Powrót do Londynu był naprawdę świetnym
pomysłem, zironizowała Susan i rozsiadła się wygodniej naprzeciw kominka.
Minęły dopiero dwa tygodnie odkąd zajęła ponownie starą, zakurzoną sypialnię, a
już miała dość rodzinnej atmosfery.
Thomasowi przeszkadzał najmniejszy hałas dobiegający z pięter, więc we dworze
panowała absolutna cisza, zakłócana jedynie szeptami dziewcząt mieszkających na
piętrze. Natomiast Carol, wiecznie zwracała uwagę swoim córką: Proszę się wyprostować, Astorio, co to za
maniery, Dafne, zachowuj się jak dama. Dbanie o opinię publiczną było
najważniejszym celem w życiu tej kobiety.
Susan westchnęła i zapatrzyła się w płomienie.
W myślach obliczyła, że dopiero za trzy
tygodnie po raz pierwszy stanie w bramie Hogwartu, wykrzykując, jaka jest w tym
momencie szczęśliwa. Publiczne
upokorzenie, pomyślała i zaraz rozwiała wszelkie wątpliwości. Nikt nie
będzie jej znał w Hogwarcie, nie licząc przyrodnich sióstr i paru uczniów ze
Slytherinu, których poznała jeszcze w dzieciństwie. Jednak zawsze traktowali ją
z widoczną pogardą, więc nie przejmowała się tym rodzajem opinii.
Hogwart miał być jej nowym początkiem.
Miejscem, w którym znajdzie ciszę, spokój i może jakiegoś przyjaciela. Nie
oczekiwała zbyt wiele, nie pragnęła poznać osoby bardzo popularnej. Tylko takiej, z
którą będzie mogła spędzić parę wolnych chwil, zająć się wspólną nauką. Nic
poza tym. Jednak gdyby Dafne dzisiejszego wieczoru rozpowiedziała znajomym o
jej planach, byłaby pogrążona.
Przebywając we Francji, nie wiedziała, co
działo się w magicznym świecie. Beauxbatons było szkołą odizolowaną od świata
zewnętrznego. Susan nie miała dostępu do bieżących informacji czy nawet listów,
które często otrzymywała starsza panna Greengrass. Dopiero po powrocie do
Anglii dowiedziała się o powrocie Czarnego Pana, złu, które zapanowało na
świecie oraz wszechobecnym strachu. Wiele artykułów z Proroka Codziennego
trzymała pod łóżkiem w swojej sypialni i wracała do nich pragnąc, aby
kimkolwiek był Wybraniec, zrobił, co do niego należało i ocalił świat czarodziejów.
Potrzebny był pokój, najlepiej od zaraz.
Susan opatuliła się mocniej wełnianym kocem.
We dworze zawsze panował chłód, niezależnie od pory roku. Odkąd pamiętała, dziwiło ją to.
Parę razy odwiedziła wraz z rodziną
Malfoy Manor podczas lata i dopiero tam poczuła ciepło panujące w domu. Niestety w Green Hall nie tylko chłód
przeszkadzał dziewczynie. Mrok panujący w jadalni oraz korytarzach często
powodował u niej nieprzyjemne wizje tego, co może się czaić za następnym
zakrętem. Nie ufała nikomu. Nie wierzyła, że żaden Śmierciożerca nie mógłby
nagle pojawić się we dworze, nie robiąc jej krzywdy. Mimo że jej rodzice byli
szanowani w społeczeństwie, sprzeciwili się Czarnemu Panu i musieli umrzeć.
Tylko tyle wiedziała w tej sprawie, ale strach przed poplecznikami Voldemorta
nigdy nie zniknął.
Ten wieczór miał być spokojny. Wszyscy
domownicy wyszli na przyjęcie organizowane w Malfoy Manor, aby Draco i Astoria
mogli poznawać siebie przed zawarciem związku małżeńskiego zaraz po ukończeniu
szkoły. Kojarzone małżeństwa były dla niej abstrakcją i nie mogła pogodzić się
z tą dziwną tradycją. Wiedziała, że gdyby jej rodzice nadal żyli, sama
musiałaby w tej chwili spędzać wiele czasu ze swoim przyszłym mężem, którego
mogłaby nigdy nie pokochać. A kto mógłby nim zostać? Nie będąc sierotą, miałaby
takie same prawo do zawierania przyjaźni, co siostry Greengrass, byłaby
popularna i lubiana. Nie za swój charakter oczywiście, ale za pieniądze i
pozycję. Nie byłaby traktowana jak powietrze na wszystkich uroczystościach.
