Krople deszczu rytmicznie
uderzały w dach powozu mknącego po kamiennej drodze prowadzącej do Hogwartu.
Nieustające podskakiwania wprawiały w drżenie ciało samotnej dziewczyny
opierającego czoło o małe okienko, które przepuszczało chłodne powietrze do
środka. Susan opatuliła się mocniej podróżną peleryną i otarła rękawem wodę spływającą
z jej długich włosów.
Niestety, nie tak wyobrażała
sobie swoją pierwszą podróż do Hogwartu. Marzyła o pięknym wieczorze i niebie
pełnym złocistych gwiazd. Jednak zamiast księżyca w pełni widziała tylko szare
chmury, z których padał deszcz. Miała również nadzieję, że ktoś wsiądzie
z nią do powozu i w małym stopniu umili podróż, opowie coś o zamku i nauce.
Nikt tego nie zrobił.
Susan całą podróż przesiedziała
w samotności, nie licząc rozmowy z Nottem, która do przyjemnych nie należała.
Wiedziała, że zachowała się niegrzecznie, obcesowo odpowiadając na jego pytania
i starając się jak najszybciej pozbyć chłopaka. Jednak ten mężczyzna wcale nie
wzbudzał w niej sympatii, nie ufała mu. Ale w tej chwili naprawdę chciała, żeby
ktoś usiadł przy niej.
Denerwowała się również swoim
przydziałem. Wszyscy oczekiwali od niej, że trafi do Slytherinu. Jej rodzice
należeli do domu węża i mimo niepochlebnej opinii o wszystkich uczniach
zamieszkujących lochy, pragnęła poznać życie szkolne swoich rodziców od
podszewki. Miała nadzieję, że jakiś nauczyciel ich pamięta i podzieli się z nią
informacjami. Dodatkowo chciała znaleźć odpowiedź na sugestię Blaise`a
Zabiniego, którą podzielił się podczas przyjęcia.
Chłopak zostawił ją z wieloma
pytaniami, na które nie potrafiła znaleźć odpowiedzi, a wiedziała, że musiała. Jeżeli
Voldemort chciał ją w swoich szeregach, musiał być ku temu jakiś powód. A
przecież Czarny Pan nie opowie o historii jej rodziców, pomyślała.
Susan potrząsnęła głową
starając się usunąć negatywne myśli. Nie chciała psuć sobie do końca wieczoru,
wracając do swoich problemów. W Hogwarcie była bezpieczna, więc do przerwy
świątecznej nie musiała się niczego obawiać. Żaden czarnoksiężnik nie będzie
chciał przedostać się do zamku, kiedy znajdował się w nim Albus Dumbledore.
Żaden nie był na tyle głupi, aby ryzykować swoje życie dla jednej, młodej
dziewczyny.
- Pora wysiadać, proszę
panienki – odezwał się głos z zewnątrz.
Zdziwiona Susan wyjrzała przez
otwarte już drzwi i zauważyła młodego mężczyznę. Na oko miał dwadzieścia parę
lat. Wiedziała, że skądś go zna. Ale w tej chwili, nie potrafiła sobie przypomnieć skąd.
- Dobry wieczór – przywitała
się i skorzystała z wyciągniętej dłoni mężczyzny. Wyszła z ociąganiem na
jesienną pluchę, jednak po chwili znalazła się pod czarnym parasolem, który
trzymał w drugiej dłoni mężczyzna.
- Susan Sewell, zgadza się? –
zapytał i wprowadził ją do obszernego holu. Nie czekał na jej odpowiedź.
Pociągnął ją za łokieć w stronę schodów prowadzących na wyższe piętro. – Mam
ciebie zaprowadzić do profesor McGonagall, ponieważ obawiała się,
że mogłabyś nie trafić do jej gabinetu. Chodzi o przydział, o którym miałaś
zostać poinformowana przez prefekta.
Susan kiwała machinalnie głową
i wspinała się po kamiennych schodach nie zwracając większej uwagi na mijane
obrazy i posągi. Bardziej interesował ją mężczyzna, który najwidoczniej nie
zdawał sobie sprawy, że cały czas do niej mówił.
- Przepraszam, ale kim pan
jest? – zapytała w końcu. Miała dość niepewności, a nie ufała całkiem obcym dla
siebie ludziom.
- No tak, nie przedstawiłem
się. Nazywam się Christopher Rutherford, uczę w tej szkole eliksirów. Właściwie
to mój pierwszy dzień. A my spotkaliśmy się na przyjęciu w Green Hall, zgadza
się?
Susan przystanęła zszokowana.
Wyjąkała coś niezrozumiałego,
jednak mężczyzna domyślił się już, o co chodziło dziewczynie.
