Temperatura na zewnątrz spadła
z dnia na dzień i zaczęło się robić chłodno. Zimny wiatr powodował rumieńce na
twarzach uczniów, krople deszczu od czasu do czasu spadały z nieba mocząc i
zaganiając do szkoły coraz więcej osób.
Wygrzewanie się w promieniach
słońca skończyło się na dobre i niektórzy nie potrafili tego zaakceptować. Zresztą, jak co roku.
Jesień przyszła wielkimi
krokami, gdzieniegdzie można było znaleźć kolorowe liście, które pod wpływem
wiatru zmieniały swoje położenie na błoniach.
I choć coraz więcej osób
uskarżało się na pogodę, Susan Sewell wydawała się tym ani trochę nie
przejmować. Codziennie ubierała swój ciepły płaszcz, obwiązywała się szalikiem
i zabierając, na wszelki wypadek, czarny parasol, udawała się na długi spacer
dookoła jeziora. Zazwyczaj robiła to sama, ale coraz częściej towarzyszyła jej
przyrodnia siostra namawiając ją, aby przestała się wygłupiać i wracała do
ciepłego zamku.
Susan nie słuchała Dafne.
Nie pomogły namowy, szantaże,
krzyki i obietnice grypy. Nic. Dziewczyna nie zmieniła swojego zdania i może, dlatego
nigdy nie czuła się źle podczas porannego wstawania. Na każdym posiłku
wyglądała na wypoczętą i rześką. I już więcej nie usłyszała tajemniczego głosu
w swojej głowie, kiedy zbliżała się do którejś ze swojej sióstr. Na całe
szczęście.
Jednak pomimo codziennych
spacerów nie dawała sobie rady z nauką. Nauczyciele zadawali o wiele więcej
prac domowych niż w Beauxbatons, do tego dochodziły cotygodniowe testy z
przedmiotów, które wybrała do czekających ją w przyszłym roku owutemów. Nikt nie odpuszczał.
Susan siedziała właśnie w pokoju wspólnym Slytherinu i starała się skończyć esej na eliksiry, które zadał
im na jutro Rutherford. Dochodziła właśnie pierwsza w nocy, a ona nawet nie
miała połowy. I wiedziała, że to, co napisała do tej pory było beznadziejne i
płytkie. Niestety, nie miała już siły wymyślać niczego sensownego.
- Może ci pomóc?
Susan wystraszyła się. Ręka jej
drgnęła i przypadkowo strąciła kałamarz z czarnym atramentem wylewając go na
szary dywan pod stołem.
Dziewczyna wściekłym wzrokiem
zmierzyła Teodora Notta i pospiesznie podniosła pusty już kałamarz. Nie
wiedziała jak ma się pozbyć plamy z dywanu, więc doszła do wniosku, że skrzaty
domowe wszystko usuną.
- Nie masz nic lepszego do
roboty? – mruknęła i wyprostowała się dumnie. – Na przykład pójścia spać?
Popatrzył na nią ponuro i zajął
miejsce obok. Jego mina niczego nie wyrażała, więc Susan czuła się przez to
zagubiona. Spodziewała się odczytać coś z jego spojrzenia. Niestety nie mogła
nic wyczytać z jego oczu.
- Znam się na eliksirach jak
nikt inny.
Prychnęła szyderczo i podała mu
książkę. Sama chwyciła za pergamin otwierając wcześniej nowy kałamarz, który
leżał na stoliku obok.
- Skoro jest aż tak dobry –
wycedziła – to mi pomóż.
Zaśmiał się tylko.
Susan nie rozumiała jego
zachowania. Czuła mętlik w głowie za każdym razem, kiedy podchodził do niej
lub zaczynał rozmowę. Ale jednocześnie irytował każdym słowem, spojrzeniem. Nie
czuła do niego żadnej sympatii. Dodatkowo Dafne powiedziała, żeby trzymała się
od niego z daleka. A ona nie miała zamiaru niczego zmieniać.
Ten przeszywający wzrok
przyprawiał dziewczynę o ciarki na plechach. Z każdym jego spojrzeniem bała
się, że coś jej może zrobić. Nasłuchała się wielu opowiadań o tym, że Ślizgoscy
mężczyźni są niebezpieczni. Dodatkowo nie miała gwarancji czy Nott nie jest
śmierciożercą. Kiedy dowiedziała się, że Zabini nim jest… Cóż, od tamtej pory
unikała go jak ognia ciągle obawiając się, że zostaną sami w jednym
pomieszczeniu, a on przekaże jej kolejną wiadomość na temat Voldemorta.
Nott wyciągnął się wygodnie na
kanapie, najwidoczniej nie zwracał uwagi na to, że było bardzo późno, a
następnego dnia trzeba wstać i udać się na zajęcia. Może miał za dużo wolnego czasu?, pomyślała Susan i również usiadła
wygodniej.
Zapisywała każde zdanie, które
jej podyktował mając nadzieję, że wie, co czyta i na jaki temat jest ta praca.
Była za bardzo zmęczona, żeby uważnie słuchać i analizować. Zaufała mu.
Przez kolejne pół godziny
panowała między nimi cisza, chodź esej leżał ją zwinięty i wsadzony do szkolnej
torby Susan. Westchnęła tylko i przyłożyła głowę do oparcia sofy. Przymknęła
delikatnie oczy z nadzieją, że Teodor zrozumie aluzje i wróci do swojego łóżka
zostawiając ją tutaj samą. Nadzieja matką
głupich.