Więc kto by jej przypadł? Blaise Zabini? Nie widziała tego chłopaka od paru
lat, więc nie wiedziała jak wygląda, ale przeczuwała, że do przystojnych nie
należał. Ani nie grzeszył inteligencją.
Siedząc na podłodze przed kominkiem,
delektując się zostawionym przez skrzaty domowe winogronem, łamała zasady
miejsca, w którym mieszkała. Zabronione było przebywanie w salonie, kiedy nie
podejmowano gości, jeść posiłki można było w jadalni albo kuchni. Carol nienawidziła okruchów leżących na
jej nieskazitelnie czystej posadzce. I
nie było sensu nikomu przypominać, że nie ona ją sprzątała.
Po pewnym czasie Susan zaczęła popadać w
odrętwienie, pozwalając, aby Morfeusz zaczął wyciągać w jej stronę
dłonie. Nie opierała się. Ale kiedy usłyszała trzask zamykanych drzwi i szelest kroków kierujących się w stronę salonu, zerwała się na równe nogi, otrząsając z
pozostałości tego, co mogło być snem.
Do salonu wkroczyła Astoria, a tuż za nią
weszła Dafne rzucając swoje okrycie na najbliższe złocone krzesło. Nie bacząc
na zakaz, starsza rozsiadła się na sofie. Chociaż Dafne się nie rozsiadła, a rozwaliła. Susan spojrzała
zdezorientowana na siostry. Astoria zauważyła stojącą naprzeciw Sewell.
- Żałuj, że z nami nie poszłaś – rzekła z nutą
sarkazmu w głosie. – Było cudownie!
Susan spojrzała na starszą siostrę, która
uśmiechnęła się do niej niepewnie i posłała porozumiewawcze spojrzenie.
Doskonale wiedziały, że Astorii chodziło jedynie o czas, który spędziła w
towarzystwie Dracona Mafoya.
Mimo tego, że młodsza siostra Greengrass miała
już narzeczonego, druga wcale się tym nie przejmowała. Wystarczyło jedno
spojrzenie na Dafne, a było widać, że szczerze nudziły ją te ciągłe rozmowy z
Malfoyu. Ale nigdy nie była zazdrosna.
Dafne patrzyła teraz na Susan jakby doskonale
wiedziała, co przyrodnia siostra ma na myśli. I kiedy Astoria podążyła za
rodzicami do sypialni na piętrze, wstała i przysiadła się do niej. Blondynka
posłała jej szczery uśmiech.
- Astoria jest czasami dziecinna – wyjaśniła
Dafne i pociągnęła trochę wełnianego koca, którym owinęła się Susan. – Chyba
zawsze marzyła, że któregoś dnia stanie się panią Malfoy. W końcu spędzała z
Draconem tyle czasu w Hogwarcie.
Susan nie wiedziała, co ma odpowiedzieć.
Wpatrywała się w Dafne z zaskoczeniem. Nigdy nie rozmawiały na żadne tematy rodzinne. W ogóle ze sobą nie
rozmawiały. I blondynka musiała zdawać sobie z tego sprawę.
- Ale ona jest naprawdę naiwna – rzekła po
długiej ciszy Dafne. Tym razem brunetka musiała się uśmiechnąć. Nie słyszała
jeszcze, żeby któraś z sióstr mówiła o drugiej coś złego. Zawsze były wobec siebie miłe, grzeczne. – Ona
naprawdę wierzy, że któregoś dnia Draco ją pokocha, że będą stanowili
szczęśliwą rodziną.
- A nie będzie tak? – Dafne spojrzała na
siostrę ze zdziwieniem.
- To małżeństwo zawierane jest jedynie po to,
aby przedłużyć czystość krwi, a także połączyć nasze dwa majątki. Nie ma wiele
wspólnego z miłością.
- Skąd…? – Wyrwało się Susan.