- Jesteś siostrą Dafne, prawda?
- Przyszywaną siostrą –
wymamrotała i wznowiła wspinaczkę po schodach. – Dafne nie mówiła, że jest pan
nauczycielem.
- Ona o niczym nie wie.
Formalnie nie jesteśmy zaręczeni. I proszę, mów mi po imieniu.
Dziewczyna pokręciła przecząco
głową i stwierdziła, że zostanie przy oficjalnej formie. Przecież był nauczycielem, pomyślała i już więcej się nie odezwała.
Po paru minutach stanęli przed
starymi, dębowymi drzwiami, które zapewne prowadziły do gabinetu opiekunki
Gryffindoru.
Minerwa McGonagall, jako
zastępca dyrektora zajmowała się wszystkimi sprawami związanymi z przyjęciem
nowych uczniów. Nie tylko wysyłała listy do pierwszoklasistów i przeprowadzała Ceremonię
Przydziału, ale dodatkowo brała pod swoje skrzydła osoby, które po raz pierwszy
przestąpiły prób zamku już po paru latach nauki w innej szkole.
Nigdy nie chciała ich narażać
na dyskomfort zmuszając do stania pośród pierwszoklasistów. Wolała poświęcić
chwilę czasu przed przybyciem Hagrida i załatwić wszelkie formalności
wcześniej.
Christopher zapukał dwukrotnie
w drzwi i nacisnął mosiężną klamkę nie czekając na zaproszenie, co tylko
potwierdziło fakt, że nauczycielka już na nich czekała.
- Nareszcie jesteście –
wykrzyknęła na ich widok i podeszła od razu do Susan, która nie zdążyła się
nawet przywitać i przedstawić. – Panno Sewell czas nas nagli, więc proszę
usiąść na krześle.
Wskazała na drewniany mebel,
który stał przy ścianie naprzeciwko biurka.
Susan posłusznie usiadła i
czekała na dalszy bieg wydarzeń mając nadzieję, że wszystko pójdzie tak jak
planuje.
Christopher nie wyszedł. Stanął
pod przeciwległą ścianą i wbił swoje przyszywające spojrzenie w wystraszoną
dziewczynę. Sam nie wiedział, dlaczego nie wrócił na ucztę, gdzie powinien
czekać na Ceremonię Przydziału. Czuł, że Susan podświadomie wolałaby, aby
został i wspierał ją. Mylił się.
Susan uśmiechnęła się krzywo do
nauczyciela, a następnie przeniosła swój wzrok na McGonagall, która podeszła do
niej z wysłużoną tiarą w prawej dłoni.
- Załóż to.
Wykonała polecenie i od razu
poczuła jak sfatygowana tiara opada jej na oczy. Ogarnęła ją ciemność, a
następnie usłyszała cichy głos. Tiara jakby ożyła.
- Susan Sewell, nieodrodna córka swojego ojca. Jesteś bystra, inteligenta i obyś była odważna, bo tam, gdzie zamierzam cię przedzielić, nie będzie ci łatwo.
Susan była zdezorientowana.
Owszem, wahała się nad podjęciem decyzji. W jakimś stopniu wcale nie chciała
należeć do Slytherinu i spędzać cały swój wolny czas z osobami, za którymi nie
przepadała.
- Slytherin!
Głos zamilkł, a po chwili Susan
odzyskała swój wzrok i zauważyła zadowolone spojrzenie Rutherforda. Nie
ukrywał tego, że wybór tiary go ucieszył. W końcu mieli zostać rodziną.
- To wszystko, panno Sewell.
Panie Rutherford, proszę zabrać swoją podopieczną do wielkiej sali, za moment
rozpocznie się ceremonia przydziału. Wskaż jej odpowiednie miejsce.
McGonagall wyszła pospiesznie
ze swojego własnego gabinetu. To był znak, że również musieli to zrobić.
***
Poczuł to w chwili, w której
Susan Sewell została przydzielona do Slytherinu. Palący ból w klatce piersiowej
dał mu znak, że wszystko układało się jak należy, a plan zaczął nabierać
większego sensu. Nie dziwił się, że jego Pan wybrał tę dziewczynę na osobę
godną zaufania. Taką, która mu będzie oddana do końca swoich dni. Ale nie
wiedział, w jaki sposób chciał to osiągnąć.
Obserwował ją już od
pewnego czasu. I nie wyglądała na uległą, podatną na manipulację nawet takiego
mistrza, jakim niewątpliwie był sam Voldemort.