- Nie robiłem tego za darmo,
Sewell.
Jęknęła tylko cicho i nakryła
uszy ramionami. Nie chciała nawet tego słuchać. Jeżeli miał coś do powiedzenia
mógł wrócić rano.
- Mam nadzieję, że przyjdziesz
na nasz trening quidditcha. Chciałbym zobaczyć jak latasz.
Susan usłyszała jego słowa, ale
nic nie powiedziała. Miała mętlik w głowie. I szczerze mówiąc nie spodziewała
się, że Nott będzie chciał, aby pokazała mu swój beznadziejny styl latania. To,
że lubiła wzbić się w powietrze od czasu do czasu, nie znaczy, że chciałaby
grać w reprezentacji domu. Machnęła tylko dłonią na znak, że się zgadza i
przymknęła oczy czując, że sen zaczyna nadchodzić bardzo szybko.
Teodor Nott uśmiechnął się sam
do siebie i wstał. Spojrzał na zegarek na swojej ręce i zaklął siarczyście. Nie
podejrzewał, że jest tak późna godzina. W Hogwarcie czas płyną zupełnie inaczej
niż w jego rodzinnym domu.
W rezydencji Nottów zawsze
panowała cisza, niezależnie od tego czy w domu gościły małe dzieci siostry
Teodora, czy tylko jego rodzice. A w zamku każdy dzień zaczynał się od wrzawy w wielkiej sali kończąc się o północy, kiedy najmłodsi uczniowie udawali się
nareszcie do swoich dormitoriów.
Teodor spojrzał na śpiącą na
sofie dziewczynie i przypomniał sobie słowa Dafne. Ona nie chce mieć z tobą nic wspólnego. Ani z tobą, ani z żadnym innym.
I wyglądało na to, że blondynka miała rację, co do uczuć Susan. Jednak
wcale mu to nie przeszkadzało, miał przed sobą jeszcze osiem miesięcy, aby
przekonać ją do siebie. Zanim ona dowie się całej prawdy o swojej rodzinie i
znienawidzi go za to, co stało się szesnaście lat temu.
Westchnął tylko i podszedł do
dziewczyny biorąc ją na ręce. Wcale nie była taka lekka jak z początku mu się
wydawało. Obserwował ją podczas każdego posiłku i nigdy nie zauważył, żeby dużo
jadła. Do tego odbywała te swoje codzienne spacery, które on również uważał za
zbędne. Dlatego siedzi po nocach i
odrabia prace domowe.
A teraz musiał zanieść ją do
łóżka.
*
Susan otwierając oczy poczuła
coś miękkiego pod głową. Odwróciła się w prawo i o mało nie zsunęła się z
własnego łóżka. Nie wiedziała nawet jak tam trafiła. Dopiero o chwili zaczęła
sobie przypominać zdarzenia z poprzedniego wieczora, kiedy razem z Teodorem
pisali jej esej na eliksiry. Jęknęła głośno i nakryła się z powrotem kołdrą
marząc, aby był to tylko sen. Momentalnie wyczuła, że jest w samej bieliźnie. Odkryła
swoją twarz, odrzuciła kołdrę na bok potwierdzając swoje domysły. I już
wiedziała jak znalazła się w sowim łóżku.
Nott!
Zerwała się, opłukała twarz
wodą i zaczęła wkładać na siebie szaty. W połowie dotarło do niej, że nie
wzięła jeszcze prysznica, nie uczesała się. Wściekła zdjęła spódnice i prawie
wbiegła do łazienki dzielonej z resztą współlokatorek.
W pomieszczeniu wyczuła aromat
olejku lawendowego, który używała Dafne oraz zauważyła porozrzucane ręczniki
pozostałych lokatorek dormitorium. Z westchnieniem zaczęła zbierać wszystkie
rzeczy. Dopiero potem wzięła szybki i zimny prysznic wycierając włosy o mokry
już ręcznik. Wysuszyła każdy kosmyk przydatnym zaklęciem, a na odchodnym
rzuciła prosty czar i całe pomieszczenie zalśniło.
Wychodząc z dormitorium
zastanawiała się jak będzie się czuła, kiedy stanie oko w oko z Nottem. Zaniósł
ją do dormitorium, rozebrał i położył do łóżka. Jak wiele zobaczył? Czuła, że będzie niezręcznie. Jednak po chwili
zmieszanie zastąpiła fala złości. Była wściekła na chłopaka za to, że
wykorzystał sytuację i ją rozebrał. Dochodząc do Wielkiej Sali postanowiła, że
nie będzie go unikała. Skonfrontuje się z nim.
Weszła do pomieszczenia.
I zauważyła Teodora Notta
siedzącego na swoim stałym miejscu przy stole Ślizgonów.
Zacisnęła pięści i ruszyła w
jego stronę. Miejsce naprzeciwko chłopaka było wolne, zajęła je.
Nott od razu zauważył jej
obecność, ale nie wydawał się tym faktem zaskoczony. Uśmiechnął się do niej
blado i pokazał na swoje sine worki pod oczami.
- Cześć, słońce.