- Bo Draco nie potrafi kochać. A nawet gdyby
kiedyś, naprawdę coś poczuł, to nie do Astorii. Wszyscy uważają ją za głupią.
A nie
jest tak?, pomyślała dziewczyna i zagryzła wargę.
Wiedziała, że to małżeństwo na pewno nie będzie udane, jednak sądziła, że oni coś do siebie czują, dlatego
zgodzili się na taki układ. A właśnie Dafne rozwiała wszelkie wątpliwości, które
pojawiły się przez te parę tygodni w myślach Susan.
- A jak ty się dzisiaj bawiłaś? – zapytała
brunetka, aby zmienić temat.
To było niesamowite, że we dwie siedziały
ramię w ramię i prowadziły swobodną pogawędkę na temat dzisiejszego wieczoru.
Susan wcale nie żałowała, że nie poszła przywitać się ze starymi znajomymi. A
przed wyjściem, Dafne, sprawiała wrażenie, że również chciałaby zostać w domu i
rozkoszować się samotnością. Jednak jako pierworodna córka, musiała wyjść i
grać dobrą minę do złej gry.
- Było… normalnie – odpowiedziała na pytanie i
spojrzała na przybraną siostrę z tajemniczymi iskierkami w oczach. – Poznałam
kogoś.
Ta wiadomość wcale nie wywarła wrażenia na
Susan. Jej siostra poznawała mnóstwo mężczyzn na przyjęciach, a potem opowiadała
o wrażeniach swojej młodszej siostrze. Jak dotąd jej urodzie nie oparł się
żaden młody czarodziej, co tylko wzmacniało pewność brunetki, iż ta rozmowa
wcale nie będzie miła.
- Kogo?
- Nazywa się Teodor Nott – odpowiedziała od
razu Dafne, spodziewając się podobnego pytania. Susan westchnęła i zacisnęła
zęby. Tak, to z pewnością będzie nudna
rozmowa, zakpiła i udała
zainteresowanie. – Dwa lata temu przeniósł się z rodziną w te strony Anglii.
Również uczęszcza do Hogwartu – dodała.
- To dlaczego poznałaś go dopiero teraz, a nie
dwa lata temu?
- Głuptasie, przecież ostatnie dwa lata
wakacji spędziłyśmy w rezydencji, we Francji. To było po prostu niemożliwe.
Ale…
Dafne musiała się komuś wygadać. Brunetka
przestała jej słuchać. Nigdy nie interesowała się dziećmi znajomych Thomasa i
Carol. Życie towarzyskie przyrodnich sióstr również nie było ciekawe, a Susan
wręcz nudziło. Sama nie chciała obracać się w kręgu ludzi, dla których liczyła
się tylko czysta krew.
W Green Hall nigdy nie wpajano im, że mugolacy
są inni, gorsi. Ale też nie wspominano o nich zbyt często. Susan pamiętała
moment, kiedy Carol rzuciła coś o mugolskiej rodzinie, która została
wymordowana przez jakiegoś szaleńca. Był to zwykły, niemagiczny zabójca,
jednak sprawa była na tyle poważna, iż odpowiedni artykuł został opublikowany w
Proroku Codziennym. Ta nagła rozmowa
miała miejsce przy obiedzie, kiedy Susan miała zaledwie dwanaście lat i wróciła
do dworku na przerwę wakacyjną. Thomas rozumiejąc, że jego żona przejmuje się
sprawami mugoli, wściekł się i z gniewnym wyrazem twarzy odszedł od stołu. Od
tamtej pory w domu panowała cisza.
- Susan! Mówię do ciebie – Dafne wyglądała na
złą.
- Przepraszam. O czym mówiłaś? – zapytała
dziewczyna i chcąc udobruchać przyrodnią siostrę, złapała ją za rękę.
- Mówiłam o twoim nowym początku w Hogwarcie –
powiedziała hardo. – Doskonale wiem jak traktują cię nasi znajomi, ale
powiedziałam im dzisiaj, żeby z tym skończyli. Może i jesteś sierotą, ale
mieszkasz z nami od szesnastu lat, więc mimo wszystko jesteś moją siostrą. I od
tej pory, nie pozwolę ci ukrywać się po
kątach, tak jak to robiłaś w Beauxbatons.