Więź, która ich łączyła nadal
go zadziwiała. Nie wierzył, że coś takiego jest w ogóle możliwe. A jednak
okazało się, że magia nie zna granic. I dopiero wtedy, kiedy poczuł pierwszy
ucisk uwierzył w słowa swojego Pana. Nie ma dobra i zła, ale jest władza i
potęga. A on już się uczył jak ma tę potęgę wykorzystać do swoich własnych
celów.
I nie obchodziło go to, czy
dowie się prawdy o swojej rodzinie. Nie zależało mu. Miał swoje plany, co do
tego, dlatego zmusił Thomasa Greengrassa do napisania tego listu, który teraz
spoczywał bezpiecznie w jego kufrze. Oczywiście ona go nie zabrała. A on za
wszelką cenę chciał go dostarczyć w jej dłonie. Nieważne jak.
Ona musiała poznać prawdę. Bo
od tego zależało to, czy będzie w stanie opanować magię, która w niej drzemie.
***
W wielkiej sali było gwarno.
Burza uczniowskich głosów zagłuszała wszystko, co miał do powiedzenia dyrektor
przed rozpoczęciem ceremonii przydziału. Jednak Albus Dumbledore jakby tego nie
zauważał. Susan wraz z Christopherem Rutherfordem przemknęli się prawie
niezauważeni przez wejściowe drzwi i podeszli do stołu Ślizgonów, dokładnie
obok miejsca, w którym siedziała Dafne z Astorią i Draconem. Nie wiedziała, dlaczego jej siostra siedziała przy tym stole, skoro jeszcze nie została przydzielona do żadnego domu.
Młody nauczyciel uśmiechnął się czarująco do swojej przyszłej żony. Jednak widząc to, Dafne tylko zmarszczyła brwi i odwróciła się do niego plecami. Najwidoczniej nie miała zamiaru wdawać się z nim w dyskusję, tym bardziej, że ich związek w ogóle nie powinien ujrzeć światła dziennego w szkole.
Christopher nie przejął się
reakcją Dafne, jakby doskonale zdawał sobie sprawę, co zrobi. Życzył
powodzenia swojej nowej podopiecznej i poszedł w stronę stołu dla nauczycieli
kłaniając się po drodze uczennicom. Dafne udawała, że tego nie widzi,
jednak w środku gotowała się z wściekłości.
Wie,
co robi, pomyślała Susan i zajęła miejsce obok młodszej z sióstr,
która cicho pogratulowała jej przyjęcia do Slytherinu.
Ceremonia przydziału rozpoczęła
się chwilę później i trwała bardzo długo. Sewell wcale nie była ciekawa tego,
co dzieje się na środku sali i tęsknie patrzyła na puste półmiski, zastanawiając się w jaki sposób pojawi się na nich jedzenie. Nigdy nie pytała nikogo o zwyczaje panujące w zamku, tym bardziej nie chciała robić tego teraz.
W tym czasie zaczęła się
zastanawiać nad powodem, dla którego narzeczony Dafne zaczął pracować jako
nauczyciel. Nie wierzyła, że zrobił to dla starszej panny Greengrass. Po prostu
wiedziała, że nie należy do tego typu mężczyzn, którzy poświęcają swoje
najlepsze lata życia na nauczanie. Dodatkowo, miał mnóstwo pieniędzy, więc mógł
po prostu znaleźć wygodną posadę w ministerstwie magii, a dostałby ją bez
problemu.
Pomimo jej niechęci do
Rutherforda, Susan, starała się znaleźć w nim cechy świadczące o tym, że
mogłaby go obdarzyć zaufaniem. Musiała się przyznać sama przed sobą, że
mężczyzna ją zaintrygowała i wiedziała, że nie było sensu zaprzeczać.
Jasne włosy i niebieskie oczy
sprawiały, że był bardzo przystojny. Już na przyjęciu podziwiła jego
niecodzienną urodę, jednak światło świec i lamp oliwnych uniemożliwiało jej
zobaczenie jego twarzy z bliska, zakrywała ją maska utworzona z cienia.
Rozpraszała ją też świadomość,
że Dafne nie powiedziała wszystkiego o swoich uczuciach. Ukryła najważniejszą
rzecz: była zakochana w swoim narzeczonym. Nie zwróciła na to wcześniej uwagi, bo i po co? Uwierzyła siostrze na słowo i pozwoliła, aby to wyznanie
utkwiło w jej pamięci.
- Witajcie moi drodzy w
kolejnym roku szkolnym – zagrzmiał głos Dumbledora wyrywając Susan z
zamyślenia. – Wierzę, że pomimo niebezpieczeństwa czającego się poza murami
Hogwartu, spędzicie niesamowity rok na nauce misteriów, a także poznawaniu
nowych przyjaciół. Standardowo przypominam, że wstęp do zakazanego lasu jest
zabroniony, lista przedmiotów, których nie wolno używać, powiększyła się o parę
pozycji. Mam również nadzieję, że nowi prefekci wywiążą się ze swoich
obowiązków. Nie będę dłużej przedłużał, smacznego.