Susan zacisnęła dłonie w pięści
i spojrzała na niego morderczym wzrokiem.
- Rozebrałeś mnie? – zapytała
parę tonów wyżej niż zamierzała. Cóż, nie czuła się komfortowo pytając o to
mężczyznę.
Zaśmiał się i włożył sobie
kawałek tosta do ust. Kiedy połknął kęs odezwał się:
- Nie słońce, musiała zrobić to
Dafne, kiedy ją obudziłem.
Ciężar spadł z serca Susan.
Odetchnęła i chwyciła kawałek pieczywa, które zaczęła smarować malinową
konfiturą.
- Skąd ci to przyszło o głowy,
Sewell? – zapytał. W jego głosie dziewczyna wyczuła rozbawienie i nutę
zaciekawienia.
- Tylko ty wiedziałeś, co
robiłam późno w nocy – zaczerwieniła się, kiedy zrozumiała jak dwuznacznie mógł
to odebrać. Nie pogarszaj swojej
sytuacji, Sewell.
Nott nic na to nie
odpowiedział. Siedział i wpatrywał się w dziewczynę z widocznym zainteresowaniem,
a ją to deprymowało. Zastanawiała się, dlaczego jeszcze nie poszedł na swoje
zajęcia tylko ciągle się w nią wpatrywał.
- Coś chcesz? – zapytała,
starają się dla odmiany być bardziej uprzejma.
- Czekam na ciebie.
- Po co?
- Mam zamiar odprowadzić ciebie
na zajęcia.
Ta dziwna wymiana zdań
zirytowała ją jeszcze bardziej. Odłożyła pieczywo na złoty talerz i podniosła
się z miejsca w pośpiechu wypijając jeszcze pucharek soku dyniowego. Kątem oka
zauważyła, że Nott robi to samo, więc zaczęła się spieszyć do wyjścia. Nie chciała,
żeby ją odprowadzał, ale nawet jak wyszła z wielkiej sali poszedł za nią.
Wtedy Susan doszła do wniosku,
że Teodor jest nachalny. Kiedy zaczepił ją parę tygodni temu na korytarzu –
przestraszyła się, że robi jej coś złego. Od paru dni zadręczała się tą myślą i
nie potrafiła przebywać z nim w jednym pomieszczeniu bez uczucia strachu.
Dziewczyna zastanawiała się
jaki ma w tym cel, dlaczego ciągle za nią chodził, obserwował. Nie rozumiała
tego zainteresowania. W końcu Dafne cały czas powtarzała, że Nott zwrócił na
nią uwagę i parę razy uczyli się razem. Co nie wydaje się dziwne, skoro Dafne
była beznadziejna z każdego przedmiotu i nawet nie ukrywała, że szkoła ją
nudzi. Była typową arystokratką, która marzy tylko o pieniądzach, o tym, co
będzie mogła za nie kupić. Nie musiała się przejmować wykształceniem. Ze
względu na swoje nazwisko znalazłaby doskonałą pracę w ministerstwie, gdyby
tylko chciała pracować. Ale skoro zaraz po ukończeniu szkoły miała wyjść za
bogatego człowieka, nie musiała się wcale starać. A biorąc pod uwagę to, że jej
narzeczony pracował, jako nauczyciel jej dwóch sióstr… Była szczęściarą, bo
miała wszystko, co tylko chciała.
Susan zauważyła również, że
Dafne zrezygnowała z wielu zajęć. Nie chodziła już na eliksiry i transmutacje,
a w swoim planie zostawiła wiele niepotrzebnych przedmiotów takich jak
numerologia czy wróżbiarstwo, z którego dostała wybitny na sumach. Zastanawiała
się nad decyzją siostry. Owszem, w Beauxbatons wcale nie musiała się niczym
przejmować. Była piękna, towarzyska i wiele osób odrabiało za nią prace domowe.
Tylko do egzaminów się przyłożyła, bo wiedziała, że gdyby tego nie zrobiła,
musiałaby zmierzyć się z gniewem swojego ojca. A wszystkie trzy unikały
Thomasa, kiedy wiedziały, że jest wściekły na którąś z nich.
- O czym myślisz, Sewell? – zapytał Nott, który
zrównał się z nią w połowie drogi.
Nie odpowiedziała mu.
Przyspieszyła kroku i po chwili znalazła się pod salą zaklęć. Kątem oka
zauważyła Malfoya, który przypatrywał się jej i Teodorowi, a jego kamienna twarz
nie wyrażała żadnych uczuć. I w tej chwili Susan zapragnęła znaleźć się w
towarzystwie zimnego Malfoya prowadząc z nim rozmowę na temat polityki i nauki,
niż odpowiadać na nieskończoną ilość pytań Teodora.
- Zostaw mnie w spokoju,
Tedorze – warknęła. – Możesz mi powiedzieć, o co ci chodzi i zniknąć mi na
resztę dnia?
Uśmiechnął się szyderczo.
- Chciałem ci tylko przypomnieć
o dzisiejszym treningu, na który zgodziłaś się przyjść – powiedział tylko i
zaczął się odwracać. – Zaczynamy o osiemnastej.
Susan prychnęła tylko i oparła
się o zimną ścianę.
Słowa Notta nie uszły uwadze
Dracona, który podszedł do niej po krótkiej chwili i oparł się o ścianę obok.