Zaskoczona Susan podniosła się z podłogi i
spojrzała z pogardą na przyrodnią siostrę. Wcale nie podobało się jej, że nagle
ktoś się nią zainteresował. Po tylu latach!
- Nie chcę od ciebie litości, Dafne –
warknęła.
- Nie lituje się nad tobą, Susan. – Dafne
również wstała z podłogi i mierzyła teraz brunetkę spokojnym spojrzeniem. –
Przez ostatni rok w Beuxbatons obserwowałam, co robisz i zrozumiałam, że
powinnaś zacząć chwytać życie garściami. Marnujesz się, po prostu.
- Ale jest mi z tym dobrze – krzyknęła Susan,
a echo jej słów rozniosło się po całym domu. Od razu umilkła w obawie, że ten
nagły wybuch może przyciągnąć uwagę rodziców.
- Przemyśl tę sprawę. Dobranoc.
Dafne nigdy o nic nie prosiła, po prostu
dawała wybór. A ludzie najczęściej się na to nabierali i ulegali. Tym razem
postąpiła tak samo. Blondynka wspinając się po schodach doskonale zdawała sobie
sprawę, że prędzej czy później jej siostra przyjdzie do niej z prośbą o pomoc,
a wtedy ona będzie mogła powtórzyć wszystko, co powiedziała jej do tej pory.
Dziewczyna mimo tego, że Susan była sierotą,
szanowała ją. Nigdy nie powiedziała złego słowa, a kiedy pojawiała się taka
potrzeba, broniła ją. Tak samo postąpiła dzisiaj, kiedy Blaise Zabini z pogardą
zapytał, dlaczego tej małej sierotki
z nimi nie ma, bo chciał się zabawić. Nie spodziewał się, że jego słowa dotknął
rozmówczyni. Uderzyła go.
Dafne była już u szczytu schodów, kiedy Susan ją dogoniła i siłą odwróciła swoją stronę. Dziewczyna zachwiała się na
stopniach.
- Zgadzam się.
Blondynka tylko się uśmiechnęła i zaciągnę
przyrodnią siostrę w stronę swojej przestronnej sypialni.
*
Draco Malfoy stał w ciemnej i zimnej komnacie
wpatrując się w szarą podłogę. Został wezwany do pomieszczenia zajmowanego
przez Voldemorta już jakiś czas temu, ale jeszcze nie dowiedział się w jakim
celu.
Szesnastolatek był zmęczony. Wieczorne
przyjęcie jeszcze nie dobiegło końca, a on musiał wyjść na spotkanie z Czarnym
Panem. Nie rozumiał, dlaczego Pan chce go widzieć właśnie w tej chwili.
Naprawdę dobrze się bawił. Jednak coś niespodziewanego musiało się wydarzyć.
Draco często żałował, że pozwolił sobie
wypalić Mroczny Znak na przedramieniu. Nie chciał jeszcze dołączać do grona
popleczników Voldemorta. Jednak uwięzienie jego ojca w Azkabanie sprawiło, że
musiał szybko dorosnąć. Nie mógł już się kryć w swojej sypialni, kiedy Czarny
Pan wzywał na zebranie. Stawiał się wraz z matką, nie chcąc narazić się na
nieprzyjemności. A kary zdarzały się bardzo często.
- Zapewne zastanawiasz się, dlaczego zepsułem
ci zabawę.
Głos Voldemorta rozległ się tuż za jego
plecami. Draco siłą woli starał się nie wzdrygnąć, kiedy blada dłoń
prześlizgnęła się po jego plecach. Stał dumny i wyprostowany.
- Zauważyłem, że na przyjęciu nie pojawiła się
dziedziczka Sewellów. Wyjaśnij.
Draco nie odpowiedział od razu na zadane
pytanie. Musiał sobie najpierw przypomnieć kim była ta dziewczyna. Na początku
nie wiedział, o kogo chodzi. Dopiero po chwili zobaczył przed oczami drobną
postawę Susan i jej ciemne oczy. Mimowolnie uśmiechnął się na myśl o jej
zagubieniu wśród wielkiego tłumu obcych.
- Nie wiem, Panie – odpowiedział i skłonił lekko głowę. – Nie wiedziałem Susan
Sewell od trzech lat. Nikt o niej nie rozmawia.
