
wszystko na samym końcu, chyba że była to zwykła nagana. Wszystkiemu była
winna, za wszystko obwiniana. Tylko Thomas jako tako szanował jej zdanie i
często zapraszał do swojego gabinetu na rozmowę. Te chwile były dla niej
wyjątkowe. To wtedy słyszała o tym, co mogłaby robić w przyszłości. Czasami
widziała uśmiech na jego twarzy i choć był tam tylko przez chwilę wierzyła, że
mimo swojej szorstkości Thomas ją szanuje.
A
ja jestem wróżką zębuszką, prychnęła.
Nie, wcale nie była dla nikogo
ważna. Nigdy.
Powinnam
przestać się nad sobą rozczulać.
Naprawię
sprawę z Dafne.
Poczuła mocny uścisk
zaciskający się w jej umyśle. Nie potrafiła się od niego uwolnić. Czuła jak coś
chłodnego na kształt palców otacza jej wolną wolę i nie pozwalało skupić się na
niczym innym. Pozbawiał ją chęci do czegokolwiek.
I nagle wszystko zniknęło.
Susan upadła na podłogę
ściskając mocno swoją głowę i nie amortyzując upadku. Jęknęła, kiedy jej kolana
uderzyły o twardą, kamienną posadzkę. Poczuła pęknięcie kości.
Nie rozumiała, co przed chwilą
się wydarzyło. Już wcześniej miała wrażenie, że doświadczyła podobnego bólu.
Było to wtedy, kiedy chciała po raz pierwszy przeprosić Dafne za to, co
powiedziała jej przed przyjazdem do Hogwartu. Jakby te sprawy były powiązane.
Jednak tym razem nikt się nie odezwał.
Podniosła się z jękiem z
podłogi, prawą ręką podtrzymując się łóżka. Rzuciła okiem na swoje kolano i aż
zachwiała się na widok krwi. Wzięła głęboki oddech i wypuściła powietrze z
płuc. Nie sądziła, że ten upadek zakończy się w taki sposób.
Drzwi się otworzyły i do pokoju
wpadła Dafne z Astorią. Pierwsza miała wściekłą minę, a druga coś do niej
szeptała zawzięcie. Susan podniosła zaskoczona głowę wbijając wzrok w obie
siostry.
— O, cholera — zaklęła Dafne i
zasłoniła usta dłonią. — Co ci się stało?
Susan nie usłyszała już, co
dalej mówiła blondynka. Nie potrafiła rozróżnić poszczególnych słów.
Ale fajnie, że wreszcie nowy rozdział ^^. Mimo dużej ilości obserwowanych blogów, to pierwsza nowość dzisiaj, a ja w końcu mogłam znaleźć pretekst, by choć na moment oderwać się od Niebieskich marzeń, tfu, Evelyn.
OdpowiedzUsuńNo, ale do rzeczy.
Rozdział bardzo mi się podobał. Wiesz, że lubię takie klimaty, czasy świetności Voldiego, środowisko jego zwolenników i tak dalej. Jakoś zawsze wolałam takie historie niż sielanki o młodym pokoleniu, gdzie Voldka już nie ma (a sama takie teraz piszę, łeeeeh. Nie ma to jak pójście na łatwiznę ://).
Myślę, że dobrze oddajesz te mroczne klimaty. Już kilkakrotnie spotykałam się z motywem inicjacji, i szczerze mówiąc, to zawsze się zastanawiałam, czy to aż tak drastycznie wygląda. Ale to nawet lepiej, bo w opowiadaniach powinno być dużo krwawych scen.
Ale ten pierwszy kawałek jest z perspektywy Chrisa? Na początku myślałam, że może to Teodor, ale dalsze czytanie wyzbyło mnie tego przekonania. Od jakiegoś czasu przypuszczałam, że z nim jest coś nie w porządku, ale nie myślałam, że popierał Voldiego. Choć mam wrażenie, że chyba raczej z musu niż z prawdziwych przekonań, i po prostu nie ma odwagi się przeciwstawić, co jest dość zrozumiałe. Szkoda mi jego siostry, była jeszcze taka młoda i zastanawiam się w takim razie nad rolą Zabiniego. Bo skoro postawił się Voldziowi i ją obronił, to znaczy, że nie jest taki zły, i do tego ta wzmianka o przekazywaniu informacji Dumblowi...
