Patrząc
wstecz, pomyślała Susan siadając wygodniej na drewnianym krześle u
Madame Malkin, moje życie było mało
porywające. Pierwsze lata dzieciństwa minęły mi w oka mgnieniu na ukrywaniu się
przed Astorią, Dafne i innymi dzieciakami z sąsiedztwa. Kiedy poszłam do
szkoły, nadal nic się nie zmieniło, więc równie dobrze mogę stwierdzić, że
dopiero teraz zaczęłam dojrzewać do zmian, które zachodzą.
Wyglądając przez okno, Susan
zauważyła, że w tym roku ulica Pokątna wygląda inaczej. Opuszczone budynki
mieszkalne sprawiały wrażenie brudnych i strasznych, takich, do których nikt
nie miał ochoty wracać. Nic dziwnego, skoro w większości, okna były powybijane,
a samotne firanki powiewały na wietrze. Nieliczne kwiaty, stojące na parapetach
już dawno zwiędły i straciły swój dekoracyjny atut. W tej chwili dopełniały
tylko ten smutny, szary obrazek.
Ale nie tylko budynki straciły
swój dawny wygląd. Patrząc na ludzi pospiesznie przechodzących z chodnika na
chodnik, Susan zdała sobie sprawę, że ta wojna to coś więcej niż tylko próba
przejęcia władzy. Ta groza, strach i nieustający niepokój o bliskich powodował
u ludzi niecodzienne reakcje.
Dziewczyna nigdy nie lubiła
przychodzić na ulicę Pokątną po szkolne zakupy. Uważała, że ulica jest zbyt
mała, aby pomieścić tak dużą ilość uczniów, najczęściej pchających się do
apteki czy księgarni Esy i Floresy. I
w jakimś stopniu cieszyła się, że w tym roku jest inaczej. Cisza, jaka
panowała na zewnątrz, była kojąca.
Jednak ta cisza panowała
jedynie na ulicy, ponieważ w sklepach nadal panował tłok. A przynajmniej u
Madame Malkin, która wraz z siostrami Greengrass wdała się w głośną dyskusję na
temat szkolnych mundurków. Wszystkie trzy już od pewnego czasu debatowały nad
kolorem spódnic w Hogwarcie i porównywały je do delikatnego jedwabiu tych z
Beauxbatons. Dla Susan ta rozmowa była nudna i kompletnie zbędna. Dziewczyna
zdawała sobie sprawę, że ani Dafne, ani Astoria nie zmienią tradycji panującej
w szkole od setek lat.
Susan wstała i podeszła do
wieszaków znajdujących się w kącie sklepu. Uśmiechnęła się do siebie
przeglądając atłasowe suknie, błyszczące garsonki i starała się, wyobrazić w nich siebie, na corocznym
przyjęciu w Green Hall. Niestety, nie potrafiła tego zrobić, ponieważ nigdy nie
miała prawa zejść sali jadalnej w czymś
takim. Zawsze musiała być ubrana skromnie, jak na sierotę przystało. Tak
przynajmniej wyraziła się jej przybrana
matka.
Nie mniej jednak, brunetka
chociaż raz chciałaby zignorować jakąś zasadę i wystroić się. Tylko dla siebie.
W końcu będzie musiała opuścić ten ponury dom i zacząć żyć na własny rachunek.
A gdyby udało jej się już teraz zacząć tworzyć nowe znajomości… Może dałaby
radę zrobić to wcześniej? W końcu w styczniu miała skończyć siedemnaście lat i
zgodnie z magicznym prawem, mogła się usamodzielnić. Zamieszkać w… Dziurawym
Kotle? Dafne obiecała jej pomoc. Dlaczego nie skorzystać z tej propozycji?
- Pasowałaby ci – powiedziała
Madame Malkin za plecami Susan. Sewell obróciła się błyskawicznie i puściła
zieloną suknię do kostek. Od razu kucnęła, aby ją podnieść i usilnie starała się wyprostować wszelkie zagniecenia, które powstały od upadku. Kiedy skończyła, wbiła wzrok w ziemię, unikając spojrzenia właścicielki. Susan nawet nie zauważyła, kiedy została w sklepie sama z Dafne.
Blondynka podeszła do nich i
uśmiechnęła się szeroko. Szybko podchwyciła zielony jedwab i obejrzała suknie
dokładnie. Dopiero po chwili pokiwała głową z uznaniem i podała ją Susan.
- Przymierz ją, natychmiast –
poleciła i poprosiła Madame Malkin o filiżankę herbaty.
Kiedy Dafne siedziała rozparta
na drewnianym krześle, Susan starała się wcisnąć w elegancką suknię. Jednak
pomimo swojej szczupłej figury, nie dawała rady. Poprosiła więc sprzedawczynię
o pomoc.
Madame Malkin jednym zaklęciem
powiększyła rozmiar ubrania, dodatkowo wydłużając trochę na długość. Susan była
zadowolona ze swojego widoku w lustrze. Dafne chyba sądziła tak samo, bo po raz
kolejny w ciągu dziesięciu minut wyraziła aprobatę.
- Idealnie na dzisiejszy
wieczór – skomentowała i uśmiechnęła się szeroko do siostry. – Nie wierzę, że
będziesz wyglądała ładniej ode mnie. Madame? Mogłaby pani od razu podać jej
parę kompletów szat do szkoły? Myślę, że będą pasowały w tym samym rozmiarze,
co ta sukienka.
Susan nie odezwała się podczas
przemowy Dafne ani słowa. Nie protestowała, ponieważ nie chciała, aby blondynka zmieniła zdanie.
Mając jedną z sióstr Greengrass za towarzyszkę na przyjęciu, będzie mogła sobie
pozwolić na o wiele więcej. Bo wiedziała, że ani Thomas, ani Carol nie zrobią
jej publicznej awantury.
- Jesteś pewna? – zapytała,
kiedy opuściły sklep i skierowały się w stronę księgarni. – Twoi rodzice mogą
nie być zadowoleni.
- Oni nigdy nie są zadowoleni –
mruknęła Dafne. – Poza tym, obiecałam ci, że nie będziesz się trzymała na
uboczu. A to przyjęcie to doskonała okazja, żebyś przywitała się z dawnymi
znajomymi. I poznała mojego przyszłego męża – dodała po chwili.
- Męża?
Dafne zaśmiała się i pomachała
jakiemuś chłopakowi, który pojawił się właśnie na końcu ulicy. Był wysoki,
ciemnowłosy, dobrze zbudowany. Granatowa szata, którą miał na sobie,
uświadomiła Susan, że musiał to być któryś ze znajomych jej siostry. Zapewne arystokrata, pomyślała.