Voldemort zacmokał z pogardą. Młodzi ludzie są naprawdę głupi,
pomyślał.
- Dowiedz się. Potrzebuje informacji. A
słyszałeś może o jej przeniesieniu do Hogwartu?
- Nie, Panie.
Draco czekał, aż fala zaklęcia uderzy w jego ciało. Jednak nie poczuł żadnego bólu.
Podniósł wzrok i napotkał pogardliwe spojrzenie Czarnego Pana. I odetchnął,
kiedy zobaczył, że żadna różdżka nie jest w niego wymierzona. Skłonił się więc
i zaczął wycofywać z komnaty.
- Zostaw odpowiedź na pergaminie przy kominku, kiedy
będziesz szedł na spoczynek.
Kiedy Draco zniknął za mahoniowymi drzwiami,
Voldemort podszedł do małego okienka dającego słabe światło za dnia.
Jest
jeszcze tyle do zrobienia, Nagini – wysyczał, a leżący z ukryciu wąż zaczął sunąć
w jego stronę. Sewell jeszcze zapłaci za
błąd swoich rodziców. Zasili moje szeregi, choćbym miał ją zmusić do tego siłą.
W odpowiedzi Nagini tylko zasyczała.
Ta mała
już jest moja.
________________________________
I pierwszy rozdział już za mną.
I moje koszmarne, nienaturalne dialogi, na
których niestety się skupiłam. A wiem, że moją mocną stroną są opisy przeżyć
wewnętrznych oraz życiowe historie.
Podoba się? Bo ja myślę, że jeszcze będę
musiała się nieźle postarać, aby to opowiadanie stało się prawdziwą perełką.
Mi się podobało ^^. Choć po twoim dopisku odautorskim, wnioskuję, że mamy podobne upodobania; ja też wolę opisy przeżyć wewnętrznych aniżeli dialogi. Jednak twoje wcale nie były takie koszmarne. A i tak miałaś przewagę opisów, i to na nich najbardziej się skupiałam. W końcu opisy emocji faktycznie wychodzą ci dobrze, i byłam zadowolona z nich. Opisom nie mogę nic zarzucić, może w tekście zdarzają się literówki i drobne błędy, ale to nie jest jakoś bardzo istotne dla mnie.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się, jak opisujesz perspektywę Susan. Co prawda o samej bohaterce jeszcze nie wiem zbyt wiele, aczkolwiek na razie zarysowywujesz atmosferę panującą w rodzinie, w której się wychowywała. Na pewno jest tam sztywno, jak przystało na rodzinę czystokrwistą. Dobrze oddałaś realia panujące w takowych rodach, i nawet wspomniałaś motyw aranżowanych małżeństw w kontekście Astorii. Pewnie wiesz już, jak uwielbiam ten motyw. Co prawda, często się spotykałam z wątkiem, jakoby Astoria i Draco się nie lubili, ale to zależy od fantazji autorów. W kanonie dziewczyna nie była w ogóle wspomniana, zaś Dafne tylko z imienia.
Swoją drogą, zaskoczyło mnie to, że Susan i Dafne tak normalnie ze sobą rozmawiały. Z tekstu wnioskuję, że wcześniej nie miały zbyt dobrych kontaktów. Jestem też ciekawa, jak im będzie w Hogwarcie. Susan ewidentnie wiąże z nim nadzieje, a ja bardzo lubię opisy perypetii nowych uczennic w Hogwarcie.
Bardzo intrygujący ten ostatni fragment o Voldku. Czyżby miał on jakieś niecne zamiary wobec Susan? Może chodzi o jakąś zemstę za przewinienia rodziców? Jestem ciekawa, jak się to potoczy, zapowiada się interesująco ^^.
Sorry za taki nieskładny komentarz xD.
Dialogi... ach, szkoda nawet o nich wspominać. Literówki są na pewno, bo nie posiadam błędy, a wszystkich nie potrafię wyłapać, kiedy sprawdzam. Co dokładnie znalazłaś? Zmienię szybko.
UsuńU mnie Astoria kocha Dracona, a co do samego zainteresowanego... jeszcze się zobaczy. Imię Astorii pojawiło się w siódmej części Pottera, dokładnie w rozdziale "Dziewiętnaście lat później". Przynajmniej w książce obcojęzycznej.