Teraz martwię się o Susan, bo wnioskuję, że to właśnie Chris dostał zadanie, żeby ją dostarczyć do swojego pana. I teraz się zastanawiam też, gdzie ten paring będzie, chyba, że to faktycznie tylko tymczasowe. Ech, facet też nie ma za ciekawie, nie potrafię go tak całkiem znielubić.
No i co się dzieje z Susan? To jej upadnięcie na ziemię i dziwne odczucia zdecydowanie nie są normalne. Może to wszytko też ma jakiś związek? Wątek jej rodziców także jest ciekawy.
Sorry, że taki zagmatwany ten komentarz wyszedł, no ale rozdział był naprawdę super, zresztą jak zwykle ^^. Ale takie odejście od Susan dobrze zrobiło tekstowi. Nie żebym coś do niej miała, ale lubię wstawki z punktu widzenia innych postaci ^^.
Ty idziesz na łatwiznę? Bo cię zaraz trzepnę. Uważasz,że tworzenie amerykańskiego społeczeństwa czarodziei jest łatwe? To ja podziękuję i poczytam ;d
UsuńKrwawej sceny może i nie było, ale chodziło mi raczej o pokazanie jak bardzo brutalny i okrutny jest Voldemort i niektórzy ze Śmierciożerców. Gwałcić niewinną dziewczynę? Nie, dlatego to wszystko przerwałam. Aż tak dużo zła to nawet dla mnie za dużo, a pisanie o tym jest okropne i trudne.
Zastanawiam się czy nie przybliżyć bardziej postaci Chrisa. Na przykład napisania powodów, dla których wstąpił w ich szeregi i dlaczego musiała to zrobić jego siostra. Ale wydaje mi się, że większość tych bohaterów ma coś na sumieniu.
Zabini jest skomplikowany i taki zostanie. Jest postać jak najbardziej drugoplanowa i nie ma ona większego związku z całą fabułą. Ona będzie pojawiać się i znikać, czasami mieszając, czasami co dodając od siebie.
Chris i ktoś jeszcze :) Ale cii.
Wątek będzie i nie tylko tymczasowy. Chyba powinnam przyspieszyć akcję skoro dochodzisz do takiego wniosku, ale to znowu zaburzyłoby cały piękny rysunek ;d
Ten upadek ma coś wspólnego z jej rodzicami, ale to jest tak skomplikowane, że sama na tę chwilę nie potrafię tego wyjaśnić.
Pozdrawiam.
Miałam na myśli to, że idę na łatwiznę przy NM, zamiast umieszczać akcję w roku 1980 jak na początku to ja ją przenoszę do 1999, ale to kwestia tego, że w 1980 bardzo zaniedbałam kwestię Voldiego (cóż, postać z Ameryki, która nawet nie słyszała wcześniej o jego istnieniu niezbyt się jarała tym wszystkim, a narracja była personalna z jej punktu widzenia). Dlatego teraz nie będzie Voldiego, bo i tak w pierwszej wersji o nim nie pisałam, ale to nie znaczy, że będzie jej lekko, bo jestem zbyt wredna dla postaci aby zafundować im sielankę. W sumie fakt, kreacja Ameryki to nie taka całkiem łatwizna, bo musiałam ją sama wymyślić, ale jestem troszkę hipokrytką, bo często krytykuję młode pokolenie, a sama piszę może niezupełnie o nim, ale o okresie pomiędzy.
UsuńJestem bardzo ciekawa, czemu Chris i jego siostra musieli wstąpić w jego szeregi. Rozumiem, że mogą być czystokrwiści i tak dalej, mógł chcieć im mieć, albo im jakoś groził czy coś, ale naprawdę intrygują mnie ich motywy i fajnie by było to przybliżyć później, dla pełniejszego obrazu :).
No ale i tak jestem ciekawa, co dalej, bo robi się coraz bardziej intrygująco ^^.
No, odnośnie rozdziału, to hm. Już Ci pisałam na maila, że strasznie malutko opisów i bardziej skupiłaś się na przemyśleniach/odczuciach bohaterów i jakichś suchym skwitowaniu ich czynności. Muszę przyznać, że byłam też trochę zdezorientowana, bo nie miałam zielonego pojęcia, skąd oni wszyscy się nagle wzięli w rezydencji Malfoyów - przecież był rok szkolny. Jeszcze zrozumiem, że Christopher mógłby opuszczać szkołę, ale całkowita nieobecność uczniów na pewno nie umknęłaby uwadze nauczycieli i dyrektora.