- Tak, nudny Christopher
Rutherford. On i jego siostra pojawią się na przyjęciu, a ja będę musiała zająć
go rozmową – prychnęła blondynka. – A o wiele bardziej wolałabym zająć się nim
– wskazała na zmierzającego w naszym kierunku bruneta.
Susan nie wiedziała co ma jej
odpowiedzieć. Była zaskoczona, że i Dafne będzie miała aranżowane małżeństwo, chociaż jej podejście do tej sprawy było zgoła
odmienne. Ponad to, podczas ich ostatniej rozmowy nie wspomniała o tym ani słowa. Była zdziwiona, że przemilczała ten fakt.
- A jak on ma na imię? – zapytała Sewell. Nigdy nie widziała tak
przystojnego mężczyzny.
- Och, to jest właśnie Teodor
Nott. Ten z kolacji u Malfoy’ów.
- Dafne Greengrass – odezwał
się chłopak. Susan odruchowo cofnęła się do tyłu i zainteresowała czymś innym.
Podświadomie nie chciała przeszkadzać Dafne we flircie. Chociaż jej zagrywki
uważała za bardzo płytkie i nierozważne. Jeżeli zgodziła się wyjść za innego
mężczyznę, to powinna mieć trochę przyzwoitości i nie podrywać innego. – A to
jest…?
- Moja siostra, Susan Sewell –
przedstawiła brunetkę, Dafne. – Wybacz jej nieśmiałość, nie przywykła do rozmów
z obcymi ludźmi.
Susan mimowolnie się
zarumieniła i podała dłoń chłopakowi. Niestety, nie mogła już udawać, że go nie
widzi.
- Nigdy wcześniej ciebie nie
widziałem – zaczął Teodor i popatrzył na nią ciepło, zachęcając tym spojrzeniem
do dalszej rozmowy. – Ale słyszałem od Dracona, że jest jeszcze jedna kobieta z
rodziny Greengrass.
Dafne odeszła od nich na
chwilę, aby przywitać się z kolejną znajomą, która właśnie opuściła Aptekę.
Zostali sami pośrodku chodnika.
- Właściwie nie jestem
spokrewniona z Dafne – powiedziała szczerze Susan. – Moi prawdziwi rodzice nie
żyją, zostali zamordowani, kiedy miałam zaledwie parę miesięcy.
- Przykro mi – rzekł
machinalnie Teodor i uśmiechnął się współczująco. Susan poczuła złość.
Podniosła rękę na znak, że nie potrzebuje tego uśmiechu, aby poczuć się lepiej.
- Nie pamiętam ich. I nie lubię o nich rozmawiać.
- Sama zaczęłaś – zwrócił jej
uwagę Nott.
Między nimi zapanowała
krępująca cisza. Żadne nie wiedziało, co ma powiedzieć, więc patrzyli w witrynę
sklepu z miotłami i sprzętem do quidditcha. Susan położyła palce na szybie.
Kąciki jej ust lekko się uniosły w górę, kiedy zauważyła w sklepie miotły wyścigowe. W tej chwili
zapragnęła wejść do środka i wziąć jedną do rąk. Ale wiedziała, że jak tylko to
zrobi, Dafne będzie jej szukała. A w żadnym wypadku nie przyjdzie jej do głowy,
aby szukać siostry w sklepie ze sprzętem do qudditcha.
- Lubisz grać? – zapytał
Teodor, kiedy zauważył jej reakcję.
Susan tylko pokiwała głową.
- Ćwiczyłaś w swojej
poprzedniej szkole?
- Nie. W Beauxbatons
skupialiśmy się głównie na nauce praktycznych zaklęć oraz wychowaniu.
Dziewczyny zamiast latania, uczyły się zaklęć gospodarczych – prychnęła, a w
jej głosie można było wyczuć żal. – Ale często w nocy wymykałam się z pokoju i
szłam na boisko. Dopóki nie przyłapał mnie kapitan drużyny i nie zaprowadził do
nauczyciela. Zabrano mi miotłę.
– Szkoła - rzucił zaczepnie chłopak i popchnął drzwi
sklepu. – Wchodzisz?
Susan nie miała ochoty
kontynuować dyskusji, więc rozglądnęła się za Dafne. Zauważyła, ze blondynka
przygląda im się bacznie, więc tylko pomachała i pokazała, że wchodzą do
środka. Greengrass nie była zadowolona.
Sewell pokonała parę stopni
dzielących ją od wejścia do sklepu. Teodor przytrzymał jej drzwi. Nie
podziękowała mu, od razu skierowała się w stronę lady i zaczęła wzrokiem
oceniać każdą z nich. Nigdzie nie wiedziała sprzedawcy. Za to przy niej stanął
Teodor i pokazał palcem miotłę z najciemniejszą rączką.
- To moja.
Susan spojrzała na niego z
nieukrywaną zazdrością. Sama marzyła o tym modelu, odkąd wyszedł na rynek. Ale
niestety, nie miała na tyle pieniędzy, żeby ją kupić.
- Mówią, że jest lepsza niż
jakakolwiek inna – powiedział i przeskoczył za ladę. Susan zaprotestowała,
jednak on tylko uśmiechnął się leniwie i podał jej miotłę. – Jestem w reprezentacji
Slytherinu, ścigający.
Brunetka prychnęła.
- Nie przechwalaj się,
arystokraci powinni mieć klasę – powiedziała tylko i wzięła miotłę w swoje
ręce, przyglądając się jej z uwagą.
- Sugerujesz, że nie mam klasy?
– zapytał rozbawiony i pochylił się nad blatem. – A co z tobą? Sama należysz do
arystokracji, więc powinnaś wiedzieć, że komentowanie czyjegoś zachowania jest
poniżej godności damy.
Susan położyła miotłę z impetem
obok rąk Notta.
- Nie należę do tej samej klasy
co ty, Nott – warknęła i zaczęła kierować się w stronę wyjścia ze sklepu. –
Może Dafne pokaże ci, co znaczy słowo dama.
- Nie lubię zajętych kobiet –
krzyknął jeszcze do niej. Usłyszała to zdanie w chwili, kiedy zatrzasnęła za
sobą drzwi. Od razu rozglądnęła się za przyrodnią siostrę, która czekała na nią
zniecierpliwiona z paczką, którą pewnie wyniosła z Apteki.
Cholera,
mruknęła Sewell i pospieszyła jej z pomocą. Na szczęście, Dafne nie powiedziała nic na temat
tego niespodziewanego spotkania. Jednak brunetka za dobrze znała swoją siostrę.