Dziewczyna miała ochotę warknąć na niego, ale wiedziała, że Malfoy nie pójdzie
i nie zostawi jej w spokoju. Wzięła, więc głęboki oddech i spojrzała w jego
oczy.
- Nott zaprosił cię na trening
qudditcha? – zdziwił się. – Przecież ty nie umiesz latać.
Nie zaprzeczyła jego słowom.
Umiała latać, ćwiczyła wiele razy przebywając w Beauxbatons, ale nie robiła
tego rewelacyjnie. Nikt jej nigdy nie trenował, nie wytłumaczył, co robi
dobrze, a co źle. Uczyła się wszystkiego sama, więc i latała kiepsko. Wiedziała
o tym. Ale potrafiła latać. Robiła to, kiedy musiała. Jednak nie dała po sobie
niczego poznać.
- Umiem – wymruczała.
- Słucham? – zapytał uprzejmie
Draco.
- Umiem latać – powiedziała
głośniej i powiedziała mu, że ćwiczyła w poprzedniej szkole.
Nawet gdyby Draco byłby
zaskoczony jej słowami, nie dał po sobie nic poznać. Wysłuchał wypowiedzi do
końca, a następnie dotknął swoich blond włosów.
Susan dziwiła się, że w ogóle
chce z nią dalej rozmawiać. Nigdy nie mieli wspólnych tematów, a za każdym
razem, kiedy przyjeżdżał do Green Hall, Astoria zabierała go do biblioteki lub
pokoju bawialnego i samotnie starała się zabawić go rozmową. Przynajmniej tak
próbowała się tłumaczyć, kiedy wychodzili z danego pomieszczenia. Susan z Dafne
zawsze wymieniały wtedy spojrzenia uśmiechając się pod nosem.
- Astoria nigdy nic nie mówiła
.
- Bo Astoria ma gdzieś innych
ludzi i dba tylko o siebie – powiedziała i poczuła znajomy ból w głowie. Jednak
nic się potem nie wydarzyło, żaden głos się nie odezwał.
- Masz rację – powiedział
Draco. – Astoria jest specyficzną kobietą, ale wiem, że jest spokojna i dobra.
- Dlatego się z nią żenisz?
Przez to fałszywe przekonanie, że moja siostra jest dobra?
- Nie znasz jej – mruknął. –
Nigdy nie miałyście dobrego kontaktu, więc nie dałaś jej żadnej szansy.
- Nieważne.
Susan podeszła do otwartych
drzwi klasy, kiedy zadzwonił dzwonek rozpoczynający zajęcia. Nie miała ochoty
na rozmowę z Malfoyem, który był jeszcze głupszy niż przypuszczała.
*
Eliksiry rozpoczęły się
dokładnie dwie godziny później. Susan miała już dość całego dnia, chociaż ten na
dobre się nie rozpoczął. Wydawało jej się, że czas płynie coraz wolniej. Do
tego dochodziła świadomość, że zmarnuje dwie godziny na bezsensowny trening
qudditcha z Nottem i Malfoyem w tym samym czasie. I doszła do wniosku, że
wcale nie musiała wyjeżdżać z Francji. Tam przynajmniej miała święty spokój.
Nikt nic od niej nie wymagał, zawsze zdążyła odrobić wszystkie prace domowe.
W dusznym pomieszczeniu
szatynka czuła się przytłoczona. Z każdego kociołka wydobywał się inny aromat
eliksiru Zapomnienia, ale wydawało się jej, że tylko ona to czuje. Trochę
kręciło się w jej głowie, ale miała nadzieję, że do końca lekcji pozostało
niewiele i będzie mogła udać się na spacer po błoniach zamiast na drugie
śniadanie do Wielkiej Sali.
- Susan, mógłbym cię prosić o
pozostanie po lekcji na moment? Muszę z tobą porozmawiać.
Sewell spojrzała ponurym
wzrokiem na Christophera i wróciła do pracy nad eliksirem.
Kiedy klasa opustoszała, Susan
dopiero zaczęła pakować swoje książki do czarnej torby. Dopiero potem odniosła
fiolkę z eliksirem na biurko swojego nauczyciela.
Zwróciła tym jego uwagę.
Zauważyła, że na jego ustach
zagościł szeroki uśmiech.
- Słucham, panie profesorze.
- Susan, postanowiłem
zorganizować dla ciebie dodatkowe lekcje, ponieważ uważam, że nie radzisz sobie
z mojego przedmiotu.
Dziewczyna wybuchła śmiechem.
Nie miała takich złych ocen z eliksirów i tym bardziej nie potrzebowała żadnych
dodatkowych zajęć z nim. Ponad to, w Beauxbatons była najlepsza w klasie, więc nie rozumiała, dlaczego nagle miałaby chodzić na korepetycje.
- A jaki jest prawdziwy powód
tych dodatkowych zajęć? – zapytała i podeszła bliżej do biurka. Ale nie
spodziewała się, że Christopherowi Rutherforfowi chodzi o coś całkiem innego. I
wiedziała, że jest to niewłaściwe.
____________________________
Racja, nic się dzieje i tak ma
zostać na razie. Zanim wrzucę to swoje BOOM chciałabym wprowadzić Was nieco w
sytuację. Mam nadzieję, że do tej pory robię to dobrze. Dajce znać jak czegoś
brakuje, bo nadal uczę się pisać to opowiadanie.