OdpowiedzUsuń"Ale oskonale wiedział" - zgubiło Ci się "d", pewnie podczas usuwania zaimka, co?
"Złapał ją pod drugie ramię, a następnie wziął na ręce wyciągając ją z ramiona Blaise'a." - z ramion. Chyba musiałam tego nie zauważyć przy sprawdzaniu...
"ifnormacji, którą udało (...)." - prawdopodobnie chwilowo oślepłam i nie zauważyłam tej literówki Oo.
Ostatnie błędy poprawie już w sobotę, kiedy będę oglądała ten cały "Potop" :)
UsuńTak wiem, mało tych opisów, ale będę ze sobą walczyć i napiszę je w następnym rozdziale. Tylko lepiej przejdę jakiś kurs wcześniej ;d
Aj kochana brakowało mi Twojego rozdziału i nie tylko tutaj.
OdpowiedzUsuńCieszę się że po małej przerwie w końcu coś się pojawiło.
Sam rozdział mną wstrząsnął.
Szczególnie sam początek, który był naprawdę piorunujący.
Biedna Diana.
Bez względu na wszystko ta cała Inicjacja nie była dla niej łatwa.
Voldemort jest wrednym potworem i normalnie brak mi słów na niego.
Trochę brakowało mi Draco w tym rozdziale, ale zaskoczyła mnie postawa Bleisa.
Jak najbardziej pozytywna gdyż nie spodziewałam się tego.
Zachował sie jak prawdziwy bohater w przeciwieństwie do Christopera.
Co do niego to od początku wiedziałam, że coś z nim nie tak, ale żeby popierać Czarnego Pana?
No rozczarowałam się Chris po Tobie kompletnie.
No i jest jeszcze Susan.
widać że ciężko jest jej z tym wszystkim.
W ogóle rozdział wyszedł ci cudownie.
Pełen emocji jakich dawno nie było i jedynie trochę za krótko moim skromnym zdaniem.
Wiem, że stać Cię na więcej i na więcej również niecierpliwie czekam;)
Oby nie tak długo.
pozdrawiam serdecznie!
Dzięki :)
UsuńMoże pojawi się jakiś fragment opowiadający o uczuciach Diany po ten całej inicjacji? Jednak wątpię. Jest ona postacią drugoplanową i nie odegra żadnej roli. Dokładnie tak jak Zabini.
Chrisem się rozczarowałaś? On jest taki... ^^
Całą historię przeczytałam jednym tchem. Nareszcie jacyś nowi bohaterowie, nie tylko ci kanoniczni.
OdpowiedzUsuńPostać Susan bardzo Ci się udała. Dziewczyna nie wpada z jednej skrajności w drugą, jak to się często zdarza w opowiadaniach, a charakter nie zmienia jej się z notki na notkę. Lubię ją.
Szczerze mówiąc, trochę pogubiłam się w intencjach tych wszystkich otaczających ją ludziach. o ile postępowanie Dafne i Astorii rozumiem, o tyle Teodor i Christopher są kompletną zagadką. A do tego wszystkiego dochodzi jeszcze kwestia Imperiusa - kto jest pod działaniem zaklęcia, a kto po prostu źle życzy dziewczynie?
Kiedy czytałam o dziwnym bólu Susan, kiedy postanowiła naprawić swoje stosunki z Dafne, jakoś tak skojarzyło mi się to właśnie z Imperiusem. Czyżby i na nią ktoś rzucił zaklęcie?
Pozdrawiam
Dziękuje :)
UsuńSama nie darzę Susan sympatią, ponieważ mamy kompletnie odmienny charaktery i czasami trudno jest nam się razem zgrać.
Pod klątwa Imperiusa była tylko jedna osoba i to wyjaśniłam w tym rozdziale. Nikt więcej.
Myślałam, że uda mi się przeczytać wczoraj, ale już mi czasu nie starczyło. Na dodatek powinnam już się zabierać za naukę na egzamin z montażu, ale wolę by mi się zaległości nie ciągnęły przez następny tydzień.
OdpowiedzUsuńJejku, to okropne przez co musiała przechodzić Diana. Voldemort jest okrutny, zresztą sama Rowling uważała go za czyste zło, i teraz dziewczyna łatwo po tym wszystkim się nie pozbiera i szczerzę wątpię, by od tak zaczęła z dnia na dzień żyć normalnie, szczególnie, że tego nie chciała.