Greengrass była wściekła, za to, że musiała na nią czekać. I czekała ją niemiła
rozmowa zaraz po dotarciu do Green Hall.
Coroczne przyjęcia Greengrassów
należały do tradycji rodu. W każdy ostatni tydzień sierpnia, przed wyruszeniem
córek do szkoły, organizowano pożegnalną kolację wraz z tańcami. Zaproszenia
dostawały same najbogatsze rodziny magicznej arystokracji. Wszyscy przybywali
na czas, wytwornie ubrani – kobiety w długich sukniach, z wachlarzem i
nierzadko z pięknym kapeluszem, natomiast mężczyźni wkładali tradycyjne szaty
czarodziei.
Susan dawno nie miała okazji
pojawić się na takim przyjęciu. Przez ostatnie dwa lata spędzała lato we
Francji. Wcale nie żałowała, że zostawała w letniej rezydencji swojej rodziny.
Nienawidziła spotkań towarzyskich. Jednak po raz pierwszy miała zejść do
ogromnego salonu jako nowa osoba. Osoba, o której nikt nie miał prawa
powiedzieć niczego złego. Osoba, należąca do londyńskiej socjety dzięki wpływom
swoich rodziców.
Doskonale wiedziała, że ludzie
będą ją traktowali jako sierotę. Dziewczynę, na utrzymaniu swoich darczyńców.
Jednak Dafne powiedziała jej jak ma się zachować, aby zmienić choć trochę ich
opinię. I musiała przyznać, że te rady były na tyle dobre, aby je wykorzystać
mając nadzieję, że ktoś będzie naiwny i nabierze się na to małe przedstawienie
zmiany osobowości. Miała ogromną ochotę, że pierwszym z nich będzie Blaise
Zabini. Albo Astoria Greengrass.
Nadzieja
matką głupich.
Dafne siłą ściągnęła ją na dół.
W ostatniej chwili, Susan zawróciła i ukryła się w swojej sypialni stojąc
przodem do ogromnego, pozłacanego lustra w kącie. Stchórzyła. Widziała mnóstwo
wytwornych ludzi popijających alkohol z kieliszków. I wtedy zawróciła.
Jednak Dafne szybko ją znalazła
i pociągnęła za rękę w stronę krętych, kamiennych schodów. Susan, mając
nadzieję, że nikt ich nie zauważy, pozwoliła na to.
I tak jak się spodziewała, nikt
nie zwrócił na nich większej uwagi. Może dlatego, że większość czekała na
podanie kolacji, tłocząc się w przejściu do najlepszej jadalni?
- Posłuchaj mnie uważnie, Susan
– syknęła Dafne, kiedy znalazły się już na samym dole. – Nie pozwolę ci zepsuć
przyjęcia moich rodziców, ani moich wysiłków na zmianę ciebie w przyzwoitą
osobę. Przy stole siedzisz obok mnie i Astorii, więc postaraj się przypomnieć
wszystkie zasady, które wpoiła nam matka i nie zrób z siebie kretynki. W razie
czego patrz na moje dłonie, domyślisz się, co masz zrobić. I jeszcze jedno –
rzuciła, kiedy pospiesznie skierowały się w stronę gospodarzy. – Nieważne, że
jestem zaręczona. Trzymaj się z dala od Teodora. On jest mój, zrozumiałaś?
Susan pokiwała potwierdzająco
głową i przyspieszyła kroku, żeby znaleźć się tuż przy Carol.
Apodyktyczna,
zimna…, pomyślała i uśmiechnęła się do siebie ironicznie.
- Susan – wyszeptała Carol
Greengrass i położyła swoją kościstą dłoń na jej ramieniu. – Nie przynieś nam
wstydu, proszę cię.
Sewell została popchnięta,
trochę zbyt brutalnie, w stronę jadalni. A jako mieszkanka domu, musiała wraz z rodziną zająć swoje miejsca jako pierwsza. Thomas
Greengrass stał u szczytu stołu trzymając w ręku kieliszek, witając
siadających gości. Nie odzywał się, jednak każdemu skinął głową.
Ku przerażaniu Susan,
naprzeciwko niej miejsce zajęli Malfoyowie, a po ich lewej stronie rodzina,
której nigdy nie widziała. Domyśliła się, że to muszą być znani Rutherfordowie.
A jej podejrzenia potwierdziły się, kiedy Dafne posłała zimny uśmiech młodemu
mężczyźnie.
Christopher Rutherford.
Przystojny,
młody, pewnie bogaty, pomyślała Susan lustrując go wzrokiem.
- Dafne – przywitał się i
skłonił lekko głowę, kiedy zajmował swoje miejsce.
Typowe.
Kolacja przebiegła bez żadnych
zakłóceń. Susan naprawdę starała się nie zrobić z siebie pośmiewiska. Nie
posłuchała każdej rady swojej siostry, nie patrzyła na jej dłonie. Sama radziła
sobie całkiem nieźle.
Jedząc przypatrywała się z
rozczarowaniem na przyszłego męża Dafne. Miał okropne maniery, co pewnie
zdenerwuje Carol przy bliższym poznaniu.
Parę razy przyłapała Draco
Malfoya wpatrującego się w nią z uwagą. Starała się ignorować te spojrzenia,
ale w końcu nie wytrzymała i zapytała, czy o coś chce ją zapytać. I domyśliła
się odpowiedzi, kiedy odwrócił głowę w stronę swojej narzeczonej posyłając jej
seksowny uśmiech. Susan tylko prychnęła.
Nie mogąc się doczekać końca
posiłku, skubała pod stołem swoją nową suknię. Bardzo chciała pokazać ją w
tańcu, o ile ktoś ją poprosi. Śmiertelnie się nudziła. Dafne przez całą kolację
nie odezwała się do niej ani jednym słowem, Astoria również, a z Draconem nie
miała najmniejszej ochoty na pogawędkę. Zaczynając konwersację z Chrisopherem
popełniłaby towarzyskie faux pas, więc
po prostu siedziała cicho w nadziei, że wreszcie ich sobie przedstawią.
Dziewczyna siedząca po lewej
stronie Christophera musiała być jego siostrą, o której usłyszała tylko tyle,
że ma piętnaście lat i w tym roku przygotowuje się do Standartowych
Umiejętności Magicznych.
Kolacja zakończyła się nagle.
Po prostu talerze zalśniły czystością, w niektórych miejscach pojawiły się tace
z ciastami. Młodzież przeszła do mniejszego pomieszczenia, gdzie z
niewidocznych głośników płynęła cicha muzyka klasyczna. Susan odszukała
wzrokiem znajome twarze i zauważyła Dafne stojącą wraz z siostrą pod wykuszem
okna. Gestem zawołała ją do siebie. Więc Susan podeszła do nich.