Na półmiskach pojawiły się
potrawy, których Susan w życiu nie widziała. Uśmiechnęła się do siebie i
sięgnęła po pierwszą z nich.
***
Początki
zawsze są trudne, pomyślała Susan i ponownie spojrzała na mapę
Hogwartu, którą otrzymała przy śniadaniu.
Westchnęła, kiedy zobaczyła
masę nieoznaczonych korytarzy.
- Może ci pomóc? – usłyszała
znajomy głos za swoimi plecami. Jęknęła tylko i odwróciła się w stronę Notta.
- Dlaczego mam wrażenie, że
ciągle za mną chodzisz?
Roześmiał się tylko i złapał ją
za rękę. Starała się wyrwać dłoń z uścisku. Nie pozwolił jej na to. Delikatnie
popchnął ją na ścianę i przysunął się bliżej.
Poczuł jak wstrzymała oddech i zarumieniła
się. Nie przejął się tym i przejechał opuszkami palców po jej policzkach.
- Jesteś taka niewinna –
wyszeptał prosto do jej ucha. Zadrżała. Uśmiechnął się i odsunął.
- Nott, proszę.
Nie puścił jej dłoni.
Delikatnie gładził zewnętrzną część opuszkami, zataczając niewielkie kółka.
Widział jej reakcję i był zadowolony, że coś poczuła.
- Czujesz do mnie niechęć –
stwierdził.
Susan była zagubiona.
Pierwszy raz znajdowała się w
takiej sytuacji w dodatku z mężczyzną, którego wolałaby uniknąć.
Teodor Nott wywoływał w niej
mieszane uczucia. Z jednej strony był pociągający; jego jasne włosy w
połączeniu z szarymi tęczówkami sprawiały, że się rumieniła. Z drugiej strony,
jej wrodzona intuicja ostrzegała ją, że powinna trzymać się od niego z daleka,
że jest niebezpieczny.
Od ich pierwszego spotkania
traktowała chłopaka raczej, jako osobę, która szuka rozrywki, pragnie być
zauważana. Podczas ostatnich dni lata, Dafne sporo o nim mówiła. Opowiadała
głównie o tym, co sama dowiedziała się od któregoś ze swoich znajomych, były to
raczej pobieżne informacje, niewiele mówiące o charakterze Teodora.
Szatynka nadal opierała się o
kamienną ścianę i starła uspokoić swoje nerwy. Była zła na siebie, że tak
zareagowała. Znała go dopiero parę tygodni, rozmawiała trzeci raz. Dlaczego
więc…?
- Puść moją dłoń, natychmiast –
warknęła i wyprostowała się dumnie. Powietrze wokół niej zaiskrzyło. Teodor
jakby porażony prądem zabrał swoją rękę i spojrzał na nią zdumiony. Nie
spodziewał się, że zareaguje w taki sposób, ponieważ skupił się na tym, co już
zdołał osiągnąć. Widział jej uległość, podatność na męski dotyk.
- I nigdy więcej nie waż się
mnie dotknąć bez mojej zgody – syknęła. Poprawiła swoją torbę na ramieniu i
ruszyła w kierunku uczniów, którzy przyglądali się ciekawie tej scenie. Wśród
nich stał Christpher, który patrzył na Susan spod przymrużonych powiek. Jednak,
kiedy przeszła obok niego, nic nie powiedział. Nie zamienili ze sobą żadnego
słowa.
Susan rozglądała się po
korytarzu w poszukiwaniu Dafne. Po tym, co powiedziała jej wczorajszego dnia
rano, chciała przeprosić. Doszła do wniosku, że nie należy obawiać się Czarnego
Pana. A samej Dafne nic nie groziło z jego strony. Sewell przeczuwała, że gdyby
blondynka musiała wybrać między życiem a śmiercią, to bez wahania wybrałaby
życie, w tym także zło.
Znalazła swoją siostrę zajętą
rozmową z Draconem Malfoy’em, który opierał się nonszalancko o poręcz schodów.
Z determinacją podeszła do nich i przywitała się. Zamilkli.
Nie rób tego. Ona nie
jest tego warta.
Silny, bolesny impuls przeszył
jej czoło. Upuściła torbę na ziemię.
Znała ten głos. Ale jeszcze nie
wiedziała skąd.
___________________________________
Pierwszy poprawiony porządnie
rozdział, dzięki Ruda.