Może nie ma porywającej akcji, ale czyta się dobrze. Szczególnie, że jest mnóstwo opisów, które dobrze wprorowadzają w świat głównej bohaterki, a ja zaczynam coraz bardziej ją lubić. Z początku przyznaję, nieco mnie irytowała tą swoją przeciętnością, zwyczajnością, niewyróżnianiem się. Teraz coraz bardziej widać, że tak naprawdę, mimo pozornej szarości, różni się od swoich hogwarckich rówieśnic, chociażby od sióstr, które mają zupełnie inne spojrzenie na życie. Susan chodzi własnymi drogami i jest nieufna w stosunku do ludzi. Niemal każdego podejrzewa o jakieś niecne zamiary i nie dziwię jej się. W końcu zachowanie takiego Notta na przykład, zbyt normalne nie jest. Rozumiem, że dziewczyna może mu się podobać (a może otrzymał zadanie polegające na obserwowaniu jej i dlatego tak bardzo stara się do niej zbliżyć?), ale staje się coraz bardziej namolny i upierdliwy w tej swojej niby trosce o nią. Moment, kiedy Susan się wkurzyła, jak się przekonała, że leży w swoim łóżku, był świetny ^^. Och, musiała się nieźle wkurzyć. Ale swoją drogą, jak Nott ją tam wniósł, jak chłopcy nie mogli wchodzić do dormitoriów dziewcząt? Ale nieważne, to tylko drobny szczególik z kanonu.
OdpowiedzUsuńZaskoczyła mnie też ta chęć Christophera do udzielania dziewczynie korepetycji. Ciekawe, o co tak naprawdę mu chodzi, skoro Susan nie jest wcale jakaś beznadziejna z tego przedmiotu? Ale mam nadzieję, że on nie ma złych zamiarów, ja tak się nastawiłam na jakieś głębsze uczucia pomiędzy nimi. Romans uczennicy z nauczycielem to coś, co uwielbiam <333.
Wgl, naprawdę dobrze wyszły ci opisy. Mimo braku akcji dobrze się czytało i coraz bardziej intryguje mnie to opowiadanie. Ładnie też opisujesz początek Susan w Hogwarcie, choć w sumie niezbyt zachowuje się jak nowa uczennica, nie gubi się ani nic... Dziwnie tak ;). Ale pewnie po NM, w którym próby aklimatyzacji nowej były bardzo mocno wyeksponowane, mam teraz dość skrzywione spojrzenie ^^.
Dzięki, ale chyba nie podzielam twojego zdania. Jakoś ten rozdział nie wyszedł tak jak planowałam. Zabrakło mi czegoś.
UsuńJeszcze nie poznałaś irytującej Susan. Zresztą, to dopiero sam początek, może uda mi się stworzyć tasiemca, fajnie by było. Z tego, co pamiętam to tylko w Gryffindorze chłopcy nie mogli wejść do dormitorium dziewcząt, przynajmniej tylko w tym domu było to zaznaczone. Dormitoria Slytherinu na pewno się trochę różnią biorąc pod uwagę, że nie mają swojej wieży, w której mogą być umiejscowione.
Ty już wiesz, co planuje zrobić z Susan i Chrisem, pisałam ci o tym. Taki mały spoiler, więc myślę, że ci się spodoba. Jednak nie chce na razie przyspieszać akcji, ale będzie się działo. Obiecuję. Tylko dojdę do ładu i składu ze swoim opowiadaniem jednym i drugim i jakoś rozplanuje wszystkie wydarzenia w czasie, dodam parę nowych wątków. No, w końcu nie mam wyjścia.
Opisy kocham, szkoda, że tym razem zawaliłam. W sumie nie wiedziałam o czym napisać. Chętnie potworzyłabym nowe wątki, ale najpierw przydałoby się wyjaśnić pochodzenie rodziców Susan, wątek listu Thomasa oraz tajemnicze głosy. Na zachowanie Notta będzie trzeba jeszcze trochę poczekać. Ale masz rację, jest natrętny!
Często tak jest, że nie podoba nam się to, co stworzyliśmy, sama też tak mam prawie zawsze, że wybrzydzam na swoje rozdziały i wiecznie czegoś mi brakuje. Ech, to chyba normalne ^^.
UsuńNa razie Susan jawi mi się jako taka troszkę zakompleksiona szara myszka, która czasem faktycznie pewnie ma ochotę schować się w mysią dziurę ^^. Troszkę mi brakuje czegoś, co bardziej wyróżniałoby ją z tłumu, ale przynajmniej różni się od Dafne, na pewno jest bardziej poukładana, w końcu nie miała łatwego życia i to musiało ją jakoś ukształtować.
Myślę, że tak było w całym Hogwarcie, nie sądzę, żeby sam Gryffindor był wyjątkiem. O nim było wspomniane, bo ogólnie akcja kręciła się wokół tego domu, a inne były opisywane dość marginalnie. Ale nawet, jeśli Ślizgoni nie mają dormitoriów w wieży i chłopcy nie mogą ześlizgnąć się ze schodów przemienionych w zjeżdżalnię, to jednak pewnie i tak były jakieś zaklęcia ^^. Nie każę ci tego zmieniać, bo mi samej sę podoba ten fragment z odnoszeniem, tylko po prostu zwracam ci uwagę. Ale to taka błahostka. Może inni nie zauważą ;P.