Brunetka nie włączyła się do
nudnej konwersacji, którą prowadziły jej siostry. Obserwowała ludzi na sali.
- Mogę prosić? – usłyszała
głos, który wyrwał ją z zadumy. Machinalnie podała chłopakowi swoją dłoń nie
patrząc, z kim przyjdzie jej spędzić kolejne minuty. Została zaprowadzona na
prowizoryczny parkiet.
- A więc Susan Sewell wróciła
do Londynu, jedzie do Hogwartu – powiedział chłopak i przyciągnął ją do siebie
bliżej.
- Zabini – warknęła dziewczyna
i starała się wyrwać swojemu partnerowi, co skutecznie jej uniemożliwił. – Ty…
- Lepiej nie kończ – szepnął
prosto do ucha Susan. – Jeszcze nie zapomniałem poprzedniej rozmowy, w której
nazwałaś mnie gnidą. Co oczywiście jest nieprawdą, bo skąd taka kobieta jak ty,
może wiedzieć cokolwiek o mnie?
- Puszczaj mnie – warknęła i
przystanęła na parkiecie, celowo deptają stopy Zabiniemu.
- Nie rób scen, Sewell –
mruknął. – Zmieniłaś się.
- Wszyscy kiedyś muszą dorosnąć
– powiedziała.
- Może, ale wątpię, żeby takie
sieroty jak ty, mogły coś potem osiągnąć.
- Zamilcz.
- Dlaczego? – roześmiał się pogardliwie Zabini. – Mówię
prawdę. A poza tym – pociągnął ją w stronę ukrytych schodów na piętro, gdzie
znajdowała się jej sypialnia – musimy porozmawiać na pewien delikatny temat. Mam nadzieję, że nie wypiłaś zbyt dużo.
Bez wzbudzania podejrzeń,
Zabini pociągnął swoją partnerkę na schody, które przemierzyli szybkim krokiem.
Susan czuła się nieswojo w jego towarzystwie, a wręcz, nie miała ochoty na
takie spotkanie. Jednak chęć dowiedzenia się, co knuje Blaise zwyciężyła nad
rozsądkiem.
Chłopak wepchnął ją do
pomieszczenia i zamknął cicho drzwi, choć i tak nikt nie usłyszałby głośnego
trzasku.
- Co ty knujesz, Zabini? –
zapytała, opierając dłonie na biodrach. – Bo jeżeli to kolejna głupia zagrywka,
nie chce mieć z nią nic wspólnego. Znajdź sobie innego kozła ofiarnego.
- Zapamiętam na przyszłość, ale
teraz zamilcz Sewell. To, co zamierzam ci powiedzieć, nie ma nic wspólnego z
naszą przeszłością, a z tym, co ci grozi.
- O czym ty do cholery mówisz?
– warknęła.
- Dziewczyno, zamknij się wreszcie! Na obiedzie u Malfoy’ów podsłuchałem pewną rozmowę. I jeżeli
ktokolwiek dowie się o tym, będę martwy szybciej niż myślisz.
Podniósł ostrzegawczo rękę
widząc, że zamierza mu po raz kolejny przerwać. Wziął głęboki oddech i
wyszeptał:
- Czarny Pan pragnie mieć
ciebie w swoich szeregach.
________________________________________________
Rozdział drugi już za nami.
Nie macie wrażenia, że akcja
toczy się zbyt szybko? Bo coś mnie się wydaje, że czas pędzi zastraszająco
szybko w opowiadaniu.
Zapraszam
do udziału w SONDZIE. Nie potrafię się zdecydować do jakiego domu przydzielić
Susan, a Wasza pomoc bardzo by mi się przydała. Link do ankiety znajduje się w
prawe kolumnie, zaraz pod Aktualnościami. ZAPRASZAM.
I małe słowo wyjaśnienia: Susan
i Dafne będą uczęszczały na szósty rok w Hogwarcie, chociaż mimo swojego wieku
powinny być przeniesione na siódmy. Jak wcześniej wspomniałam, w Beauxbatons
naukę rozpoczyna się w wieku dziesięciu lat. Jednak w Hogwarcie panuje podział
na klasy ze względu na wiek.
W marcu dodam również playlistę
piosenek, przy których zazwyczaj piszę te rozdziały.
Jednak jestem dzisiaj ;). Najpierw zacznę może od ankiety, bo później zapomnę. Cóż, mi jakoś Susan nie pasuje ani do Gryffindoru, ani do Slytherinu. Ja bardziej bym widziała może w Ravenclawie, i to nawet nie dlatego, że tak uwielbiam ten dom, ale ona nie jest po prostu zbyt ślizgońska, ale gryfońska też nie do końca... Kurczę, sama nie wiem. Naprawdę trudna decyzja, ale to ty najlepiej znasz swoją bohaterkę.
OdpowiedzUsuńRozdział mi się podoba i nie uważam, że za szybko lecisz z akcją. Dobrze, że nie wrzucasz ich od razu do Hogwartu, a przybliżasz też ich życie poza szkołą. Nie lubię, kiedy bohaterowie od razu są wrzucani do szkoły, to jakoś tak za szybko mi się wydaje...
W każdym razie, zaskakuje mnie ta zmiana w zachowaniu Dafne. Przez tyle lat nie spoufalała się z Susan, więc co ją tak nagle tknęło, by zainteresować się przybraną siostrą, rozmawiać z nią i tak dalej? Jej zachowanie wydaje mi się trochę podejrzane. I ta zazdrość o Notta... Nawiasem mówiąc, on też nieco mnie zadziwił, ale może po prostu zaciekawiła go ta dziewczyna?
Och, znowu motyw aranżowanych małżeństw *lubię to!*. Widzę, że Dafne także to czeka, ale chyba niezbyt szczęśliwie jej dobrano narzeczonego. Ale tak to już jest z aranżowanymi małżeństwami. W każdym razie, tobie opis ich wspólnego siedzenia przy stole wyszedł lepiej niż mi. Dobrze też oddałaś drętwą atmosferę i sztywność, która towarzyszyła takim spotkaniom. Susan niewątpliwie nie czuła się tam najlepiej, ona nie pasuje do tego środowiska.
Blaise zachował się także dość dziwnie. Niby ją ostrzegł, ale ciekawe, czy zrobił to szczerze, czy po prostu chciał nastraszyć dziewczynę i miał jakiś niecny cel w tym wszystkim? Jednak mimo wszystko, mam wrażenie, że może faktycznie chciał ją ostrzec?
Sorry za ten nieskładny komentarz, mam nadzieję, że przekazałam wszystko, co chciałam ;)).