Jednak mam jedno zastrzeżenie, sam gwałt to dla mnie już przegięcie, Voldemort jest straszny, ale to wyglądałoby bardziej na karę, a nie na inicjację. W pewnym momencie miałam wrażenie, że chce ją zwyczajnie wykończyć, upokorzyć i całkowicie złamać psychicznie, a nie przyjąć do swego grona.
Dobrze, że Blaise się stawił za dziewczyną i mam nadzieję, że jakiejś szczególnej kary za wszystko nie poniesie. Jednak wspominanie o tym, że jest szpiegiem Dumbledore'a w domu pełnym śmierciożerców było więcej niż nieostrożne. Każdy mógł to usłyszeć i z uśmiechem na ustach pognać do Voldemorta, by dostać nagrodę.
W końcówce bardzo zastanawiające było to, co działo się z Susan. Mam nadzieję, że niebawem ten wątek będzie dalej kontynuowany i wszystko zacznie się wyjaśniać.
Pozdrawiam serdecznie :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBardzo podobał mi się ten pierwszy fragment. Lubię takie klimaty, no i to taka przyjemna odmiana od otoczenia Hogwartu. Cieszę się również, że pokazałaś inicjację na swój sposób, który, nie ukrywam, mnie zszokował. Podejrzewam, że Dianne nie była pierwszą tego typu ofiarą. To okropne. Dobrze, że zdołała uniknąć tego losu. Postawa Zabini'ego bardzo mi się podobała. Już kiedyś go polubiłam, bo ostrzegł Susan, natomiast teraz uratował tę nieszczęśnicę. Cieszę się, że chłopak tak naprawdę jest po stronie Dumbledore'a. Natomiast Chris... jego raczej nie lubię. Rozumiem, że jego sytuacja jest ciężka, jednak widzę w nim za dużo tchórzostwa. W dodatku nie starczyło mu odwagi, aby pomóc własnej siostrze. Ale przynajmniej dowiedziałam się, że wcale nie podoba mu się Susan, a został zmuszony do złożenia jej propozycji. Jestem też ciekawa uczuć Blaise'a do Susan :)
OdpowiedzUsuńKońcówka również ciekawa. Co się dzieje? To musi być coś poważnego...
Pozdrawiam ;)
Wiadomo, dla każdego inicjacja wygląda trochę inaczej. Dla kobiet jest bardziej bolesna i poniżająca, niżby dla mężczyzn. Voldemort uważa kobiety za głupie, nic nieznaczące ostoty, które będą mogły zabijąc niewinnych mugoli. Ale muszę chcieć to zrobić. Mężczyźni mają trochę inaczej. O tym kiedy indziej.
UsuńSama nie wiem czy mam lubić Chrisa czy może zostawić go w spokoju. Trochę dziwne, bo mam wiele planów w związku z jego osobą. Myślę, że z czasem wszystkie obdarzycie go sympatią xd
Tak, Chris jest tchórzem. I to jeszcze jakim. Tak naprawdę, tylko Zabini mimo swojej opinii na innych blogach jest w stanie wiele zrobić.
Blaise i Susan? Kurczę, coraz więcej tych facetów, nieprawdaż? Nie, powiem od razu, że Blaisa i Susan nie będzie. Koniec kropka.
W sumie się nie dziwię, że Voldemort uważa kobiety za gorsze, choć trzeba pamiętać, że jego największa popleczniczką była kobietą :P
UsuńNie będzie Blaise'a i Susan? A tak na to liczyłam xD Serio, widziałam pomiędzy nimi chemię, ale skoro masz inny plan to ok. Właśnie tak mi się wydaje, że wokół Susan kręci się sporo facetów. W takim razie teraz kibicuję Nottowi :)
nie pytaj mnie, czemu komentuję dopiero dzisiaj, bo nie mam pojęcia. przeczytałam już dawno, a jakoś wczoraj przed spaniem przypomniało mi się, że nie skomentowałam.
OdpowiedzUsuńrozdział był dobry, ale czegoś mi w nim brakowało. jakoś średnio podobało mi się przedstawienie śmeirciożerców. nie rozumiem, po co oni się nawzajem torturują w czasie inicjacji. nie potrafię sobie tego logicznie wytłumaczyć.
podobała mi się postawa Zabiniego. dobrze, że uratował dziewczynę przed tym gwałtem.
pozdrawiam!
Dzięki :)
UsuńChyba tymi torturami sprawdzają kto jest wystarczająco silny. Voldemortowi nie potrzeba osoby, która jest po prostu słaba.