O tak, pisałaś, i dlatego jestem bardzo nastawiona na ten wątek, bo takowe uwielbiam <3. Tylko pewnie Dafne nie będzie zachwycona, ale co tam, grunt, że kontrowersyjnie będzie.
Z wątkami to właśnie różnie bywa, chce się ich dużo dać, i potem wychodzi masło maślane, niestety :(. Ale ciekawi mnie wyjaśnienie tych, co już są ;).
Nadal będę się upierała, że oni mogą normalnie wchodzić do dormitoriów dziewcząt xd
UsuńW końcu Salazar różnił się od swoich przyjaciół, więc mógł w ramach buntu zrobić coś odwrotnego. Wszystko zależy od interpretacji :D
Nie wiem jakie cechy mogłyby wyróżnić Susan z tego całego tłumu. Chyba nie bardzo mi na tym zależy. Ale prawdopodobnie zaraz podczas nauki Ewolucji Darwina coś mi przyjdzie do głowy i zapisze sobie w notesie.
No nie wiem, niech na przykład posiada jakiś talent lub zainteresowanie / jest wyjątkowo dobra z jakiegoś przedmiotu / ogólnie posiada jakąś cechę charakteru, która by ją bardziej wyróżniała... Nawet sam Harry, choć taki przeciętniak, też jednak w jakiś sposób się wyróżniał. Nie chodzi mi o robienie z niej Mary Sue, ale jakąś taką wiarygodną rzecz, która nie będzie przesadzona ^^.
UsuńCo do dormitoriów, w tamtych zacofanych czasach po prostu panowały znacznie surowsze normy obyczajowe ^^. Dlatego myślę, że takie coś obowiązywało w całym Hogwarcie
O te dormitoria chyba się będziemy cały czas sprzeczać :D
UsuńNo, coś mi zaświtało z Susan, ale byleby nie było, że równam się z kanonem i tworzę z niej nowego mistrza! I oczywiście pojawia się kwestia z tym nauczycielem, a to pewnie zadziała na korzyść "wyróżnia się z tłumu szarych mysz". Oby się udało.
No, taki związek też na pewno by ją wyróżnił ^^. W końcu romanse z innymi uczniami są strasznie oklepane, a z nauczycielami to jednak rzadkość.
UsuńNie, nie chodzi o robienie z niej mistrza, wystarczy jakaś drobna rzecz, która sprawiłaby, że ta bohaterka się jakoś wyróżni, a tym samym będzie bardziej zapadać w pamięć ^^.
Cii, inni się dowiedzą i będzie spoiler :D
UsuńZaintrygowałaś mnie tym Nottem, jestem teraz bardzo ciekawa, co miałaś na myśli w "Zanim ona dowie się całej prawdy o swojej rodzinie i znienawidzi go za to, co stało się szesnaście lat temu". Jego zainteresowanie Ślizgonką również jest owiane tajemnicą, nie wiadomo, dlaczego mu tak zależy. Zaskoczył mnie tym treningiem, niby czemu chce, żeby Susan latała na miotle? Muszę poczekać do następnego rozdziału, mam nadzieję, że w między czasie nie umrę z ciekawości. Wątek nauczyciela eliksirów także mi się podoba, jego zachowanie jest dość dziwne. Równie ciekawie opisałaś rozmowę z Malfoyem. Zastanawiam się, czy Astoria rzeczywiście okaże się taka dobra. Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy!
OdpowiedzUsuń[corka-glizdogona]
Szczerze? Jeszcze nie wiem, co takiego zrobiła rodzina Notta, żeby Susan mogłaby chłopaka znienawidzić, ale wiem, że coś wymyślę i jakoś z tej sytuacji wybrnę.
UsuńAch ten lot na miotle. Powinnam odesłać ciebie do poprzedniego rozdziału, chyba drugiego, kiedy oboje rozmawiają w sklepie miotlarskim. Szybko byś się połapała, co zamierzam zrobić.
Oh, faktycznie. Zapomniałam o tym.
UsuńMoim zdaniem idzie Ci to naprawdę świetnie a opowiadanie coraz bardziej wciąga.
OdpowiedzUsuńJa osobiście jestem zaintrygowana i to pojawienie się Notta.
Nigdy nie miałam o nim dobrego zdania, a przy Tobie zaczynam go nagle zmieniać.
Nie mam pojęcia, czemu gdyż nic specjalnego nie zrobił.
Być może spodobał mi sie fakt w jaki sposób opiekował się Susan.
Ktoś inny zwyczajnie wykorzystałby sytuacje, ale nie Nott,
Zachował się jak prawdziwy gentelman czy to w ogóle możliwe?
Wciąż jeszcze nie wiem co myśleć o Draconie... jakoś jest tutaj zupełnie inny niż w opowiadaniach.
Osobiście jestem ciekawa kiedy wrzucisz swoją bombę i czuje że to będzie coś wielkiego.
Na kim jak na kim, ale na Tobie wiem że sie nie zawiodę.
I u Ciebie jakoś nie bardzo lubię Dafne... w sumie charakterek to ona ma ale wydaje się taka niesympatyczna.
pozdrawiam i czekam na NN.