Na samym początku chciałam zrobić z Susan Krukonkę. Jednak doszłam do wniosku, że z tym pomysłem będzie klapa. Jak potem cokolwiek napisać? Nie wyszłabym na tym dobrze, a opowiadanie tylko by ucierpiało.
UsuńSusan ma wiele cech typowo Ślizgońskich, a także Gryfońskich (o ile są takie słowa xd). Dlatego trudno mi zdecydować, gdzie Tiara mogłaby ją umieścić. Gdyby trafiła do Gryffindoru, sprawy by się skomplikowały. Byłaby daleko od swoich "sióstr" i nowego towarzystwa, o które tak walczy. Z drugiej strony, gdyby trafiła do Slytherinu, musiałabym się natrudzić w stworzeniu jej relacji z Hermioną Granger i pozostałymi Gryfonami.
Dafne.. Bardzo tajemnicza postać, nie powiem. Ale to, co teraz o niej publikuje to zaledwie zalążek.
Hej :)
OdpowiedzUsuńDodaję do obserwowanych :) I zagłosowałam w sondzie. Wybrałam Gryffindor z tego względu, że dziewczyna nie nadaje się na Ślizgonkę. Jest inna, po prostu nie jest wredna. Najbardziej nie wiem czemu widziałabym w niej Krukonkę, ale wtedy w ogóle nie miałaby połączenia z innymi bohaterami (widziałam w zakładce Hermionę, wiec zakładam, że dziewczyny się zapoznają). W Slytherinie miałby ciężko, bo jej sytuacja jest taka, a nie inna. Ale to tylko moje zdanie.
Podobał mi się wypad dziewczyn. Dafne była miła do momentu spotkania Teodora. Gra nieczysto. W końcu została już komuś obiecana, nie powinna się tak zachowywać. Spodobała mi się rozmowa o quidditchu. Fajnie, że od samego początku ich coś połączyło, choć nie zakładam, że muszą zaraz się przyjaźnić. Ale polubiłam Tedzia :) XD
Szkoda, że Susan nie może odnaleźć się w tym towarzystwie. Choć sztywne zasady jej nie pomagają. Draco był niemiły, Dafne też przestała okazywać większą sympatię. A potem pojawił się Blaise i myślę sobie - to już będzie kompletna tragedia. Gdy próbował ją zabrać do pokoju, ja myślę - niech tylko spróbuje zrobić jej krzywdę, a jest skreślony. A potem czytam i na koniec takie zaskoczenie! Przedstawiłaś go wcześniej tak, a nie inaczej i w życiu nie wpadłabym na to, że on godny Ślizgon będzie chciał pomóc Susan!
Gratuluję za pomysłowość! I nie wydaje mi się, że jest za szybko, przynajmniej jest akcja i szybko pochłania się rozdział :)
Pozdrawiam, L. ;*
Jak wspomniałam wyżej. Susan ma cechy Ślizgonki jak i Gryfonki, więc ciężko mi wybrać. Dlatego pozostawiam decyzję Wam! : )
UsuńA to, co napisałam o niej do tej pory jest tak zagmatwane, że czasami nierzeczywiste.
Teodor. No, podziękowania za podsunięcie mi tego pomysłu należą się Empatii, ponieważ to ona zainspirowała mnie do napisania tego opowiadania. Ale sama o tym nie wie.
Dafne... Jeszcze wszystko się okażę.
Normalnie zaskakujesz mnie prędkością dodawania rozdziałów.
OdpowiedzUsuńAż sama nie nadążam za czytaniem.
Czy mówiłam już że lubię Susan?
Ta dziewczyna bardzo mi się podoba.
Za to nie znoszę Dafne... nie wiem czemu ale wbudziła we mnie jakąś antypatię.
No i jeszcze Zabini... hmm zaskoczył mnie na końcu.
Czy chciał ostrzec Susan a może knuł coś innego?
Jestem coraz bardziej zaintrygowana ta historią i cieszę się, że stworzyłaś coś nowego.
W ogóle takie opowiadania ostatnio wciągają mnie niesamowicie.
Jestem ciekawa jak zachowa się Susan w obecnej sytuacji...
Nie wydaje mi się również, by akcja za szybko się toczyła.
Dobrze jest tak jak jest i niczego nie zmieniaj.
Odnośnie sondy to nawet napiszę.
Byłoby ciekawie gdyby na złośc wszystkim Sue trafiła do Gryfindoru.
Wówczas Czarny Pan miałby nie lada orzech do zgryzienia.
O tak Gryfindor byłby idealny i w ogóle z tego co widzę Sue nie pasuje mi na Ślizgonkę.
Jest zbyt wyróżniająca się.
Czekam na ciąg dalszy i pozdrawiam.
rosmaneczka.
Rozdziały staram się dodawać raz w tygodniu, w końcu nikt nie lubi czekać tyle czasu na nowości, prawda? Pamiętam okres jak sama nie miałam czasu na czytanie Twoich, bo pojawiały się równie często :D
UsuńJak można nie znosić Dafne? Ja ją uwielbiam! Jest taką plastyczną postacią, mogę z nią robić, co tylko żywnie mi się podoba. Naprawdę.
Gryffindor, Slytherin. Oto jest pytanie. Jak na razie w sondzie wszystko jest podzielona na 50% i trudno mi wybrać.
Weszłam tutaj przez przypadek, ale nie żałuję! Wybacz jeżeli w którymś momencie coś nie tak napiszę lub coś w podobie, ale pisze ten komentarz już trzeci raz, więc mam nerwy na to, a nie na Ciebie, ale postaram się byś tego nie odczuła ;)
OdpowiedzUsuńSusan jest typem postaci, którą lubię i chętnie bym się z nią zaprzyjaźniła. Choć może ma mało wiary w siebie przez to co przeszła, ale ja też za bardzo w siebie nie wizę, więc dobrze byśmy się dobrały ;)
Nie wiem co mam myśleć o Dafne. Na razie przedstawiasz ją tak, że ją polubiłam. Jeżeli nie ma ukrytego celu, by zniszczyć życie Susan to pozostanę przy tym stanowisku, ale wydaje mi się dziewczyna jest w porządku. Dziwna wydaje się jej zmiana, co do bohaterki, ale wydaje mi się, że jest szczera. Uważam, że zmiana na nastąpiła po zrozumieniu, że zasady wbijane jej przez rodziców jej nie odpowiadają. Może nie wszystkie , ale na pewno aranżowanie małżeństw. Kocha Teodora (chyba kocha) i cierpi, bo zdaje sobie sprawę, że nigdy z nim nie będzie. Dlatego też zachowała się tak w stosunku do Susan jak zachowała. Jest w cizkiej sytuacji, a zazdrosna kobieta jest zdolna do wszystkiego.