Wspomnień Susan jeszcze będzie naprawdę dużo. Pojawi się również wiele wyjaśnień w związku z Dafne i jej przeszłością. Sama nie lubię ukrywania niektórych faktów, więc pewnie można ich oczekiwać tak do dziesiątego rozdziału.
A Voldemort... Wszystko w swoim czasie :)
Ty wolisz opisy, ja wolę dialogi, choć tak naprawdę nie wiem co mi lepiej wychodzi. Rozdział mi się podobał. Tak jak mówiłam wcześniej, tylko raz się spotkałam z opowiadaniem, gdzie występują siostry Greengrass. Twoje podoba mi się na równi z tamtym. Jestem bardzo ciekawa, jak sobie poradzi Susan w Hogwarcie.
OdpowiedzUsuńPojawił się nawet Voldemort. ;) Jestem ciekawa, czy Susan poradzi sobie z nim, tzn. czy zmusi ją by doszła do śmierciożerców.
Pozdrawiam cieplutko. ;)
Jeszcze ze dwa rozdziały do podróży Susan do Hogwartu, więc sama nie wiem, jak to będzie wyglądało. Pomysł gdzieś się schował.
UsuńAle jeżeli chodzi o Voldemorta, to wszystko w swoim czasie. Jak wspomniałam w komentarzu wyżej.
Jak dla mnie ten rozdział był udany i czytałam go z dużą ciekawością.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się w Susan taki niezależny i buntowniczy charakter. Zaimponowała mi w momencie, gdy Dafne zaoferowała jej pomoc, a ona powiedziała, że nie chce jej litości. Taka odpowiedź była przejawem lekkiej głupoty, ale też i siły. Nieco różnię się od niej osobowością, ale gdy o niej czytam, mam wrażenie, że rozumiem jej postępowanie. To dopiero początek, ale zaryzykuję stwierdzenie, że stworzyłaś dziewcznę z krwi i kości.
Dafne to ciekawa postać. Niby wychowała się w zepsutym domu, ale potrafi okazać współczucie i myleć samodzielnie. Chyba ją polubiłam. I jestem ciekawa jej wątku z Nottem.
Co do drugiej siostry - nie zrobiła na mnie dobrego wrażenia. Ale trochę mi jej żal, skoro myśli, że stworzy z Draco szczęśliwą rodzinę.
Końcówka była intrygująca. Widzę, że plan Voldemorta ocieka zemstą. To ciekaawe, że nie chce zabić dziewczyny, a wcielić ją w swoje szeregi. Widocznie uważa, że to będzie dla niej boleśniejsze, a jej rodzice ''się w grobie przewrócą''.
Ja nie uważam, żeby z Twoimi dialogami było coś nie tak, przynajmniej w tym rozdziale. Choć faktycznie opisy uczuć wychodzą Ci jeszcze lepiej. Zauważyłam tylko, że Twój Voldemort ma specyficzny sposób mówienia. Jego wypowiedzi są krótkie, zwięzłe i w trybie rozkazującym - ,,Wyjaśnij, dowiedz się...''. Myślę, że wyszło to odpowiednio do takiej postaci :)
Pozdrawiam serdecznie ^^
No proszę kochana zauroczyłaś mnie i to bardzo.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się Astoria a dzięki Tobie inaczej na nią patrzę.
Sam Voldemort ma chyba jakiś chory plan i trochę obawiam się co może rodzić się w jego głowie.
Mam nadzieję, że Draco znajdzie sposób aby wybrnąć z tej całej sytuacji.
I kim jest ta cała Sevell, że jest tak dla Voldemorta ważna?
Musze przyznać, że naprawdę się postarałaś a to opowiadanie wciąga.
W ogóle podobają mi się Twoje opisy i wspaniałe dialogi.
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
Przepraszam że rozdział taki chaotyczny.
Obiecuje postarać się następnym razem.
pozdrawiam serdecznie.