Czytało się dobrze, jak zawsze. Masz bardzo fajny styl, taki "lekki", nie wiem jak to inaczej nazwać, po prostu niektórzy umieją tak pisać, że zaczyna się czytać, a na końcu jest się zaskoczonym, że rozdział tak szybko minął ;)
OdpowiedzUsuńMoże zacznę od końca. Profesorek coś za bardzo chciał pomóc Susan. Albo jest on podwójnym agentem i ma w tym jakiś interes, albo szykuje się romans. To byłby ciekawy wątek, ale jednocześnie niebezpieczny. Szczególnie ze względu na Notta. Wydaje się, że nie odpuszcza, więc jakby się dowiedział to profesor pewnie miałby przykrą przyszłość.
A wracając do Notta. Zaczynam myśleć, że naprawdę zwariował na jej punkcie. Na początku wydawał mi się świetny, ale z rozdziału na rozdział coraz mniej rozumiem jego postępowanie.
I wspomnę jeszcze o scenie z łóżkiem.Susan musiała się nieźle wkurzyć, ale potem jeszcze bardziej zawstydzić. W tej chwili przez moment moja sympatia do Notta wzrosła, bo nie ma nic piękniejszego jak chłopak odnoszący śpiącą dziewczynę do łóżka <3
Pozdrawiam, L. ;*
To takie romantyczne :D
UsuńSama bym się wkurzyła, ale skoro Susan ma parę moich cech charakteru to i musiała jakoś zareagować.
Nott to specyficzny chłopak, który jeszcze wiele zamiesza. I nie, nie ma na punkcie Sus żadnej obsesji, nie będę robila z niego wariata.
Ściskam.
Rozdział w moich oczach wypadł bardzo dobrze. Jedyne, do czego mogę się przyczepić to akcja, która krąży jedynie wokół relacji Susan z kilkoma osobnikami płci męskiej oraz jej siostrami. Pojawiła się w nowej szkole - taka sytuacja wymaga szerszego komentarza. Jak przyjęli ją uczniowie, jak koleżnaki z dormitorium, jakie są jej wrażenia? Brakowało mi tej rekacji innych na nową koleżankę. Po prostu zwężasz obręb swoich bohaterów i to nie jest dobre posunięcie. Jeżeli chcesz realności, wprowadź także osoby może i nic nie znaczące, ale zapełniające jakąś dziurę w akcji.
OdpowiedzUsuńPoza tym jest ciekawie. Susan twardo stąpa po ziemi - chwilami upartość takich osób jest irytująca, ale także nie można nie czuć szacunku wobec siły wewnętrznej dziewczyny. Ja osobiście ją lubię. Taki charakter głównej bohaterki to skarb ;) No i te jej spacery to taki specyficzny zwyczaj, ale niewątpliwie zdrowy.
Nott - chyba zaczynam się do niego przekonywać. Źle robi, że ciągle narzuca się Susan. Mieliśmy jednak możlwiość małego wniknięcia do jego myśli i wiemy, że darzy dziewczynę szczególnym zainteresowaniem i troską. Spodobało mi się to ;) Tylko wspomniał, że Sewell znienawidzi go za coś, co stało się 16 lat temu...To trochę dziwne stwierdzenie, skoro wówczas sam chłopak był małym szkrabem i raczej nie miał na nic wpływu. Może źle to ujął, bo teraz brzmi to tak jakoś nielogicznie.
Ostatnia scena wywołała u mnie zaskoczenie. Czego ten nauczyciel od niej chce, skoro wciska kit o zajęciach dodatkowych? Jestem badzo ciekawa jego wątku.
Pozdrawiam.
Pewnie masz rację, co do tych postaci zapychających dziurę. za bardzo ograniczyłam się do Notta i Dafne, a tak nikt nie ma szansy poznania pozostałych Ślizgonów. Zmienie to, obiecuje.
UsuńCo do tego sprzed 16 roku życia. Owszem, Nott był małym chłopcem, rok starszym od Susan, ale jego rodzina nadal mogła coś zrobić, prawda? Jak na razie jestem na etapie wyjaśniania sobie samej, co to mogłoby być, aby wypadło to realistycznie i nikt nie mógł przewidzieć, co to jest. A że w rodzinie Teodora, która również mam zamiar opisać w późniejszych rozdziałach nie panuje spokój, to wszystko może się zdarzyć.
Ściskam.