Z jednej strony żałuję, że ujawniłaś celu Voldemorta przed tą kolacją. W tej notce każdy by się zastanawiał, czemu Malfoy tak na nią patrzy, a tak to nie będzie już tego efektu zaskoczenia. Z drugiej jednak strony chyba lepiej zrobiłaś, gdyż już się bałam że Zabini pomaga Draconowi w zaprowadzeniu jej do Voldemorta. Chociaż jeszcze nic nie wiadomo, bo wydaje min się bardzo dziwne, że on ją ostrzegł. Ma w tym jakiś ukryty cel lub dziewczyna bardzo mu się podoba (stawiam na 2 opcję). W końcu z opisu wywnioskowałam, że z kimś ją masz zamiar połączyć i jak na razie stawiam na niego. Choć ta reakcja na Notta, że nigdy nie widziała przystojniejszego faceta. Podoba mi się to, że nie do końca dajesz nam do zrozumienia z kim tak naprawdę ona będzie lub chociaż miała dobre kontakty.
Co do Notta to pokazujesz jego dobrą stronę tak naprawdę. Dla mnie to trochę dziwne, bo jestem przyzwyczajona, że jak on już się pojawia to jest jednym z tych najgorszych, ale taka kreacja także mi się podoba. Już wiem, czemu Dafne tak na niego leci. To jak rozmawia z kobietami, cud miód i orzeszki. Coś czuję, że mimo, że Susan nie będzie chciała nic z nim mieć więcej do czynienia (po rozmowie z Dafne), to on będzie próbował jakoś z nią chociaż pogadać. Wydaje mi się, że ona mu się spodobała.
Co do sondy zagłosowałam na Slytherin, ale powiem Ci, że to był ciężki orzech do zgryzienia, gdyż ona ma w sonie cechy z każdego tak naprawdę domu. Jeżeli akcja rozgrywa się ze Ślizgonami (a chyba masz zamiar jeszcze z Gryffindorem, jak wspominasz o przyjaźni z Hermioną), więc opcja zostaje między tymi dwoma domami. Niby jakby była z Gryffondotu to lepiej zaprzyjaźniła, by się z Trójcą, ale nie miała by kontaktu wtedy ze Slizgonami i ciężko by było by ci to logicznie i wiarygodnie przeprowadzić. Poza tym jej rodzice na pewno musieli być ze Slytherinu, a dla Tiary często gdzie byli rodzice ma znaczenie. Wydaje mi się, że prędzej będąc Ślizgonka odpychaną przez resztę Domu prędzej złapie kontakt z Gryfonami niż by to miało stać się na odwrót. Poza tym jakieś tam cechy ślizgońskie ma, a najważniejszą cecha Gryffindoru to odwaga, której na razie nie pokazuje. Chyba, że masz zamiar wprowadzić ją później , a Tiara przecież przeczuwa takie rzeczy. Wydaje mi się jednak, że Slytherin jest lepszym rozwiązaniem, choć nie powiem ciekawa bym była co był zrobił Volde jakby się dowiedział, że ona jest Gryfonką ;D UWażam też, że bardzo ciekawe będą rozdziały, gdy ona będzie próbowała nawiązać kontakt z Hermioną i resztą, chyba że coś się stanie, że to oni zaoferują jej pomoc czy coś (np zwyzywanie przez Ślizgonów od sierot).
boże, jaki tasiemiec, przepraszam.
Pozdrawiam, Qinsia [oczy-odzwieciedleniem-duszy]
Ojej, dziękuję za komentarz :)
UsuńDafne to bohaterka specyficzna, tak samo jak Teodor i Blaise. Pojawiają się rzadko jako postacie pierwszoplanowe, więc trudno jest stworzyć ich charaktery. Jednak trzymam się stereotypu, że wszystko, co Ślizgońskie jest wredne, nieuczciwe i przebiegłe. Resztę można dopowiedzieć sobie samemu :)
Dafne nie kocha Teodora. Widziała i rozmawiała z nim dwa razy w życiu, zaznaczyłam to w poprzednim rozdziale. A człowiek się tak szybko nie zakochuje, moim zdaniem. Ale moim zadaniem jest przedstawienie Notta jako mężczyznę, który właśnie w taki sposób podrywa kobiety, aby szybko były jego. I jak się słusznie domyślasz, Susan się nie złapała na jego zagrywkę, mało wzbudzającą ciekawość.
Masz rację, Sewell pasuje do dwóch domów, dlatego mnie jest ciężko wybrać, gdzie mogłabym ją umieścić. Zostawiam tę decyzję czytelnikom, a sama się dostosuje z pomysłem. Jednak ten fragment komentarza, który napisałaś, podsunął mi pewien pomysł, dziękuję.
Pozdrawiam.
Cieszę się, że podsunęłam Ci pomysł ;) Jestem ciekawa twoje wersji dostosowania się do wyniku sondy, bo przeważa mój faworyt - Slytherin ;)
UsuńTo jak uważasz, że wszystko co ślizgońskie to złe i wredne to nie wiem jak uda Ci się wyprowadzić Susan do dobrą drogę jak będzie właśnie w tym domu ;P
Nie wiem czemu, ale umknęło mi to, że ona przecież poznała go na tym przyjęciu, co Susan siedziała na podłodze w salonie wcinając winogrono. Też jestem zdania, że tak szybko się człowiek nie zakochuje ;)
A zupełnie zapomniałam poprzednim komentarzu zapytać o jedną rzecz. Opisywałaś może wygląd Susan w rozdziale którymś? Bo mi to jakoś umknęło i ciężko mi się to czyta jeżeli nie potrafię sobie jej po swojemu wyobrazić.
PS Masz nie taka godzinę przy wstawianiu komentarza i tak to zapewne przy publikowaniu postu.
Tak, Dafne poznała Teodora na tamtym przyjęciu, ale później go nie spotkała.
UsuńOpisu Susan jeszcze nie opublikowałam, ale mam taki zamiar. Zapomniałam o tym...
A o godzinę to wiem. Nastawiłam blogspot, kiedy byłam jeszcze za granicą, aby dostosować swój czas do tamtego. I nie zmieniłam jeszcze.
Bardzo mi się podobał ten rozdział, może głównie z powodu tego, że pojawiły się nowe postacie(zwłaszcza męskie), dzięki którym nie można się nudzić ;)
OdpowiedzUsuńLubię Dafne za to, że stara się pomóc Susan w wejściu w świat arystokracji, ale zirytowała mnie jej zazdrość o Notta. Wtedy już nie była taka miła. Swoją drogą dziewczyna jest w głupiej sytuacji, bowiem została zaręczona z kimś innym, niż ten, który naprawdę jej się podoba.