Przeczytałam ^^. Cieszę się, że już Hogwart, bo nie ukrywam, strasznie byłam ciekawa, jak go opiszesz z perspektywy Susan, która miała się tam znaleźć po raz pierwszy, a jak wiesz, bardzo lubię teksty o nowych uczennicach ^^.
OdpowiedzUsuńOpisów było dużo ^^. No, może troszkę mi brakowało opisów samej szkoły, bardziej się skupiłaś na samej Susan i jej emocjach niż na jej postrzeganiu otoczenia, ale ogólnie jest dobrze, nie zawiodłam się.
Troszkę mnie zdziwiło, że była trochę oschła wobec Notta, myślałam, że się lubią ;).
Spodobała mi się postać Christophera. To ten, o którym mi kiedyś pisałaś? Na razie go polubiłam i kurczę, nie myślałam, że ten facet będzie akurat narzeczonym Dafne. Ale dzięki temu wątek będzie bardziej zagmatwany i ciekawy. I w ogóle, sam pomysł znajomości z nauczycielem... Kurczę, lubię to. Bardzo lubię takie wątki <33.
Zaniepokoił mnie tylko ten fragment o już po przydziale. Nie było tam imienia postaci, której były te przemyślenia, ale mam nadzieję, że nie jest to Christopher, byłabym niepocieszona, gdyby się okazało, że to on spiskuje z Voldkiem. Może jednak jest to Nott? Lub Blaise? Albo ktoś jeszcze inny? Hmm...
Dafne pewnie nie jest zachwycona, że jej narzeczony pracuje w szkole xD. I spodziewałam się, że Susan trafi do Slytherinu, bo nawet kiedyś o tymś gdzieś pisałaś ^^. W sumie dobrze, bo choć nie pasuje mi ona tak naprawdę do żadnego domu, to jednak ślizgonka bardziej pasuje do opowiadania.
Jestem bardzo ciekawa, jak to się wszystko dalej potoczy. Zapowiada się interesująco. I to zakończenie...
Hej, dzięki za opinię. Wyjaśnię wszystko :)
UsuńNigdy nie byłam dobra w opisach otoczenia, a tym bardziej zamku, którego nie można sobie ot tak wymyślić. Po prostu musiałam napisać coś, co w żadnym razie nie wyszłoby poza granicę kanonu. Więc wolałam skrócić.
Tak, tak to jest właśnie ten Chris. I znowu nie tak dawno, bo zaledwie tydzień temu zdradziłam ci jeden pomysł, który mam nadzieję dojdzie do skutku. I wątpię, żeby Daf była zadowolona z tego, że jej mężczyzna pracuje w szkole, w której się uczy.
Co do fragmentu spisku... Jesteś bliżej odpowiedzi niż sądzisz, ale akurat nie rozwieje żadnych wątpliwości. Potrzebna jest ta tajemnica do dalszej akcji. Oby.
O Slytherinie pisałam, kiedy zakończyłam sondę, a czytelnicy większością głosów wybrali ten dom.
Ściskam.
Przyznam, że w pewnym momencie chciałam, aby ten rozdział się nie kończył. Jest najlepszy z dotychczas opublikowanych, choć właściwie nie wiem, czego to sprawka. Mogę powiedzieć, że Susan powoli nabiera właściwych głównej bohaterce kształtów. Staje się bardziej wyrazista i odnoszę wrażenie, że dobrze Ci się o niej pisze. Po poście widać także pracę bety, a to niewątpliwie upłynniło tekst i uczyniło go znacznie lepszym. Początkowe opisy były fantastyczne. Zwłaszcza podobały mi się rozmyślenia o ponurej podróży do Hogwartu, choć panna Sewell na pewno nie tak wyobrażała sobie nowy początek w nowej szkole magii. Cały ten Rutherford... Nie mam pojęcia, co o nim myśleć. Jest w tej postaci coś niepokojącego, mimo że w poprzednim rozdziale jawił się raczej jako nudny chłoptaś. Tutaj przedstawiłaś go zgoła inaczej. Bardziej jako pełnego manier arystokratę, uczynnego, ale również tajemniczego. To, jak się przyglądał Susan... Czyżby podobali się sobie? Uważam jednak, że posadę nauczyciela mężczyzna przyjął ze względu na to, aby mieć stale oko na młodziutką narzeczoną. Oj, zaskoczyłaś mnie tym, że Dafne jest zakochana w Christopherze. Wydawała się bardzo niechętna wobec niego, ale może jego uroda zwyciężyła? Ciekawi mnie także, co z tym Teodorem. Widocznie uczepił się Susan. Czy jego intencje są szczere? Powiedziałabym, że tak... Jestem ogromnie ciekawa dalszego ciągu! Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńDzięki za opinię.