Teraz już wiem, dlaczego Blaise okazał się taki łaskawy i powiedział Susan o tym, co jej groziło. Był zdrajcą. No, tego się nie spodziewałam, zaskoczyło mnie to totalnie :) Aż mi ciarki przeszły po plecach, gdy tak Voldemort torturował siostrę Christophera. Blaise zaryzykował tym, aby powiedzieć Czarnemu Panu, by przestał tej inicjacji, ale opłaciło się. Tylko że potem Mroczny może okazać się nielitościwy wobec niego. I martwi mnie to, co się stało z Susan… czuję, że ktoś za pomocną czarnej magii próbuje manipulować jej osobą. No, coraz to ciekawiej się robi i nie mogę się już doczekać, co będzie dalej:)
OdpowiedzUsuńŻyczę Wanki!
Myślę, że Voldemort mógłby wykorzystać słabość Blaisa do swoich celów. Niekoniecznie do zemsty. Przecież Czarny Pan nie ma czasu na planowanie inne zagrywki, ponieważ planuje podbić świat.
UsuńJesteś chyba pierwszą osobą, która prawie zgadła, co się dzieje z Susan. Tak.. Ktoś jej bardzo nienawidzi.
Jestem w szoku, że jakoś ominęłam ten rozdział, ale ostatnio mam duże zaległości w blogsferze, wobec czego mocno przepraszam. Uch, jeżeli inicjacja kobiety w szeregi Czarnego Pana wyglądałaby właśnie tak... Nawet nie chcę myśleć, jakiego upokorzenia zaznała Dianna, wijąc się naga na zimnej posadzce. To byłoby straszne, gdyby tak młodziutką dziewczynę zgwałcił tuzin Śmierciożerców. Przerażający był brak odzewu Rutherforda, który, choć nie ze spokojem, przyglądał się poniżaniu swej młodszej siostrzyczki. Byłam zdziwiona, że Blaise wystąpił w jej obronie, aczkolwiek zyskał tym u mnie kilka plusów... W odróżnieniu od reszty szajki, on nie jest tym złym typem spod ciemnej gwiazdy... Biedna Dianna. Choć pewnie taka niewinna to ona z drugiej strony nie jest. Natomiast bardzo szkoda mi Susan, która łaknie prawdy o swoich rodzicach. Z jednej strony ma żal do przybranych, z drugiej ich nienawidzi... Chciałabym, aby dla niej zajaśniało słońce. Końcówka mega szokująca, ciekawe, co stało się jej?! Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy ;*
OdpowiedzUsuńW końcu dotarłam. TEż sobie urządziłam niezłą przerwę od całego blogspotu, a co dopiero od pisania.
OdpowiedzUsuńChyba w twoim opowiadaniu mało było o Diannie nie? Bo jakoś za bardzo nic nie pamiętam oprócz tego, że jest siostrą narzeczonego Dafne. Bo tak się zastanawiam czego Voldemort od niej chce. Ale chyba nie wymyślę, bo nie znam za dużo szczegółów z jej życia.
Podoba mi się to jak przedstawiłaś Śmierciożerców. Oryginalne jest użycie Impreusa przez Voldemorta, względem wszystkich misji. Zawsze niby było, że robili to świadomie, ale bali się o bliskich i o siebie i wykonywali jego rozkazy. Podoba mi sie ta wersja. Poza tym ukazałaś brutalność Voldmeorta oraz pokazałaś mniejszość kobiet, co by się zgadzało z poglądami arystokratycznymi. Ale żeby aż ją gwałcić? Dobrze, że Voldemort posłuchał Zabiniego, choć zapewne poniesie za to karę. Dziwię się, czemu jej własny brat tego nie zrobił, ale podejrzewam, że jest za bardzo tchórzliwy po prostu.
No i Susan. Czyżby podświadomie rodzice lub ktoś inny (bo nie wiem) tak jak ostatnio powstrzymywali ją przed zadawaniem się z Dafne? Ona spadła z łóżka? To musiała chyba an coś upaść, że złamała nogę. I to chyba otwarte złamanie, jak leciała krew. Nie potrafię sobie wyobrazić jak to musiało ją boleć.
Z jednej strony chce by dowiedziała się prawdy o swoich rodzicach, ale z drugiej to ją chyba dobije. Niby chce wiedzieć wszystko, ale ta prawda nie jest taką jaką by chciała by była.
PS Stworzyłaś niezłą sieć zła, lepszą chyba niż Rowling.
Pozdrawiam.