Zachowanie Notta było ciekawe. Widzę, że mieli z Susan wspólny temat do rozmowy. Mam takie jakieś wrażenie, że dziewczyna wzbudziła w nim zainteresowanie.
Zaintrygował mnie także Zabini. Na początku zdawał mi się zwykłym chamem, ale jego próba ostrzeżenia Susan zrobiła na mnie wrażenie. Jestem ciekawa, jaki miał cel w powiedzeniu jej prawdy. No i czy Susan uwierzy chłopakowi, którego nie znosi?
Jeśli chodzi o sondę to faktycznie wybór nie jest łatwy. Nie wiem, jaką masz koncepcję co do każdego domu, ale w końcu zdecydowałam się na Slytherin. Susan jest odważna, to trzeba przyznać, ale nie do końca widzę ją w gronie wesołych i szlachetnych Gryfonów - to przynajmniej tak wygląda jeśli chodzi o charakter. Ale zdaję sobie sprawę, że towarzystwo, którego szuka, raczej nie znajdzie wśród Ślizgonów...No cóż, mam nadzieję, że uda Ci się to jakoś wygodnie poukładać ;)
Pozdrawiam.
Bardzo udany rozdział, choć dalej mam mieszane uczucia co do Susan. Ma dość skomplikowany charakter i ciężko mi się do niej przekonać, ale mam nadzieję, że koniec końców - polubię ją. Bo w końcu to główna bohaterka i wypadałoby obdarzyć ją sympatią. Dafne wreszcie pokazała pazurki wobec Susan. Ogółem byłam dość zdziwiona, że nie miała nic przeciwko temu, aby panna Sewell wyglądała od niej lepiej - tym bardziej, iż wkrótce potem narodziła się między nić konkurencji o względy Teodora. Polubiłam go, bo nie jest takim arystokratycznym bucem jak Blaise lub Draco. Myślę, że Susan zbliży się do niego ku strapieniu Dafne. A więc blondynka również będzie mieć zaaranżowane małżeństwo... Masakra! Współczuję, bo Astoria ma zdecydowanie lepszą partię. Mierzą mnie stosunki państwa Greengrass odnośnie przyszywanej córki - oni chyba cały czas boją się, że Susan zrobi/powie coś nie tak i cała ich reputacja legnie w gruzach. Wątpię, by starali się poznać Susan i uczynić jej egzystencję bardziej znośną. To jest bardzo przykre i bolesne, mimo że nastolatka zdaje się być przyzwyczajona. W scenie kolacji/balu zabrakło mi trochę większej ilości opisów. Poza tym same tańce mogłaś opisać szerzej, bo zaczynałaś całkiem ładnie. Rozmowa z Zabinim wyszła świetnie, ciekawi mnie tylko, dlaczego chłopak postanowił zaufać Susan i powiedzieć jej o Voldim... Podsumowując - rozdział wciągający i lepszy od poprzedniego. Pozdrawiam serdecznie ;*
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCholera, komentarz mi się skasował i muszę pisać od nowa.. Zacznę od tego, co jest problemem dla Ciebie - wyborem domu dla Susan. Moim skromnym zdaniem pasuje ona do obu domów. Moim ulubionym domem jest Gryffindor, dlatego w sondzie zagłosowałam właśnie na niego, ale popełniłam błąd. Po dłuższym przemyśleniu wybrałabym dla niej Slytherin, tyle, że trochę trudno byłoby zdobyć zaufanie Gryfonów. Wpadłam na pomysł, że Hermiona mogłaby być zaatakowana przez Ślizgona, a Susan mogłaby jej wtedy pomóc lub odwrotnie. Susan mogłaby trochę odstawać od Ślizgonów, więc zaczęli by ją obrażać czy coś.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, to moim zdaniem jest najlepszym, jaki napisałaś. Polubiłam Teodora. Nigdy jakoś nie darzyłam go sympatią, ale dzięki Tobie się do zmieniło. Wcześniej lubiłam Dafne, ale teraz mam co do niej mieszane uczucia. Ma narzeczonego, a chce mieć jeszcze dla siebie Notta.. Chociaż współczuję jej, ponieważ Astoria ma zdecydowanie lepszego przyszłego męża. Kiedy Zabini wciągnął Susan do tego pomieszczenia pomyślałam, że chce jej coś zrobić. Zaskoczył mnie, kiedy powiedział jej o planie Voldemorta.
Pozdrawiam cieplutko i czekam na rozdział. ;)
zainteresowałaś mnie :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa dlaczego Voldemort chce Susan w swoich szeregach i dlaczego z Blaisem tak się nie lubią ;)
Susan wydaję się skromna i sympatyczna, nie pasuje jej rola śmierciożercy.
Czekam na kolejny rozdział gdzie na pewno dowiem się więcej !
Jak dla mnie akcja nie toczy się za szybko,lubie jak cały czas coś się dzieje :D
Pozdrawiam :)
Bardzo mnie zaciekawiłaś. Nie mogę doczekać się następnego rozdziału. Jak na razie przeczytałam tylko ten rozdział, ale już zabieram się za poprzednie. :)
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny! ;)
W sumie na twojego bloga trafiłam dopiero wczoraj i od razu pochłonęłam wszystkie notki :) Historia strasznie mnie zaciekawiła. Jest oryginalna, niebotyczna, ciekawa. Postać Susan wykreowałaś bardzo dobrze, podoba mi się w niej hart ducha i że nie jest tak uległa. Widać, że bardzo przeżyła stratę rodziców, ale wciąż stara się żyć normalnie. Podoba mi się też, jak przedstawiłaś postać Astorii. We wszystkich przeczytanych przeze mnie blogach, gdzie ona występowała, była przedstawiona jako osoba grzeczna, spokojna, ułożona, szara myszka, niczym jakaś przeciętna Puchonka. Strasznie mnie to irytowało. Z kolei u ciebie jest zupełnie inna ^^ Ach, potrzebowałam takiej odmiany :D
OdpowiedzUsuńO, Zabiniego się nie spodziewałam w tym rozdziale, toteż mnie zaskoczyłaś :D Ciekawa jestem dlaczego Voldemortowi tak bardzo zależy na tym aby Susan zasiliła jego szeregi... W każdym bądź razie - umieram ze zniecierpliwienia za kolejnym rozdziałem :D
Rany, jak strasznie się cieszę, że wpadłam na tego bloga. ;) Okropnie podoba mi się całość, jak przedstawiasz bohaterów, jak budujesz napięcie i jak wszystko opisujesz... Czekam na kolejny rozdział baaaardzo niecierpliwie :)
Pozdrawiam i jeśli znajdziesz chwilkę czasu i chęci to zapraszam do siebie [pocalunek-dementora] :3
Przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale miałem bardzo mało czasu na czytanie opowiadań (szkoła, nauka, projekt, zajęcia domowe, pozalekcyjne, kółka zainteresowań itd. pochłaniają bardzo dużo czasu).