UsuńWiem, że teraz wszystko wygląda trochę lepiej, za sprawą Rudej. Ale, że rozdział najlepszy niż dotychczas? Sama jestem odmiennego zdania, ponieważ traktuje go raczej jako przejściówkę z pomieszaniem wątków. No, ale :)
Chris to postać, która odegra jeszcze dużo w tym opowiadaniu, Ginger wie już co i jak. I mam nadzieję, że nie zawiodę nikogo moim pomysłem. Jednak patrząc na zakładkę, w której znajdują się bohaterowie można się już co nieco domyśleć. Ale czy się sobie podobają?... milczę.
Dafne to młoda dziewczyna, więc ukrywa swoje myśli i uczucia. Owszem, jest zakochana, ale chyba bardziej w jego pieniądzach niż nim samym. I nie będę tego ukrywała. Co jak co, ale jest straszną egoistką. A jeżeli chodzi o Teo, to również mam wobec niego plan.
Ściskam.
Mi się bardzo przyjemnie czytało ten rozdział i strasznie się w niego wciągnęłam. Co więcej, widać, że coraz mocniej wczuwasz się w Susan, ale o tym już napisałam :) Ja czuję, że ten cały Chris namiesza, choć właściwie nie wiem jeszcze, czy zaliczyć go do grona dobrych, czy złych postaci. A Susan pewnie martwi się kwestią Czarnego Pana, brr... Dafne faktycznie jest próżną dziewczyną, może lecieć na kasę, z tym się w pełni zgadzam.
UsuńPierwsza!
OdpowiedzUsuńOd razu widać poprawę bety nie żebym wcześniej narzekała, ale jednak coś w tym jest!
Sam rozdział niesamowicie napisany... coraz bardziej podoba mi się Susan.
I nie podoba mi się Teodor Nott... nie wiem czemu nigdy nie darzyłam tego Ślizgona niechęcią i tak już pozostanie.
Ty przekonujesz mnie jeszcze bardziej aby go nie lubić.
Jest w nim coś odpychającego.
Oczywiście nie zaskoczyło mnie również trafienie Susan do Slitherinu, chociaż gdzieś w głębi duszy liczyłam na Gryfindor.
I te słowa Tiary na samym końcu... mam wrażenie iż chodzi tu o coś więcej.
Intrygujesz kochana już na samym początku.
Widzę jak opowiadanie się rozwija i jestem zachwycona.
Mam nadzieję że nie zapomniałaś również o swojej poprzedniej historii.
Tam również niecierpliwie oczekuje ciągu dalszego.
Tymczasem pozdrawiam serdecznie.
NN również u mnie na pokochać łotra!!
Pierwsza, nie pierwsza, bo muszę sprawdzać komentarze przed publikacją, ponieważ są osoby, które lubią obrażać. A raczej takie komentarze nie są widziane, kiedy krytyka jest wręcz wulgarna.
UsuńJak można nie lubić Teodora? No, może na razie nie przedstawiam go jako postać godną uwagi. Jest natrętny, niebezpieczny i tajemniczy. Więc w sumie, może i odpychać od siebie. Jednak jeszcze wszystko można zmienić, prawda?
Susan trafiła do Slytherinu, ponieważ w sondzie ten dom wygrał większością głosów. A ja nie mogłam się wcześniej zdecydować. Jednak po coś umieściłam Pottera i Granger w bohaterach.
Dziękuję za miłe słowa. Owszem, Ruda sprawdziła wszytko, choć szczegółów nie znam.
A co do wcześniejszej historii - nadal o niej pamiętam! Nie zapomina się swojej perełki i ukochanej historii, którą mam zamiar doprowadzić do końca. Ale nowy post pojawi się dopiero podczas świąt Wielkanocnych w niedzielę. Taki mam plan.
Ściskam .
Szczerze to powiem Ci, że pogubiłam się w 2 kwestiach. Chodzi mi o ten list oraz przemyślenia Dafne o Christopher. Albo mi coś umknęło, ale nie pamiętam żeby dziewczyna dostała jakikolwiek list, którego nie chciała przeczytać. A co do Dafne to ona kocha swojego narzeczonego? taj to kompletnie zgłupiałam, więc prosiłabym o wyjaśnienie ;)
OdpowiedzUsuńPoza tym rozdział bardzo interesujący i przeczytałam go bardzo szybko ;) Christopher chyba coś kombinuje i wcale mi się nie podoba fakt, że jest w Hogwarcie. Zgadza się? ;> Podejrzewam nawet co, ale zobaczymy czy mam dobrą intuicję i wyobraźnię taką jak ty ;P
Nie wiem co ten Teodor kombinuje, ale coś mi się wydaje, że jest niegroźny. Dziewczyna jest niewinna i niedostępna i to go kręci, tak mi się zdaje przynajmniej ;) Ale świetnie oddajesz jego naturę. Wie czego chce i dąży do swoich celów, pewny siebie podrywacz. Nie dziwię się, że był w szoku gdy Susan powiedziała mu, co powiedziała ;) Chociaż z 2 strony ona czuje, że nie powinna mu ufać, a nie wiem czemu wydaje mi się, że jej intuicja nie zawodzi.