Wreszcie miałam chwilę czasu, aby wpaść i przeczytać. Po prologu odniosłam naprawdę dobre wrażenie, zwłaszcza że znacznie skomplikowałaś postać Susan, która najwidoczniej nigdy nie pogodziła się ze stratą rodziców oraz byciem piątym kołem u wozu rodziny Greengrass. Niestety pierwszy rozdział, w moim odczuciu, był średni. Zbytnio nie przybliżyłaś nam postaci głównej bohaterki, a w dodatku wyszła na osobę dość rozchwianą emocjonalnie - najpierw cicha, potem nagle krzyczy na przybraną siostrę. To nie koniec. Dałaś do zrozumienia, że Susan pogodziła się z brakiem popularności, ale w głębi serca zawsze zazdrościła tego Dafne i Astorii. Później poirytowała ją postawa Dafne, że ta kazała swoim znajomym przestać szydzić z biednej Susan. Owszem, nie każdy przyjmuje litość najlepiej, jednak opinia wśród młodych ludzi nie może być tak po prostu zmieniona za pstryknięciem palca. Na razie więc nie wiem, co sądzić o Susan. Na pewno pasuje mi na Ślizgonkę. Skrytą i nieobliczalną. Polubiłam za to Twoją Dafne, która jest temperamentna i zgoła inna od wrażliwej Astorii. Draco również wyszedł Ci naturalnie i jestem ciekawa, co z nim poczynisz ;) Ogółem cieszę się, że jest to fan fiction HP, ale czeka Cię naprawdę dużo pracy. Musisz szlifować opisy, ćwiczyć opisy oraz naprostować kreację Susan - przede wszystkim stworzyć dobrą kreację. Mimo to i owo jestem nastawiona pozytywnie i będę czytać dalej. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuń[rozmowy-pozaziemskie]
Dziękuję za tak szczerą opinię! Nareszcie ktoś powiedział mi, co mogłabym poprawić, aby opowiadanie było o wiele lepsze.
UsuńCo do kreacji Susan masz rację, jeszcze buduje jej charakter i możliwe, że większość cech będzie odkrywana w etapach. Ale to, co dla niej szykuję... Cóż, może się spodobać.
Dafne... To moja ulubiona postać w tym opowiadaniu; ma niecodzienny charakter. Jednak to tylko zalążek. A Draco jeszcze przez parę rozdziałów będzie naprawdę tajemniczy.
Pozdrawiam :)
Hej :)
OdpowiedzUsuńMi wszystko odpowiada <3 Nie wiem czemu, ale jestem bardzo optymistyczne nastawiona do tej historii. Nie wyczułam żadnej sztuczności jeśli chodzi o dialogi. A teraz przejdę już to treści :)
Nakreśliłaś nam relacje między "siostrami". Nie spodziewałabym się, że to Astoria będzie tą złą, wredna siostrzyczką. Ale widocznie masz jakiś plan w tym, że akurat padło na nią. Racja? :) Dafne zaskoczyła zarówno bohaterkę, jak i mnie. Próbowała być otwarta i uprzejma. Jej rozmowa z Susan przebiegła w pokojowych klimatach, mimo iż na końcu i tak nie zapytała jej o zdanie, tylko kazała wybierać. Mimo to spodobała mi się jej postawa :)
Rozmowa Draco z czarnym Panem. Świetnie odwzorowałaś Voldemorta. Na końcu gdy zwracał się do swojego ukochanego węża przeszły mnie dreszcze, bo miałam wrażenie, że jest on gdzieś obok. To straszne.
Co do głównej bohaterki. (Ps. uwielbiam aktorkę, która wciela się w Susan) - mam wrażenie, że będzie to dziewczyna z charakterem i mam nadzieje, że się nie mylę. Przeszła wiele i nie powinna być słaba, też na taką mi nie wygląda. Bardzo mnie ciekawi co będzie z nią dalej i w jaki sposób Dafne jej pomoże.
Przepraszam, że krótko, ale chcę już przeczytać następny ;)
Pozdrawiam, L. :*
Astori nigdy nie lubiłam, chociaż Rowling nie stworzyła ją jako postać kanoniczną. A szkoda, bo tylko ubarwiła by opowiadanie.
UsuńDafne... Och, z nią to jeszcze nic nie wiadomo.
A co do Czarnego Pana. On ma być groźny, ale nie sądziłam, że podziała na kogoś aż tak :)
Ja też lubię tę aktorkę, ale chyba bardziej za jej urodę. I tak Susan będzie walczyła o swoje. Całe życie to robi.
Ojojojoj Voldemort.