OdpowiedzUsuńW każdym razie skończyłem czytać te 3 posty u ciebie i powiem, że zaintrygowałaś mnie. Z niecierpliwością przeczekam te 6 dni, aby przeczytać rozdział III.
Szkoda mi Susan. Nie jest świadoma, że jest w straszliwym niebezpieczeństwie. Mam nadzieję, że mimo ciężkiego fatum wiszącego nad nią jej życie jakoś się poukłada i będzie jeszcze szczęśliwa.
I mam jeszcze pytanie.
Uczę się języka angielskiego od 8 lat, ale nie jestem pewny, czy nazwisko Susan czyta się "Siłel". Tak się ono czyta, prawda?
A, i odnośnie mojego bloga, to dodałem "Obserwowanych", gdzie możesz się zapisać, gdyż nie powiadamiam już o nowych rozdziałach.
Pozdrawiam i życzę weny.
Silel? Nie, czyta się "Suzzan", wydłużone "z".
UsuńTylko, że chodzi mi o nazwisko, a nie imię. Choć to też jest pomocne.
UsuńMój błąd, źle przeczytałam. "w" czytamy jako "ły", czyli "Sewyl"
Usuń"siadając wygodniej" - znowu brak przecinka:)
OdpowiedzUsuń"panowała jedynie na ulicy, ponieważ w sklepach nadal panował" powtórzenie panować
"poleciła i poprosiła Madame Malkin i filiżankę herbaty" z tego zdania wynika, że poprosiła Mademe i herbatę xD
"wydłużając trochę na długość" masło maślane
"Susan nie odezwała się podczas przemowy Dafne ani słowa." Susan nie odezwała się ani słowem, jeśli już, ale to znowu masło maślane, skoro się nie odezwała, to logiczne, że słowem:)
Przeczytałam rozdział i moja reakcja "Oo" COOOO?!
Zabini, który wyraża się o niej w tak zły sposób, który wyraźnie czuje niechęć i nagle... Chodź do pokoju, to ci powiem, że jesteś w kompletnym bagnie?
Swoją drogą gubię się w Twoim timeline, nie wiem, co kiedy się wydarzyło, i gdzie, a przede wszystkim nie wiem, ile ona ma lat. I druga sprawa - skąd nagłe przeniesienie do Hogwartu. Trzecia sprawa - brak opisu uczuć, które, by całość odrobinę uwiarygodniły, są opisy sytuacji, szczątkowe miejsc i wydarzeń, ale dla mnie to za mało. Rozmowa z Nottem wydała mi się okropnie sztuczna, a sam dialog jakby wymuszony.
O wiarygodność u Ciebie trudno, bardzo, bohaterowie jak na razie są bardzo nierzeczywiści, są papierowymi marionetkami. Sama Susan dla mnie rośnie na Mery Sue, wokół, której świat się kręci, a ma idealne predyspozycję na typową Maryśkę, bo - sierota (najlepiej pozbyć się rodziców), Voldzio nią zainteresowany, jest dość ładna, kąśliwa i pewnie niedługo świat zacznie kręcić się wokół niej... Cóż, zobaczę, co będzie dalej:)
Ekhm, tutaj muszę się z tobą nie zgodzić. Oczywiście każdy ma prawo do własnego zdania, ale nie można wymagać ode mnie oryginalności, kiedy w blogowym światku jest tego mnóstwo.
UsuńOpisy uczuć. Są cały czas, nie zauważasz ich? Wiele osób zwraca mi uwagę, że nie potrafię opisywać sytuacji, ale za to mam mnóstwo uczuć, że aż się niedobrze od nich robi. Susan nie lubię, ma być taka jaka jest. Po to chyba się stwarza główną bohaterkę, aby opisywać jej życie. Nie zgłębiam się w w opisy innych, ponieważ są nieistotni.
Nie martw się, świat nie będzie się kręcił wokół niej. W sumie, to opowiadanie koncentruje się na jej życiu. Mam więc prawo do pisania o niej i o jej sprawach, bo inne mnie nie interesują.
Nie mam nic do twoich uwag, bo jak napisałam - każdy ma prawo do własnego zdania. I choć sama wybitnego talentu nie mam, to o dziwo, jestem zadowolona z tego opowiadania.
Oczywiście możesz się ze mną nie zgadzać:) Ale ja piszę tylko, to co rzuca mi się w oczy i nie wymyślam rzeczy, których nie ma:) Oczywiście, że opisy uczuć są, ale moim zdaniem zbyt jest ich mało, po prostu:) A co do oryginalności - zawsze jej wymagam, mimo wszystko:) A bohaterowie inni - tutaj się nie zgodzę, bo zauważ, oni kreują jej świat, to znaczy, że muszą mieć w sobie wiele cech, musisz poświęcać im choćby większy moment, bo to czyni ich pełnoprawnymi członkami Twojego świata, a co za tym idzie - żywymi marionetkami, niepapierowymi.
UsuńTo najważniejsze! Być zadowolonym ze swojej pracy, a ja przecież nie zamierzałam Ci pokazać, że ona jest zła i do bani, ale że może być lepsza, bo nie piszesz źle, ale po prostu brakuje Ci pewnej... ogłady:) Ogólnie rzecz biorąc, piszesz lepiej od połowy blogerów, ale zawsze może być jeszcze lepiej! ^^
Dafne wydaję się być nawet w porządku wobec Susan, ale wiem, że jakaś czarna powłoka się za nią kryje. Skoro aż tak podoba jej się Theodore, potem może odwrócić się od Susan i nie za ciekawie to wyjdzie. Zadziwiła mnie ta końcówka. Zabini tak się źle odnosił do niej, a teraz wyznaje jej takie coś. Może Zabini wcale taki zły nie jest? A może liczy, że jak coś jej powiedział, to coś pomiędzy nimi będzie? Aha, napisałaś, że w Beauxbatons są tylko dziewczyny, a przecież naprawdę tak nie jest. Z tego co pamiętam, ta szkoła była dla wszystkich. I tak się jeszcze zastanawiam, co się stało z majątkiem Susan? Greengrassowie jej zabrali?
OdpowiedzUsuń