W ogóle ta cała scena mi się podobała. Susan walczyła sama z sobą. Takie opisu uczyć są chyba najlepsze ;)
Powiem tak: masz dobrą intuicję.
UsuńA teraz to wyjaśnienie, o które prosisz. W poprzednim rozdziale Susan otrzymała od swojej przybranej matki list, który zostawiła w dworku, zrobiła to specjalnie, ponieważ nie chciała go jeszcze czytać. A jest on istotnym elementem tego opowiadania.
Dafne jest zakochana w Chrisie, ale jak wspomniałam wyżej - bardziej w jego pieniądzach niż charakterze. Do tego jeszcze wrócę w trakcie pisania. Zarys każdego wątku mam i postaram się odpowiedzieć głębiej na pytania.
Masz rację, nie bez potrzeby umieściłam młodego nauczyciela w Hogwarcie. Zdradzisz mi swoje myśli? Bo nie wiem, co Ci chodzi po głowie odnośnie jego wyobraźni.
A Teo... Wszystko w swoim czasie. Nie będę zdradzała wiele, ponieważ nie ma to sensu.
Ściskam.
Mam dobrą intuicję, co do narzeczonego Dafne, czy Notta? :>
UsuńSprawdziłam i faktycznie Susan dostała list, ale powiem Ci szczerze, że naprawdę mi to umknęło. Nie wiem czemu.
A kwestię uczuć to masz szerokie pole do popisu, przecież ona go prawie nie znam, więc możesz jeszcze o tych ich relacjach pisać i pisać ;) Chociaż ja odniosłam wrażenie, że Dafne nie przepada za swoim narzeczonym, a bardziej za Teodorem, ale to by potwierdziło twoją wersję - miłość do pieniędzy, a nie osoby ;)
Nie chodzi o jego wyobraźnię, tylko czy ja mam taką samą wyobraźnię jak ty ;P Ja tam podejrzewam, że on ma pilnować Susan lub może wzbudzić zaufanie, a potem hec do Czarnego Pana. To tak w skrócie ;D Ale zawsze mogę się mylić, a może nawet by było lepiej, bo lubię być zaskakiwana, chyba jak każdy czytelnik ;)
Intrygujący rozdział ^^
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem Slytherin to dobry pomysł. Jestem ciekawa, co Tiara miała na myśli w swoich ostatnich słowach.
I pojawienie się tego nauczyciela - ciekawa sprawa. Pewnie sporo tu namiesza, skoro jest przeznaczony Dafne, ale przykuł też uwagę Susan. Na razie nie mogę o nim wiele powiedzieć. Sprawia wrażenie postaci barwnej i takiej, która ma jakąś tajemnicę. Nie mogę się doczekać rozwinięcia tego bohatera ;)
No i Nott. Trochę bezpośredni i nachalny z niego chłopak. Dobrze, że dziewczyna nie dała mu się tak łatwo omotać. Lubię jej silny charakter.
Nie chcę, aby to zabrzmiało jakoś niemiło, ale jestem zdumiona, że - jakby nie było - wokół Susan kręci sie 3 facetów. Nott ewidentnie chce zdobyć jej serce, Christoper także zdaje się nieco zainteresowany jej osobą, a Zabini...no cóż, też mi się wydaje, że nie ostrzegł Susan bez powodu. Czyżby Sewell wzbudzała u mężczyzn jakiś rodzaj zaintrygowania? :P
Aha i jeszcze kwestia Dafne. Ona jest zakochana(przynajmniej trochę) w swoim narzeczonym, a mimo tego startuje też do Teodora? Czyżby oni obydwaj jej się podobali?
Przepraszam za jakoś tego komentarza; jakoś nie mam weny dziś do twórczych opinii. Pozdrawiam ^^
Masz rację, Zabini nie powiedział jej bezinteresownie. W końcu to Ślizgon, a oni zawsze mają jakiś cel. I to wszyscy.
UsuńChris jak wspomniałam wyżej w komentarzach pojawia się celowo, bo ma namieszać. I oby mi się to udało.
A co do Dafne... Egoistka pragnąca tylko pieniędzy, więc dlaczego miałaby się nie zabawić?