OdpowiedzUsuńCzyżby Draco lubił Susan?
Dafne jest fajna, na razie wydaje mi się w porządku.
A Astoria jest naiwna i głupia ;).
Lecę dalej czytać ;**
"córką" - ojojojo! CÓRKOM!
OdpowiedzUsuńświecie. Beauxbatons było szkołą odizolowaną od świata" świat x 2
powrocie do Anglii dowiedziała się o powrocie" powrót x2
"z Malfoy’u" o nim, czy z nim? jeśli z nim to zła końcówka
"nie magiczny" razem, niemagiczny
Mhm, mhm... Za mało emocji w bohaterach, za mało wiarygodny Voldemort i sam pomysł dość oklepany - Voldzio upatrzył sobie kogoś i chce go w swoich szeregach, tyle razy wałkowano temat, że szkoda gadać. Ogólnie średnio mi się podoba, Twój styl jest dość średni, potrzebujesz trochę oszlifowania, w tym rozdziale również zapominałaś często o przecinkach przed imiesłowami przymiotnikowymi (ctrl + f i wpisz sobie "ąc":]), wróćmy jednak do stylu. Jak wspomniałam na początku emocje, emocje, budowanie napięcia - w tym ostatnim fragmencie miałaś wielkie pole do popisu w tym aspekcie, ale zabrakło więcej strachu w Draconie, więcej Voldzia w Voldziu, gdybym nie wiedziała kim on jest, z pewnością bym się nie przejęła. Brakowało mu swojej tajemniczości i tego... zła, jakby stracił połowę mocy głównego antagonisty serii. Co jeszcze, ja nie wiem, dlaczego on niby ma mieć jakąś jeszcze urazę do dziewczyny, ciekawi mnie, jak ona zdołała niby przeżyć, skoro jej rodzice zostali zabici, czemu trafiła do rodziny Greengrass, a nie do kogoś innego, i dodatkowo ciekawi mnie dlaczego ją tak popychają... Co się stało z jej majątkiem? Przepadł? Cóż, zobaczę, co dalej;)
[dzikie-anioly]
Nawet nie wiem jak ja się cieszę, że ktoś zdobył się na napisanie mi szczerej opinii.
UsuńStylu w ogóle nie mam, przyznajmy. Uczę się. Ale nie wymagam od siebie super talentu, ponieważ go po prostu nie posiadam. Piszę dla zabawy i tak zostanie.
W następnych rozdziałach wyjaśniłam mniej więcej, co się stało z jej rodzicami. Ogólnie jest to zagadka, której nie mam zamiaru szybko odkryć.
Ja staram się być szczera - wyłapywać dobre i złe rzeczy w opowiadaniach:)
UsuńRozumiem, ale na pewno chcesz być w tej zabawie lepsza, bo przecież to też przyjemność bawić się słowem i wiedzieć, że to o czym piszemy jest w miarę zdatne^^ Wypiszesz się, wypiszesz, a wtedy styl sam się pojawi, ja też jeszcze wciąż szukam, a zabawę z pisaniem rozpoczęłam już dość dawno:)
Pamiętaj, żeby nie przesadzić z tajemnicą, bo może wyjść dość dziwacznie:)
Och, już wychodzi dziwacznie ;d
UsuńNa całe szczęście poukładałam sobie fabułę i na wakacjach popracuje nad tym tekstem :)
Opisy masz naprawdę obszerne i fajnie napisane. Ja raczej mam z tym problemy, pracuję nad nimi gorączkowo. W tym rozdziale trochę mnie zirytowało to, że Astoria jest taka naiwna i dziecinna. Miałam nadzieje, że przedstawisz ją w dobrym świetle, ale chyba się przeliczyłam. Nigdy nie umiałam trafić na bloga, w którym Astoria jest dobra, ciągle ma wypisane na twarzy: „cynizm”, „dziecinność”, „naiwność”. Przykro mi z tego powodu, ale nic… przecież to nie ona jest główną bohaterką. Przeczuwałam, że Voldemort chce, aby zapłaciła za zdradę rodzinny. Mroczny to taki gość, który nie zapomina i zapewne będzie chciał dopaść Susan. No, początek rozdziału, a już się tak ciekawie zrobiło…
OdpowiedzUsuń