Na początek kilka ważnych błędów, żebym nie zapomniała. Po pierwsze - Susan mogła bez problemu usunąć atrament jakimś prostym zaklęciem, a po drugie chłopcy nie mieli wstępu do dormitoriów dziewcząt, więc Teodor nie mógł zanieść dziewczyny do łóżka. No chyba że ta zasada jakoś ominęła Ślizgonów :) Oni zawsze mieli więcej forów. Sam rozdział podobał mi się, choć, podobnie jak Susan, uważam Notta za bardzo nachalnego. Dopiero teraz zaczęłam się mocno zastanawiać, co on ukrywa i czego chce od Susan. Wątpię, aby chodziło o zauroczenie, ale może chęć bliższego jej poznania? Poza tym, gdy pisałaś z jego perspektywy, padło coś o rodzinie... Mimo wszystko nie podobało mi się, kiedy zaczął mówić do Susan "Słońce". To kompletnie nie pasuje do tej postaci. Zaskoczyła mnie również Susan, wydając jednoznaczną opinię o Astorii. Wcześniej nie wydawało mi się, aby była wobec niej taka... wroga? Chyba tak. Rutherford... a ten czego oczekuje? Natomiast nie mogę się doczekać treningów na miotłach, gdyż uwielbiam Quidditcha i oczekuję, że opiszesz to dobrze :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPo pierwsze dziękuję za krytykę, te parę słów się przydały. Z dormitoriami już wywiązała się dyskusja z Ginger. I teraz pojawia się pytanie: czy to opowiadanie musi zgadzać się ze wszystkimi szczegółami? Raczej nie. No i nie pamiętam, żeby była gdzieś w "Harry.." mowa o tym jak wyglądają dormitoria Ślizgonów, no a wieża w lochach jakoś nie bardzo pasuje.
UsuńWydaje mi się, że bohaterowie zaczynają ewoluować. Susan jeszcze wiele ostrych słów wypowie na temat swoich sióstr, w końcu nie traktowały ją fair przez te wszystkie lata. Nott nachalny i tak zostanie. Z tą rodziną jakoś się wywinę z tego pomysłu.
Sama lubię miotły i tę specyficzną grę, ale dopiero się okażę czy uda mi się dobrze przedstawić ten trening. Nikt nie mówi o treningach w liczbie mnogiej.
Ściskam.
Hej! Masz naprawdę dobry styl pisania i ciekawe opowiadanie :) Akcja nie dzieje się ani za szybko, ani się nie przedłuża - w sam raz. W sumie nie mam co Ci tu "wytykać", ani krytykować. Polubiłam Notta, jego postać ledwo co kojarzyłam z książki, a Ty tak fajnie go przedstawiłaś. Miło poczytać o takim hmm niemal autorskim paringu ^^
OdpowiedzUsuńOdniesienie Susan do łóżka było... słodkie. Szkoda, że to nie on ją rozebrał :c Chociaż mógł ją okłamać :D Ciekawe o co chodzi z tym nauczycielem... czyżby romans? :>
No cóż, zyskałaś czytelniczkę :) Czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam i życzę weny!
[enemy-her-rescuer.blogspot.com]
PS
Napisałam Ci odpowiedź do Twojego komentarza na moim blogu ^^
PS 2
Dodaję Cię do linków ;)
Nie wiem jak to się stało, że nie zauważyłam wcześniej tego rozdziału ;/ Przepraszam za to.
OdpowiedzUsuńTeż bym tak chciała pisać przysłowiowo o niczym, a żeby tak to wciągało moich czytelników (eh ostatnio się tak nad sobą użalam, bo wena mnie opuściła, ale to i tak jest wielki komplement z mojej strony).
CZyżby Nott żywił prawdziwe zainteresowanie do Susan? Tylko boi się, że jak dziewczyna dowie się prawdy o swoich rodzicach i ich śmierci to go nienawidzi, a będzie jej trudniej to zrobić, jak ona go dobrze pozna i z tej dobrej strony? Tak mi się zdaje, że tak jest właśnie. Ogólnie jego postać bardzo mnie intryguje od początku opowiadania, więc lubię się rozwodzić nad jego postępowaniem.
Dziwi mnie zainteresowanie Malfoya osobą naszej bohaterki i na razie nie wiem o co mu chodzi. Mogło to być zwykle zdziwienie na to, że dziewczyna potrafi latać, mimo to że była trzymana pod kloszem. Cieszę się też, że bronił swojej wybranki serca, choć jej nie lubię, ale na tym polega miłość (mam nadzieję, że chociaż on ją kocha).
NA dzisiaj to będzie tyle. Wena na komentarze nawet mnie opuściła.
No i zapomniała o narzeczonym DAfne. Nie podoba mi się jego zainteresowanie Susan, bo jak wiemy on coś kombinuje (i to chyba nawet z Voldziem) i to co on chce zrobić jest nieprzyzwoite i o czym ona myśli, że on myśli też, więc czuję, że nieporozumienie gwarantowane. Mam nadzieję, że ona nie da się w nic z nim wciągnąć.
OdpowiedzUsuńZnowu się pojawiam i teraz nadrobię wszystko co zostało mi do przeczytania. Astoria miła? Ach, Draco ty się jednak nie znasz na ludziach. Ale zastanawia mnie ten Nott, chce przekonać ją do siebie zanim dowie się prawdy o swoich rodzicach? Jakiej prawdy? Co on wie, czego ona nie wie? Został mi jeszcze jeden rozdział do przeczytania, więc się nie rozwijam ;).
OdpowiedzUsuńBardzo podobał mi się ten rozdział. A to dlatego, że było w nim dużo Theodora i już muszę powiedzieć, że bardzo go polubiłam:) Cieszę się także, że jednak Dafne odpuściła i nie ma nic do tego, że Theodor właśnie zainteresował się Susan, a nie ją. Ach, zaskoczyło mnie to, że Draco tak fajnie wyraził się o Astorii. Bardzo mi to się podoba, bardzo, bardzo. Zdecydowanie uśmiech pojawił mi się na ustach :) A ta propozycja ze strony Christophera jest bardzo nietaktowna.
OdpowiedzUsuń