Ściskam.
Przepraszam, że dopiero dziś, ale jestem.
OdpowiedzUsuńZobaczmy, co wyjdzie z tego przydziału. Nie powiem, że jestem z tego powodu zachwycona, bo dziewczyna mi tam po prostu nie pasuje, ale cóż, mogę się mylić. Może nie każdy Ślizgon musi być zepsuty do szpiku kości.
Christopher. Zły człowiek, a raczej czarodziej. Jego osoba w Hogwarcie nie zwiastuje nic dobrego. Będzie za pewne próbował ściągnąć Susan za złą stronę, przynajmniej odnoszę takie wrażenie. W końcu on jest po stronie ciemności, tak?
Na koniec Nott. Wcześniej wydawał mi się sympatyczny, a teraz już z lekka bezczelny. Nie wiem, czy tylko ja go tak odbieram. Chociaż już sama nie wiem. Jednocześnie go lubię, ale z drugiej strony coś jest w nim nie tak.
Mężczyźni w twoim opowiadaniu są dość specyficzni. Choć jak się nad tym zastanawiam, to wydaje mi się, że każdy oprócz Susan jest dla mnie trochę podejrzany xD
Pozdrawiam, L. ;*
Właśnie skończyłam czytać i muszę przyznać, że począwszy od prologu, a skończywszy na tym rozdziale, Twój styl jest bardzo lekki i przystępny, aż miło się czyta. Sama główna bohaterka ma intrygującą osobowość, z jednej strony wydaje się strachliwa i niepewna, a z drugiej daje sobie radę, np. na przyjęciu. Uwielbiam postać Notta, jestem ciekawa, czy to nie on czasem jest jej przyszłym mężem. W tym rozdziale zrobił się trochę natarczywy, ale i tak go lubię. Christopher jest przerażający, a jego zachowanie z lekka niepojące, domyślam się, że będzie próbował jakoś zbliżyć się do Susan. Ładnie też opisałaś siostry Greengrass, są takie autentyczne i mają silne osobowości. Dodaję do linków i czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuń[corka-glizdogona]
Przeczytałam i pierwszy raz nie wiem, jak powinnam skomentować rozdział u Ciebie, wprawił mnie w niemałe osłupienie, trzej faceci kręcą się wokół Susan, jeju... jakie ona ma powodzenie, moim zdaniem za dużo tego i swoją drogą każdy z nich przypomina poprzedniego - i Nott, i Zabini i Chirstopher są nonszalanccy, ten ostatni jeszcze nie był bezczelny, ale dwaj pozostali już tak i z przystojni, dodatkowo mam dziwne przeczucie, że na takowego zostanie ucharakteryzowany Draco.
OdpowiedzUsuńA swoją drogą... Pojawiła mi się dziwna myśl w główeczce, czy aby Susan nie jest córką Voldzia?
"- To ty! Jesteś siostrą Dafne!" - co on z księżyca spadł? Przecież skoro niemal już został mężem panny Grass, to pewnie zna członków jej rodziny, więc powinien wiedzieć, jak się nazywa przyrodnia siostra.
Susan córką Voldemorta? Ha, dobre. Nawet mi to do głowy nie przyszło.
UsuńChristopher nie kręcił się w tym rozdziale wokół Susan, a Zabini nie robił tego w ogóle. To, że jej powiedział zostało wyjaśnione w najnowszym rozdziale.
Tylko że nie zostali sobie nawet przedstawieni wcześniej, np. na przyjęciu u Green Hall, więc wg. mnie nie jest w tym nic dziwnego, że dopiero po jakimś czasie skojarzył te dwie osoby.
Dopiero teraz sama się zastanawiam, co mi się stało z Dafne. Przecież ona też powinna być przydzielona do domu.
Wczoraj nie zdążyłam przeczytać twojego opowiadania w całości, został mi jeszcze tylko jeden rozdział, a potem się zastanowię, co napiszę ;d
Trochę ten rozdział przybrał we mnie w osłupienie. Zaskoczyło mnie to, że przyszły mąż Dafne został nauczycielem Eliksirów. Czy mam rozumieć, że dałaś Christophera zamiast Slughona? Trochę nie rozumiem tego, że Dumbledore nie przedstawił go uczniom, przecież jest nowy. No i jeszcze ta sprawa z przydziałem. Sądziłam, że Susan będzie tam razem z Dafne. I cieszę się znów, że pojawił się Theodore. Zdecydowanie ten fragment rozdziału podobał mi się najbardziej. Zaintrygował mnie ten ostatni fragment… ten głos… no, robi się ciekawie.
OdpowiedzUsuń